Pochowano Tomasza Kowalskiego. Jego ciało przez dekadę spoczywało na grani
Polscy himalaiści wrócili z Broad Peak. Wybrali się tam, aby pochować swojego kolegę, zmarłego 10 lat temu Tomasza Kowalskiego. Wyprawa na dwunastą pod względem wysokości górę na świecie, była do końca utrzymywana w tajemnicy. O pogrzebie w lodowej grocie opowiedział na antenie Polsat News Rafał Fronia.
Rafał Fronia, polski himalaista i pomysłodawca trzymanej w tajemnicy wyprawy, 19 lipca zeszłego roku stanął na szczycie Broad Peak. - Kiedy wspinałem się granią szczytową, natknąłem się na ciało Tomka. Przez 10 lat i cztery miesiące ten chłopak siedział na grani - w dzień, w nocy. Nie byłem w stanie wyobrazić sobie, co czuli jego bliscy - powiedział.
Na antenie Polsat News podkreślał, że nie zdawał sobie sprawy z tego, że tak to wygląda. - Że ten młody człowiek siedzi w tamtym miejscu, każdy może sobie z nim zrobić zdjęcie. Że został pozbawiony godności - mówił polski himalaista.
Grobowiec w lodowej grocie
Tymi refleksjami Fronia podzielił się później z innym wspinaczem, Piotrem Tomalą. - To zróbmy to, pochowajmy Tomka - odpowiedział mu przyjaciel. Teraz sześciu polskich himalaistów wróciło. Co mówią o tej ważnej wyprawie?
- 17 czerwca wyjechaliśmy do Pakistanu. Liczyliśmy się z tym, że wyprawa będzie bardzo trudna. Tomek leżał na wysokości prawie ośmiu tysięcy metrów na grani szczytowej. Trudno jest tam wejść w normalnych warunkach, my musieliśmy tam dotrzeć ze specjalnym sarkofagiem dla Tomka, z linami do opuszczania ciała. Nie wiedzieliśmy, ile nam to zajmie czasu - mówił.
ZOBACZ: Himalaje: Kolejka na Mount Everest. Dwie osoby nie żyją, trzy są zaginione
- Dużo śniegu, ciężkie plecaki. Wspinaliśmy się z butlami tlenu. Ten jeden, jedyny dzień, dokładnie rok po tym, jak spotkałem Tomka na grani, pogoda była idealna. Udało się wykuć go z lodu, włożyć do specjalnego sarkofagu. Później wydarzył się kolejny cud. Odkryliśmy lodową grotę poniżej grani. To był idealny grobowiec. Tam złożyliśmy ciało Tomka. Zeszliśmy do bazy, pochowaliśmy naszego kolegę - powiedział.
WIDEO: Rafał Fronia o wyprawie na Broad Peak. "Odkryliśmy lodową grotę, idealny grobowiec"
"Dziesięć najsurowszych na świecie zim"
"Tomek leżał na grani szczytowej Broad Peaku, na wysokości 8000 metrów, przez 10 lat, 4 miesiące i 13 dni" - napisał w facebookowym wyznaniu Rafał Fronia i podkreślił: "Dziesięć najsurowszych na świecie zim".
5 marca 2013 roku na wspomnianym ośmiotysięczniku stanął 58-letni Maciej Berbeka, 29-letni Adam Bielecki i 33-letni Artur Małek i
27-letni Tomasz Kowalski. Adam i Tomasz nie wrócili z wyprawy.
Tragedia na Broad Peak
"Dziesięć lat temu wydarzyła się tam wielka tragedia. I nie, w moim odczuciu nie było wtedy żadnego sukcesu, bo on miał być tylko elementem wielkiej himalajskiej przygody. I ta tragedia rozpaliła serca niemal wszystkich Polaków. Odbył się etyczny Szczyt Podlesicki, na którym obradowano, choć inaczej, nad tym właśnie pytaniem: 'dlaczego?'" - napisał we wtorek w mediach społecznościowych Fronia.
"Pisano raporty, oskarżano, snuto domysły i wyjaśniano. Ale nikt nie pomyślał o Nim. O Tomku. Wtedy ja również o nim nie pomyślałem, aż do 19 lipca 2022 roku, kiedy to na ostrej śnieżnej grani była piękna, niemal bezwietrzna pogoda. Szedłem tamtędy drżąc, że śnieg ruszy i że spadnę. Nie spadłem. Coś pchało mnie do szczytu" - dodał.
Potem napisał: "Z jakichś powodów w końcu się spotkaliśmy". "Tomek leżał na skalnej ostrodze. Tam, gdzie Jacek Jawień i Jacek Berbeka go ułożyli. Myślę, że to było spotkanie, którego nie dało się uniknąć" - oświadczył po wyprawie.
Czytaj więcej