Zielona Góra. Pożar składu chemikaliów. "Doszło do skażenia terenu"

Polska
Zielona Góra. Pożar składu chemikaliów. "Doszło do skażenia terenu"
PAP/Lech Muszyński
"Doszło do skażenia terenu". Nowe informacje o pożarze składowiska

- Badania chemiczne były dla nas najistotniejsze i były prowadzone przez wybitnych specjalistów. Nie ma zagrożenia dla mieszkańców - oświadczył w poniedziałek wojewoda Władysław Dajczak. Dwie doby po groźnym pożarze chemikaliów, specjaliści badają, czy toksyny nie przeniknęły do środowiska. Prezydent Zielonej Góry stwierdził, że do skażenia doszło.

W poniedziałek odbyła się kolejna konferencja prasowa po zakończeniu dwudniowego posiedzenia Wojewódzkiego Sztabu Zarządzania Kryzysowego. 

Dajczak: Badania chemiczne były najistotniejsze

- Chciałbym podziękować wszystkim, którzy brali udział w akcji, aby przypadek tego niebezpiecznego pożaru zakończył się jak najszybciej dla mieszkańców, aby nikt nie został poszkodowany - powiedział na wstępie wojewoda Władysław Dajczak.

 

Podsumował najważniejsze wydarzenia ostatnich 48 godzin. - Zwołałem posiedzenie wojewódzkiego Sztabu Zarządzania Kryzysowego, gdzie ze wszystkimi służbami analizowaliśmy sytuację, wystąpiłem też do Ministra Obrony Narodowej o wsparcie poprzez żołnierzy wojsk obrony terytorialnej i centralne siły do badań chemicznych. Te badania chemiczne był dla nas najistotniejsze - powiedział.

 

- Prezydent natychmiast podjął środki ewentualnej ewakuacji mieszkańców. Już w pierwszych godzinach pożaru były przygotowane miejsca i autobusy dla ludzi. W stanie gotowości był także karetki, zostały przygotowane miejsce w szpitalach. Prawie 400 strażaków prowadziło tę akcję. Wszystko przebiegało bardzo profesjonalnie - relacjonował Dajczak.

Dajczak: Nie ma zagrożenia dla mieszkańców

Podkreślił, że w czasie tej "niezwykle trudnej akcji nie wydarzyło się nic, co byłoby wypadkiem podczas gaszeniu tego pożaru". - Jedna osoba, która przebywała na działkach w okolicy, poczuła się źle i była przez chwilę hospitalizowana, ale już czuje się dobrze i szybko opuściła placówkę - dodał.


- Nie ma zagrożenia dla mieszkańców - przekazał także podczas konferencji. Dodał, że wspomniane badania były prowadzone przez "wybitnych specjalistów" i "wszystko przebiegało sprawnie".


Wojewoda oświadczył, że pierwotne przewidywania był takie, iż pożar potrwa kilka dni. - Dzięki wielkiemu zaangażowaniu Państwowej Straży Pożarnej i Ochotników mogliśmy już wczoraj mówić, że pożar jest opanowany - podkreślił.

Pożar opanowany. Co ze skażeniem wody?

Władysław Dajczak oświadczył także, że miejsce tego zdarzenia jest zabezpieczone, a na miejscu działają tutaj służby, w tym sanepid. - Bardzo ważne badania wody w tych okolicach wskazują, że nie m na razie żadnego zagrożenia czy skażenia wody. Badania powietrza wciąż trwają. Były prowadzone od początku - opisywał.


Jak dodał, obecnie prace polegają na tym, żeby miejsce po pożarze odpowiednio "uprzątnąć". - Żeby nie było ryzyka skażenia gleby czy środowiska. O tym wszystkim będziemy rozmawiać - zapowiedział na koniec.

Prezydent Zielonej Góry: Doszło do skażenia terenu

Prezydent Zielonej Góry, Janusz Kubicki, poinformował, że do skażenia doszło. - Wyniki jakości powietrza zostały nam przedstawione w formie ustnej. Normy jakości powietrzna nie zagrażają zdrowiu i życiu. Ale to nie oznacza, że nie doszło do żadnego skażenia. Te normy, które nakazywałyby rozpoczęcie procesu ewakuacji, nie zostały wskazane - powiedział.


- Doszło do skażenia terenu. Zakłady mięsne w Przylepie nie są podłączone do miejskiej kanalizacji deszczowej ani sanitarnej, bo gdyby wody z tego pożaru dostały się na przykład do kanalizacji sanitarnej, mogłoby dojść do sytuacji niebezpiecznej związanej z funkcjonowaniem naszej oczyszczalni ścieków - mówił.

"Ścieki zostały na wszelki wypadek odcięte"

Jak dodał, ścieki w Przylepie zostały na wszelki wypadek odcięte. - Kanalizacja deszczowa została wybudowana za czasów socjalizmu i była odprowadzona do zbiorników rozrzedzających, które są wokół tego zakładu. Wiemy dokładnie, że tam znajduje się woda, która jest skażona. Wczoraj jeszcze w trakcie akcji okazało się, że jeden z tych zbiorników jest nielegalnie podłączony do jednego z cieków wodnych - mówił Kubicki.


- Zdajemy sobie sprawę, że część wody mogła dostać się do gruntów. Te badania będzie prowadził sanepid. To nie jest tak, że już się akcja zakończyła, to będzie jeszcze wszystko chwilę trwało - zapowiedział. 

Prezydent Zielonej Góry: Nie było żadnej dokumentacji

Podkreślił, że nie wiadomo, ile odpadów było składowane w Przylepie. - Nigdy nie mieliśmy dokładnych danych, to były tylko szacunki. Ponieważ nie było żadnej dokumentacji - wyjaśnił.

 

- Firma, która wynajmowała halę nie składała żadnych sprawozdań do urzędu marszałkowskiego, który jest odpowiedzialny za monitoring tego typu instytucji. Urząd marszałkowski przez pięć lat nie zrobił nic w tym zakresie, żeby wyegzekwować coś od tej firmy. My też mamy problem, bo ci, co byli za to odpowiedzialni, tego nie realizowali - ocenił Kubicki.

 

Zaznaczył, ze wszystkie dokumenty, które posiada w tej sprawie, zostaną upublicznione.

 

- Ja nie uciekam od odpowiedzialności. Mam nadzieję, że to co się wydarzyło spowoduje, że wreszcie powstaną rozwiązania systemowe, które są przygotowywane - przekazał prezydent Zielonej Góry.

 

Dodał, że właściciel nieruchomości nie chciał się zgodzić na to, żeby miasto przeprowadziło proces utylizacji. - Chciał żebyśmy odkupili od niego ten magazyn razem z odpadami - wyjaśnił.

nb/kg / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie