Paweł Jabłoński: Musimy się spodziewać prowokacji. Białoruś i Rosja są nastawione wrogo do Polski
- Musimy się spodziewać prowokacji. Zarówno państwo białoruskie jak i rosyjskie są do Polski nastawione bardzo nieprzyjaźnie, wręcz wrogo - mówił w programie "Punkt widzenia" wiceszef MSZ Paweł Jabłoński. Dalej stwierdził, że "oświadczenia Łukaszenki i Putina nie pozostawiają żadnych wątpliwości, że takie prowokacje będą miały miejsce". Wykorzystani do tego celu mają być wagnerowcy.
Według wiceszefa MSZ okres wyborczy "Rosja w wielu krajach stara się wykorzystywać, żeby wzbudzać niepokoje, wzmacniać podziały społeczne". - Nie chodzi nawet o to, że Rosja popiera to czy inne środowisko tylko, że zawsze chce tworzyć podziały - mówił Jabłoński i dodał, że w Polsce Moskwa chce osłabiać "te tendencje, które postrzega jako zagrożenie dla siebie".
Jego zdaniem działania Warszawy sprawiły, że Kijów cały czas może stawiać opór rosyjskiej inwazji.
- Przede wszystkich poprzez budowę silnej koalicji w UE i NATO. Gdyby nie to to moglibyśmy mieć taką sytuację, jak Niemcy wtedy chcieli - 5 tys. hełmów na Ukrainę i koniec. Ukraina by dzisiaj nie istniała - ocenił.
Wagnerowcy na Białorusi. Polska jako potencjalny cel ataku
Jabłoński podkreślił, że poza wsparciem Ukrainy, gwarantem bezpieczeństwa Polski są też sojusze. - Jako członek NATO jesteśmy chronieni tymi gwarancjami z art. 4. i 5. Na swoim terytorium mamy najwięcej w historii sojuszniczych żołnierzy. My przede wszystkim skupiamy się dzisiaj na tym, jak odstraszyć od ewentualnego ataku. To jest podstawowe zadanie dzisiaj każdego odpowiedzialnego polityka w Polsce - mówił.
Wiceminister przekonywał, że w kwestii bezpieczeństwa podziały polityczne w kraju powinny zostać co najmniej zawieszone. - To są sprawy, które stanowią kwestię egzystencjalną dla Polski. Jeśli zostaniemy zaatakowani, a takie ryzyko niestety istnieje, to jakie znaczenie będzie miało, czy ktoś jest z PiS-u czy Platformy? My jako Polska możemy być potencjalnie obiektem ataku - ostrzegał przedstawiciel MSZ.
"Na całej linii granicy wschodniej mielibyśmy państwa nieprzyjazne"
Jabłoński stwierdził, że jako społeczeństwo "na pewno jesteśmy zmęczeni ta wojną", jednak Polska robi to, co powinna. - Jeśli ktoś twierdziłby, że nie powinniśmy wspierać Ukrainy w odpieraniu rosyjskiej agresji, to powinniśmy zadać sobie pytanie, jaka byłaby alternatywa? - pytał.
Jego zdaniem gdyby nie wsparcie Polski Ukraina mogłaby nie istnieć jako suwerenne państwo. - Wtedy praktycznie na całej linii granicy wschodniej mielibyśmy państwa nieprzyjazne, które w ciągu kilku lat, albo nawet szybciej mogłyby Polskę atakować, żeby ułatwić inwazję Rosji - dodał.
- Rosja z pewnością będzie chciała cały czas osłabiać NATO - dodał.
Czytaj więcej