Włochy. Opłata za podanie łyżeczek do deseru. Kolejny kuriozalny paragon trafił do sieci
Opłata za łyżeczki do deseru - kolejny wpis w mediach społecznościowych podbija sieć. Włoskie media zaczęły już pisać o "szalonych podatkach" za usługi, które zawsze były postrzegane w restauracjach jako część serwisu. Wcześniej klienci informowali o dodatkowych opłatach m.in. przekrojenie kanapki, czy podanie talerza dla dziecka.
Podanie dwóch łyżek do deseru kosztowało klientów restauracji w małej piemonckiej miejscowości Alba 1,5 euro (6,7 zł). Cena samego cremu brulee, który zamówili to 5 euro (ok. 22,25 zł)
Zdjęcie paragonu, na którym widać "+1,50 euro za dwie łyżki" klient zamieścił w sieci. Skontaktowała się z nim lokalna gazeta "La voce di Alba". To kolejny przypadek, który jest we Włoszech powodem zagorzałej dyskusji na temat wysokich cen w restauracjach i barach.
"Il Messaggero" podaje, że "brzmi to absurdalnie, ale te dodatkowe koszty są prawnie poprawne, jeśli zostały zawarte w menu". Prasa na takie praktyki we włoskich restauracjach określiła mianem "szalonych podatków".
W większości włoskich restauracji pobierana jest dodatkowa opłata za obsługę, tzw. "coperto", które wynosi średnio od 2 do 5 euro na osobę.
Opłata za przekrojenie kanapki
Kilka dni wcześniej media opisywały historię mieszkańca Mediolanu, który wybrał się na wycieczkę nad Lago di Como. Klient postanowił zamówić jedzenie w lokalu Bar Pace w miejscowości Gera Lario.
Turysta wybrał dla siebie oraz swojego towarzysza wegetariańską kanapkę z frytkami i poprosił o przekrojenie jej na pół. Podczas płacenia zauważył nietypową pozycję na paragonie.
Okazało się, że właściciel restauracji doliczył klientowi do rachunku opłatę właśnie za przekrojenie kanapki. Zdegustowany gość baru opublikował zdjęcie paragonu w serwisie TripAdvisor.
Na rachunku można zobaczyć: kanapkę za 7,5 euro, colę za 3,5 euro, wodę za 1,5 euro, espresso za 1,2 euro oraz opłatę w wysokości 2 euro za "diviso da meta", czyli "przecięcie na pół".
"Niewiarygodne, ale prawdziwe" - napisał turysta, wystawiając restauracji jedną gwiazdkę.
Właścicielka lokalu w rozmowie z włoskim dziennikiem "La Repubblica" broni jednak opłaty. - Dodatkowe prośby kosztują - stwierdziła Cristina Biacchi.
Inna kuriozalna opłata odnotowana została w tawernie Finalborgo w miejscowości Finale Ligure w gminie Savona. Tam za poproszenie o dodatkowy talerz dla 3-letniej dziewczynki, klienci musieli dodatkowo zapłacić 2 euro.
Czytaj więcej