"Interwencja". Kolejarze zajęli ich działki, nie dostali żadnego odszkodowania
Kolejarze PKP PLK zajęli prywatne tereny pod pretekstem dojazdu do placu budowy. Jak się okazuje, na prywatnym gruncie, sąsiadującym ze starą trasą kolejową, zaczęto budowę nowego nasypu, mimo że właściciele terenów nie zostali jeszcze wywłaszczeni.
- Dowiedziałem się od osób prywatnych, że będzie zajęte to trwale, na stałe. 6,5 metra gruntu po całej długości nam zajmą. Wjechali i robią jak po swoim. To zachowanie wysoce nieuczciwe, nieetyczne, bo nie jest określone w decyzji, co mają zrobić, tylko robione jest to podchodami – opowiada Jan Morawa, mieszkaniec Zakopanego.
- Jestem oburzona i wszystko się we mnie gotuje. Chce być dobrze zrozumiana, nie jestem przeciw kolei, nie podoba nam się to, że jest to robione poza nami – zaznacza kolejna poszkodowana mieszkanka Czesława Morawa.
Właściciele działek nie spodziewali się, co ich czeka
Pani Czesława i pan Jan otrzymali zaledwie cztery miesiące temu pismo od wojewody małopolskiego z decyzją o tymczasowym zajęciu ich terenu. To upoważniło kolejarzy do wjazdu na ich pola, aby mogli wyremontować tory i trakcje. Problem w tym, że PKP PLK grunty małżeństwa zamieniły w plac budowy, zabierając większość terenu pod rozbudowę inwestycji.
- To nie jest duża działka, ma 3 tysiące metrów kwadratowych. Nie wywłaszczono mnie, nie było rozmowy o finansach. To powinno być uzgodnione na początku, a nie na końcu inwestycji – argumentuje Jan Morawa.
ZOBACZ: "Interwencja". Urzędnicy "odkryli", że płot stoi w pasie drogowym. Nałożyli gigantyczną karę
- W tej decyzji wojewody jest zapis, że na PKP ciąży obowiązek przywrócenia nieruchomości do stanu pierwotnego po wykonaniu robót, jeżeli przywrócenie nie jest możliwe lub opłacalne, to należy się odszkodowanie. Ale kiedy ma zostać wypłacone, tego nie wskazano. Decyzja wojewody mówi, że działka ma być na cele dojazdowe do inwestycji, a to, co tam się dzieje jest inwestycją na gruncie mojego klienta. Inwestor tą decyzją obchodzi prawa – uważa Michał Kuźmicz, pełnomocnik państwa Morawów.
Pan Jan jeszcze nie tak dawno w miejscu, gdzie powstaje nowy nasyp, jeździł traktorem. W nadchodzącym roku planował wybudować szklarnie, a w przyszłości teren przekazać córce. Z tego miejsca rozciąga się piękny widok zarówno na Tatry, jak i Gubałówkę.
ZOBACZ: Białystok. Deweloper planuje postawić blok na niewielkiej działce. Mieszkańcy mają wątpliwości
- Wstępnie mówili rodzice, że działkę nam przepiszą. Chcieliśmy się budować, bo mieszkamy u teściowej. Widziałam to oczami wyobraźni - mówi Karolina Krupa, córka pani Czesławy i pana Jana.
- Do Wojewódzkiego Nadzoru Budowlanego przekazano z powiatu skargę osób na budowę kolei. Przygotowujemy się do kontroli – informuje Artur Kania, zastępca Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Karkowe.
Mieszkańcowi zostały zaledwie trzy metry
Podobny problem ma pan Adam. Także jemu PKP PLK zabrały większość parceli. On też w przyszłości planował wybudować tu dom. Teraz został mu skrawek terenu o szerokości zaledwie 3 metrów. Odcięto także jedyną drogę dojazdową. Do tej pory mężczyzna dojeżdżał przez teren sąsiadów. Takich osób jest więcej.
- To jest moja działka, jak miałem całą działkę, to 3/4 jej zasypią. Jeżeli zabiorą działkę sąsiada, to zostanę bez dojazdu. Żadna altana się nie zmieści na 3 metrach – mówi Adam Palider.
Materiał wideo "Interwencji" dostępny jest TUTAJ
Już kilka miesięcy temu ekipa "Interwencji" informowała o pierwszych kontrowersjach kolejowej inwestycji na Podhalu. PKP PLK nie informując mieszkańców ani władz miasta wybudowały w centrum Zakopanego olbrzymi betonowy mur. I to bezpośrednio przed domami górali, zasłaniając im widok na Tatry. Teraz mieszkańcy mają problemy, aby wynająć kwatery.
- Prosiliśmy tylko o obniżenie o 2 metry, ale gadał dziad do obrazu, a obraz ani razu. Wszyscy stają po stronie kolei. Nikt się nami nie przejął. Wstajemy rano i patrzymy w mur – opowiadała wówczas poszkodowana Renata Bzdyk.
PKP twierdzi, że inwestycja nie narusza przepisów
Z rzeczniczką PKP PLK w Krakowie ekipa "Interwencji" umówiła się z kilkudniowym wyprzedzeniem. W dniu spotkania odwołała spotkanie. Następnie poinformowała, że postara się, aby ktoś się z nami spotkał.
"Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, nikt na nas nie czekał, a rzeczniczka telefonu nie odbierała. Poszliśmy więc do gmachu kolei. Ostatecznie nikt nie miał odwagi się z nami spotkać i odpowiedzieć na pytania" - relacjonuje redakcja.
Kilka godzin później otrzymali od kolejarzy krótkie pisemne oświadczenie:
"Planowane dzisiaj, bezpośrednie spotkanie w celu nagrania dla TV Polsat Interwencja - nie było możliwe, z przyczyn ode mnie niezależnych. Inwestycja PKP Polskich Linii Kolejowych S.A., prowadzona w Zakopanem nie narusza przepisów. PKP Polskie Linie Kolejowe mają wiedzę nt. złożonego odwołania. Spółka PLK SA będzie postępowała zgodnie z decyzją organu odwoławczego".
- Ktoś za biurkiem potraktował przedmiotowo mieszkańców Zakopanego. Jednym zrobiono mur, innym to. Ten "pociąg" mknie bez żadnego kolejarza, to pociąg widmo, by dojechać do celu. Bez względu na skutki. To jest skandal – ocenia adwokat Michał Kuźmicz, pełnomocnik państwa Morawów.
Czytaj więcej