"Interwencja": Dramat niepełnosprawnego. Remont odciął go od świata
Niepełnosprawny 61-letni Bogusław Gromadzki został uwięziony w bloku w Lublinie. Pod koniec 2022 roku zdemontowano tam podjazd dla wózków. Od wielu miesięcy mężczyzna bezskutecznie prosił o rozwiązanie problemu. Redakcja "Interwencji" ruszyła z pomocą.
Pan Bogusław Gromadzki mieszka w Lublinie z 85-letnią mamą. Ojciec zmarł 25 lat temu. Rodzice zawsze uczyli syna, że w życiu nie wolno się poddawać.
- Urodziłem się z mózgowym porażeniem dziecięcym. Byłem uparty. Zaczynałem chodzić na czworakach. Potem zaczynałem chodzić normalnie. Kilka operacji. Pół roku do pasa w gipsie. Długie rehabilitacje, sanatoria, szpitale, znachorzy, bo imaliśmy się wszystkiego, cała rodzina. Jeździłem na obozy, na treningi. Codziennie na zakupy do sklepu na rynek. Wszyscy w mieście mnie znali. Przekupki, wszystko… A teraz siedzę już prawie rok uziemiony. Więzień we własnym domu. To jest masakra - mówi Bogusław Gromadzki.
- To była dla niego też forma rehabilitacji, bo on jeździł wcześniej takim rowerem, gdzie ćwiczył ręce. Potem wózkiem elektrycznym, a teraz siedzi w oknie – komentuje pani Katarzyna, mieszkanka bloku.
Remont tarasu i prośby o pomoc
28 lat temu w bloku był zrobiony podjazd dla wózków inwalidzkich. To pozwalało mężczyźnie być niezależnym. Pod koniec ubiegłego roku ruszył remont tarasu, na którym podjazd był zlokalizowany.
- Rozpoczął się remont tego tarasu. W pierwszym rzędzie panowie zdjęli kostkę i zdemontowali podjazd, który został na dwóch cegłach. W tej chwili podjazd jest całkowicie zdjęty – mówi Krzysztof Lipski, kuzyn pana Bogusława.
ZOBACZ: "Interwencja": Ordynator SOR wyszedł z aresztu i wrócił do pracy. Ma zarzut pobicia pacjenta
- Pani prezes powiedziała, że robotników będzie dawała, by pomogli wynieść wózek, ale kiedy zadzwonić, żeby robotnicy przyszli, to nie ma ich – dodaje Teresa Gromadzka, 85-letnia matka Bogusława.
Od wielu miesięcy pan Bogusław pisze błagalne pisma do rożnych instytucji z prośbą o pomoc w rozwiązaniu tej dramatycznej sytuacji. Do tej pory nie dostał żadnej odpowiedzi.
Reporterka "Interwencji": Dlaczego do tej pory i między kim a kim nie nastąpiło żadne porozumienie, żeby temu człowiekowi pomoc?
Henryk Łacek, dyrektor Zarządu Nieruchomości Komunalnych w Lublinie: Ta sytuacja wytworzyła się stąd, że podjazd dla tego pana wybudowany został na obcym gruncie. Na gruncie, który należy do 32 właścicieli garaży. I podjazd był usytuowany na dachu ich garaży.
Bogusław Gromadzki: Przez 28 lat nikt nie wiedział, że taras nie należy do bloku?
Dyrektor Zarządu Nieruchomości Komunalnych w Lublinie: Remont wykonują właściciele garaży. Mają do tego prawo. Zdjęli kostkę, która służyła, między innymi do przejazdu dla tego pana. ADM Śródmieście rozmawiał na ten temat. No, ale wiadomo 32 osoby, to 32 rożne opinie. Nie doszło do porozumienia.
"W naszym kraju ludzie niepełnosprawni są zawsze na ostatnim miejscu"
Ostatecznie pojawia się pewna propozycja rozwiązania problemu przez Zarząd Nieruchomości Komunalnych w Lublinie.
- Dzisiaj, po tym jak dotarła do mnie taka informacja, podjąłem wstępną decyzję o zrobieniu podnośnika hydraulicznego z drugiej strony bloku, od strony ulicy. Zapłaci za niego wspólnota mieszkaniowa, czyli Gmina Lublin w wysokości 88 proc. i wspólnota mieszkaniowa w wysokości tych 12 proc. – informuje Henryk Łacek, dyrektor Zarządu Nieruchomości Komunalnych w Lublinie.
To jednak w pełnił nie rozwiązuje problemu, bo z powodu schodów na półpiętrze, mężczyzna nie mógłby dojechać do podnośnika. Z pomocą przychodzi jednak Beata Nadulska, prezes Spółki ADM Śródmieście w Lublinie.
ZOBACZ: "Interwencja". Wyremontowali strych, dziś nie mogą go wykupić
- Po przeanalizowaniu wszystkich warunków technicznych, będzie zamontowany podnośnik i platforma schodowa. Dwa urządzenia mechaniczne, które umożliwią przedostanie się z poziomu gruntu na podest poziomu klatki schodowej i następnie pokonanie 6 stopni, które prowadzą do mieszkania państwa Gromadzkich - zapewnia.
- W naszym kraju ludzie niepełnosprawni są zawsze na ostatnim miejscu. Nikt się z nimi nie liczy. A tutaj, w tym wypadku, to aż serce się kroi – mówi pani Katarzyna, mieszkanka bloku.
Czytaj więcej