Białoruś. Alaksandr Łukaszenka: Chcę, żeby wagnerowcy pozostali w siłach zbrojnych naszego kraju

Świat
Białoruś. Alaksandr Łukaszenka: Chcę, żeby wagnerowcy pozostali w siłach zbrojnych naszego kraju
Reuters
Przywódca Białorusi Alaksandr Łukaszenko

Chcę, żeby ci faceci pozostali w siłach zbrojnych naszego kraju. I opierając się na nich, podjęli bardziej aktywne kroki w celu stworzenia armii kontraktowej - mówił o wagnerowcach przywódca Białorusi Alaksandr Łukaszenka, cytowany przez TASS.

Łukaszenka we wtorek oznajmił, że chce zatrzymać na Białorusi bojowników Grupy Wagnera, którzy swoimi zdolnościami i doświadczeniem wnieśliby wkład w reformę armii. 

 

- To była moja inicjatywa. Chcę, żeby ci faceci pozostali w siłach zbrojnych naszego kraju. I opierając się na nich, podjęli bardziej aktywne kroki w celu stworzenia armii kontraktowej - ujawnił.

Łukaszenka: Nie chcę wojny

Białoruski dyktator zapewnił przy tym, że jego państwo nie zamierza wchodzić w konflikt militarny. - Nie chcemy żadnych wojen i myślę, że wszystko będzie dobrze. Jeśli wróg zobaczy, że jesteśmy w stanie odpowiedzieć i że poniesie nieodwracalne straty, które będą dla niego nie do przyjęcia, nigdy nie zaatakuje – powiedział.

 

Według analityków z amerykańskiego Instytut Studiów nad Wojną (ISW) oznacza to, że białoruskie siły zbrojne chcą wykorzystać doświadczonych bojowników do "aktywniejszego tworzenia armii kontraktowej".

 

ZOBACZ: Białoruskie śmigłowce nad Białowieżą. Relacje mieszkańców

 

Łukaszenka nie zdradził innych informacji na temat zapowiadanej reformy swojego wojska. Nie padły też żadne daty.

 

Strona białoruska cały czas nie podała, ilu wagnerowców przebywa w ich kraju. Od kilku tygodni wiadomo jednak, że bojownicy szkolą białoruskich żołnierzy. 

Zagrożenie dla Polski

Polscy rządzący obawiają się, że Mińsk i Moskwa mogą wykorzystać ludzi Jewgienija Prigożyna do przeprowadzenia prowokacji na granicy. 

 

We wtorek białoruskie śmigłowce Mi-24 i Mi-8 naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Mimo, że sygnały o tym pojawiły się rano, to dopiero wieczorem MON potwierdził, że doszło do incydentu

 

ap/dsk / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie