"Interwencja": Siedem miesięcy w celi. Wzięto go za… przestępcę
Wojciech Koczorowski urodził się m.in. z przepukliną oponowo-rdzeniową, chodzi w pielusze, ale prokuratura uznała go za groźnego przestępcę, członka grupy działającej metodą "na wnuczka". Mężczyzna na siedem miesięcy trafił do aresztu, do celi ze zwykłymi przestępcami. Uniewinnił go dopiero sąd. Materiał "Interwencji".
Pan Wojciech z Jastrzębia-Zdroju ma 36 lat. Od urodzenia zmaga się z wieloma chorobami, m.in. z przepukliną oponowo-rdzeniową. W jego zmaganiach wspierają go rodzice, którzy od lat walczą o zdrowie i samodzielność swojego syna.
- Syn nie trzyma moczu i nie trzyma kału, więc chodzi w pielusze. Miał mnóstwo operacji. Pierwszą zaraz po urodzeniu, cały brzuch pocięty, mnóstwo zabiegów – opowiadają Renata i Zbigniew Koczorowscy, rodzice pana Wojciecha.
ZOBACZ: "Interwencja": Polują na ciała zmarłych w Żaganiu. Bywają szybsi od szpitala
Pan Wojciech przez lata utrzymywał się z renty socjalnej w wysokości 700 złotych. Pieniędzy wciąż brakowało, mężczyzna postanowił więc znaleźć pracę i się usamodzielnić. Udało mu się zdobyć uprawnienia zawodowego kierowcy. Potem umieścił ogłoszenie na jednym z portali internetowych.
- Zadzwonił telefon, czy jestem zainteresowany pracą kuriera swoim samochodem. No i zaczęło się – opowiada Wojciech Koczorowski.
Zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej
We wrześniu 2017 roku w domu państwa Koczorowskich niespodziewanie pojawili się policjanci. Pan Wojciech został zakuty w kajdanki i zawieziony do prokuratury. Tam usłyszał zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Razem z innymi bandytami miał wyłudzać pieniądze od starszych osób tzw. metodą na wnuczka.
- Oskarżony jechał jako kurier do starszej osoby, która przekazywała mu przesyłkę, mało tego: ustalono, że ta osoba miała już wcześniej przekaz telefoniczny od tego właściwego sprawcy, który nigdy nie został wykryty, że ma nie rozmawiać nawet z kurierem – informuje Paweł Stępień z Sądu Okręgowego w Rybniku.
ZOBACZ: "Interwencja": Dramat niepełnosprawnego. Remont odciął go od świata
W akcie oskarżenia jest mowa o całej grupie przestępczej. Co prokuratura zrobiła, aby ująć innych sprawców? - Nie prowadzono szerzej zakrojonego śledztwa – odpowiada Paweł Stępień z Sądu Okręgowego w Rybniku.
Reporter: Jedno z tych zleceń odebrał pan w obecności swojej babci, tak?
Wojciech Koczorowski: Tak. Była ze mną.
- Czyli zdaniem śledczych jest pan bandytą, członkiem zorganizowanej grupy przestępczej…
- Kierownikiem grupy domniemanym.
- I na jedną z kradzieży zabiera pan swoją babcię?
- Tak.
- Pana babcia też w tej sytuacji mogła otrzymać zarzuty. Mogła trafić nawet za kratki.
- Przecież współudział…
- Dzisiaj się z tego śmiejemy, ale wtedy, jak rozumiem, to nie było aż tak śmieszne.
- Dalej nie jest śmieszne, to jest śmiech przez łzy.
Pan Wojciech trafił do aresztu. Pomimo licznych chorób osadzono go w zwykłej celi – razem z prawdziwymi przestępcami. Spędził tam siedem kolejnych miesięcy - rozmyślając, bojąc się i czekając na wyrok.
- Więźniowie wyśmiewali się z niego, zdarzały się też takie sytuacje szykan. Wiadomo, w jaki sposób musiał przeżywać to Wojtek, w jego stanie zdrowia – zaznacza Eugeniusz Krajcer, obrońca pana Wojciecha.
- Przyszedł brudny na sprawę, policjanci na naszą prośbę pozwolili nam pójść po jakieś chusteczki i pieluchy, żeby mógł się umyć, przy tych policjantach, jak tak można? – podkreśla Zbigniew Koczorowski.
"Niczego nie chcę, na nic nie czekam. Życie mi się skończyło"
To fragment dziennika, jaki prowadził Wojciech Koczorowski w więzieniu: "Siedzę odcięty od świata już trzeci miesiąc. Tak, jestem w więzieniu. Nie czuję nic. Żadnych nadziei ani nerwów. Pustka. Niczego nie chcę, na nic nie czekam. Życie mi się skończyło."
- Czytając to czuję, jakbym znowu tam był. Ten koszmar wraca, często. Mam cichą nadzieję, że kiedyś w końcu uda się wyjść na prostą – komentuje pan Wojciech.
ZOBACZ: "Interwencja": Ordynator SOR wyszedł z aresztu i wrócił do pracy. Ma zarzut pobicia pacjenta
We wrześniu 2020 roku pana Wojciecha oficjalnie uniewinniono. Mężczyzna ożenił się i rozpoczął nowe życie. Teraz postanowił jednak podjąć kolejną walkę. Tym razem o odszkodowanie za niesłuszny areszt. Domaga się dwóch milionów złotych.
- Strony się zmieniły, teraz ja atakuję. Jak wygram, to będzie satysfakcja. Chcę mieć tylko tę świadomość, że wygrałem – podkreśla pan Wojciech.
Reportaż wideo autorstwa Rafała Zalewskiego można obejrzeć tutaj.
Czytaj więcej