Turcja. Porwał ją prąd morski. Kobieta przez blisko osiem godzin walczyła o życie
41-latka z Turcji po wejściu do morza została porwana przez silny prąd. Kobieta przez siedem i pół godziny walczyła o życie, starając się dopłynąć do brzegu. Próba zakończyła się sukcesem.
Mieszkająca w prowincji Giresun w północno-wschodniej Turcji Feyza Alya Turan wybrała się na plażę aby popływać. Zamiast chwili relaksu przeżyła jednak istny koszmar.
Po wejściu do Morza Czarnego kobieta została bowiem porwana przez silny prąd wsteczny, który zniósł ją około trzy kilometry od wybrzeża.
"Zachowywałam spokój i nie panikowałam"
41-latka nie poddała się i próbowała płynąć pod prąd, aby dotrzeć na brzeg. Walka z siłami natury trwała 7,5 godziny, ale zakończyła się sukcesem.
Opisując swoją walkę o przetrwanie lokalnym mediom, Turczynka powiedziała, że przetrwała dzięki swojej determinacji oraz umiejętności pływania.
ZOBACZ: Włochy. Niesamowite znalezisko na dnie morza. "Są w nienaruszonym stanie"
- Pływanie jest dla mnie jak chodzenie, w wodzie czuję się jak na lądzie. Dlatego zachowywałam spokój i nie panikowałam. Po prostu próbowałem płynąć, aby dotrzeć do brzegu - powiedziała.
- Nie czułam wtedy zmęczenia, pragnienia ani głodu. Moje myśli były skoncentrowane tylko na celu, którym był powrót na ląd - dodała.
Była wycieńczona. Trafiła do szpitala
Kiedy 41-latka dotarła w końcu na brzeg na miejscu czekali na nią ratownicy medyczni oraz członkowie rodziny. Jak się bowiem okazało po tym, gdy nie wróciła do domu przez kilka godzin, zaniepokojeni bliscy próbowali się z nią skontaktować dzwoniąc na telefon komórkowy, który został na plaży.
ZOBACZ: Portugalia: Rekin w popularnym kurorcie. Był tuż obok plażowiczów
W końcu urządzenie odebrał jeden z plażowiczów, który poinformował, że od kilku godzin nie widział nikogo przy pozostawionych na piasku rzeczach. Rodzina 41-latki zaalarmowała więc służby.
Cała historia skończyła się szczęśliwie. Wycieńczona kilkugodzinnym pływaniem kobieta została przewieziona do szpitala na badania. Jak się jednak okazało nic poważnego się jej nie stało i po kilku godzinach obserwacji został wypisana do domu.
Czytaj więcej