Meksyk. Zmieniła mieszkanie w klinikę dla rannych kolibrów
Historia Catii Lattouf - Meksykanki, która prowadzi w swoim mieszkaniu klinikę leczenia kolibrów - jest niczym jej podopieczni: równie piękna, co krucha. Jak sama twierdzi, gdy borykała się z żałobą po mężu i własną chorobą, to właśnie jedno z tych delikatnych stworzeń wskazało jej kierunek, w którym teraz podąża w życiu.
Małego kolibra trzyma ostrożnie na swojej dłoni. - Cześć, maluchu. Jesteś głodny? - pyta najnowszego pacjenta w swoim mieszkaniu położonym w spokojnej dzielnicy Meksyku. To tu w ciągu ostatnich dziesięciu lat dawała wyleczyła setki tych małych ptaków. Jej historię opisuje Associated Press.
Schronienie dla rannych kolibrów
Ranny koliber pozwala się zbadać kobiecie. Młody mężczyzna, który przygląda się wszystkiemu z boku, kilka chwil wcześniej uratował drobne zwierzę po tym, jak wypadło z wysokiego gniazda na patio.
- To koliber szerokodzioby - stwierdziła w końcu kobieta, wskazując na cechy charakterystyczne dla tego gatunku. Tak mija większość dni Catii Lattouf, w której mieszkaniu obecnie lata blisko sześćdziesiąt ptaków.
Lattouf studiowała literaturę francuską. Teraz jednak jej inicjatywa fascynuje miłośników ptaków. Zarówno amatorów, jak i ekspertów.
Zmieniła mieszkanie w lecznicę dla kolibrów
Catia kilka lat temu swoje mieszkanie zmieniła w prowizoryczną klinikę dla rannych kolibrów. Czasem współpracuje także z państwowymi instytucjami, które z braku miejsc odsyłają do niej chore lub ranne zwierzęta.
W rozmowie z dziennikarzami powiedziała, że w stolicy Meksyku występuje 22 gatunków tych ptaków, a wśród najpopularniejszych są szerokodzioby i koliber berylowy. W całej Ameryce natomiast można naliczyć około 350 gatunków.
Koliber pomógł jej w zmaganiach z samotnością
Scenariusz na przyszłość napisał jej pierwszy podopieczny. Rok po tym, jak wygrała walkę z rakiem jelita grubego w jej okno zaczęły stukać kolibry. Zaczęło się od jednego, który miał zranione oko przez atak drapieżnika.
- Znajomy weterynarz zachęcił mnie, żebym spróbowała mu pomóc - powiedziała. Nazwała go "Gucci" po marce etui na okulary, w którym umościł sobie gniazdko. Od tamtej pory ptak stał się jej nieodłącznym towarzyszem. Siadał na ekranie komputera, gdy pracowała zdalnie.
- Napisał mi nowe życie - przyznała, wspominając dziewięć miesięcy, które z nią przeżył. Koliber pomógł jej w walce z samotnością, z którą mierzyła się najpierw po śmierci swojego męża, a później po dochodzeniu do siebie po walce z nowotworem.
Jak pielęgnować ważące 4 gramy ptaki?
Później, znajomi i przyjaciele zaczęli przynosić jej więcej kolibrów. Catia zaczęła dużo czytać na temat tych zwierząt i ich potrzeb. Wkrótce specjalizowała się już w tym, jak pielęgnować ptaki ważące od 4 do 6 gramów.
- Wiele z nich trafia do mnie jako pisklaki. Inne są połamane - relacjonuje. Niektóre mają obrażenia skrzydeł po zderzeniu z miejską infrastrukturą. Inne infekcje spowodowane piciem zanieczyszczonej wody z karmników dla kolibrów popularnych w mieście.
Kobieta przyjmuje każdego koliberka
Lattouf mówi, że nigdy nie odrzuca żadnego kolibra. Większość z nich przebywa w jej pokoju. Pozostają tam do czasu, gdy są już wystarczająco silne, by samodzielnie latać i się odżywiać.
Jak wskazuje kobieta, miasto jest pełne zagrożeń dla tych zwierząt. Wśród nich ataki większych ptaków lub nowe inwestycje, które w miejsca łąk wylewają beton. Lattouf pozostaje jednak optymistką i liczy na to, że miłośnicy kolibrów wywalczą więcej łąk kwietnych w mieście, by nakarmić te "wielkie zapylacze".