USA: 13-latek spadł z klifu w Wielkim Kanionie. Chciał zrobić imponujące zdjęcie
Nastolatek chciał zaimponować swoim rówieśnikom zdjęciem zrobionym na samym skraju przepaści. Spadł z ponad 30 metrów. Chłopiec przeżył, ale doznał licznych urazów. - Mamy szczęście, że możemy zabrać syna do domu samochodem, a nie w trumnie - powiedzieli rodzice nastolatka.
Podczas wędrówki z rodziną nastoletni Amerykanin spadł z ponad 30-metrowego klifu na północnym brzegu Wielkiego Kanionu w Arizonie.
Zespoły poszukiwawcze i ratownicze z Parku Narodowego Wielkiego Kanionu znalazły chłopca żywego, ale z wieloma złamaniami. Początkowo myślano o przetransportowaniu go helikopterem, ale potem zdecydowano się użyć lin, które podniosły poszkodowanego na skraj klifu.
Działania ratownicze trwały ponad dwie godziny. Nastolatek został przetransportowany drogą lotniczą do pediatrycznego centrum urazowego na leczenie. Chłopiec dostał wielu obrażeń, złamał dziewięć kręgów oraz rękę, pękła mu śledziona, miał również wstrząs mózgu.
ZOBACZ: Katastrofa helikoptera w Wielkim Kanionie. Są ofiary śmiertelne i ranni
- Byłem na samym skraju półki skalnej i próbowałem się przesunąć, aby inni zwiedzający też mogli zrobić zdjęcie. Potem przykucnąłem, trzymając się jedną ręką skały. Od razu straciłem przyczepność i poślizgnąłem się - powiedział mediom chłopiec po wypadku.
Chłopiec wrócił do domu
Rekonwalescencja przebiega na tyle dobrze, że 13-latek został już wypisany ze szpitala i będzie kontynuował rehabilitację w domu.
ZOBACZ: Rosyjski superczołg spadł z klifu i dopadł go dron. Jest nagranie
- Pamiętam tylko, jak na chwilę obudziłem się, kiedy byłem w karetce. Później drugi raz, również na chwilę, przebudziłem się w helikopterze - relacjonował chłopiec.
- Mamy to szczęście, że możemy zabrać syna do domu samochodem, a nie w trumnie - powiedzieli rodzice nastolatka.
Czytaj więcej