"Interwencja": Przez błędy w dokumentach nie może sprzedać domu
Janina Sadowska z Nowogardu przez źle wytyczoną granicę działki nie może sprzedać swego domu. Okazało się, że część budynku znajduje się na terenie sąsiada. Mężczyzna uparcie odmawia wytyczenia nowej granicy. Urzędnicy nie są w stanie pomóc. Materiał "Interwencja".
80-letnia Janina Sadowska od ponad 50 lat mieszka w Nowogardzie w województwie zachodniopomorskim. W 2014 roku zmarł jej mąż. Wtedy pani Janina postanowiła sprzedać swój dom i kupić mieszkanie. Niestety do dziś nie jest to możliwe.
- Zostałam sama. Po uregulowaniu u notariusza spraw, chciałam to sprzedać. Ale okazało się, że jest coś nie tak z granicą działki. I zaczęłam wtedy szukać błędów – opowiadała Janina Sadowska.
Okazało się, że dom stoi częściowo na działce sąsiada. To uniemożliwia sprzedaż. Pani Janina zaczęła wyjaśniać sprawę. Wtedy zorientowała się, że na mapach granice obu działek są w innym miejscu niż w rzeczywistości. Jak do tego doszło - do dziś nie wiadomo.
ZOBACZ: "Interwencja". Wjechał w niego pijany policjant. Od 12 lat walczy o odszkodowanie
- Ja nie budowałam, to Niemcy budowali, a jak granice były wytyczone kiedyś, jak kiedyś żyli, to nie wiem. Natomiast ponoszę tego konsekwencję, jestem pokrzywdzona. Prawnie trzeba uregulować tę sprawę. Nie może to tak zostać, bo niemożliwa jest jakakolwiek sprzedaż – powiedziała pani Janina.
- Budynek jest z 1930 roku. Nie mamy żadnego wpływu na własności, na to, co stoi na tych gruntach. Jak do tego w ogóle doszło? Podejrzewam, że nikt nie miał świadomości błędu. Do tej pory wiele innych nieruchomości ma nieuregulowany stan prawny. To się opiera na zasadzie: mieszkam, żyję i dopóki jest dobrze, to jest dobrze – tłumaczyła Anna Stępień-Buryszek, sekretarz powiatu goleniowskiego.
Sąsiad nie zgadza się na nowy przebieg granicy
Pani Janina chciała rozwiązać problem. Na jej zlecenie geodeci wytyczyli nowe granice. Jednak na ich przebieg nie zgodził się sąsiad Władysław J.
- Przyszli geodeci i wymierzyli granicę, która jest właściwa. Chcieli to wyprostować, ale sąsiad powiedział "nie" – powiedziała pani Janina.
Seniorka zaangażowała w sprawę mediator sądową Wioletę Sewańską: - Niestety jedna strona w ogóle nie chce rozmawiać. Pomimo wielu prób dogadania się, polubownego załatwienia sporu przez panią Sadowską, druga strona nie wyraża żadnej chęci.
Władysław J. nie chce oddać części działki pani Janinie, mimo że sam zajmuje część działki… innego sąsiada.
ZOBACZ: "Interwencja". Zapłacił za dwa mieszkania. Nie ma lokali ani pieniędzy
- Ja to mam problem z Władysławem J. odnośnie ogrodzenia. U pani Janiny jest inny temat, bo to jest dom. Prawo budowlane działa, a na ogrodzenie, jak u mnie, niestety nie. Ten sąsiad myślał, że ja jestem u niego, a okazało się, że on jest u mnie. Pod moją nieobecność, jak byłem w pracy, on samowolnie płot rozebrał i przesunął się na moją stronę. Z pół roku trwało, nim z powrotem ten płot z łaski swojej przestawił – relacjonował sąsiad Władysława J.
Władysław J. nie ma sobie nic do zarzucenia. Nie chciał się spotkać z reporterami "Interwencji".
- Ze mną to trzeba się umówić dwa dni wcześniej, bo inaczej nie da rady i po obiedzie. Moje zdanie takie: Pozwoliłby pan sobie, żeby była działka zmniejszona? No wszystko na ten temat. Oni mają swoją wersję, a ja mam dokumenty, mam swoją wersję. Tak nakręcili, nakombinowali, że u nikogo się nie zgadza, to do gminy proszę iść – skwitował.
Sprawa trafi do sądu
Sprawę reporterzy "Interwencji" próbowali wyjaśnić w urzędzie miasta w Nowogardzie. Wskazano urzędnika, który miał udzielić informacji, ale nie miał pojęcia o sprawie pani Janiny. Urzędnicy zadeklarowali, że wyjaśnienia przekażą drogą mailową. Odpowiedzi na pytania reporterzy Interwencji nie dostali do dziś.
ZOBACZ: "Interwencja": Lekarze doradzali aborcję, dziecko żyje. Śledztwo umorzono
Pani Janina traci nadzieję. Nie liczy, że sąsiad zmieni zdanie. Niebawem chce skierować sprawę do sądu. To jej ostatnia deska ratunku.
- Granice można wyznaczyć na nowo tylko i wyłącznie jeżeli sąd tak zdecyduje. Komuś trzeba zabrać, żeby komuś dać. Urzędnicy nie mają takiej mocy sprawczej – podkreśliła Anna Stępień-Buryszek, sekretarz powiatu goleniowskiego.
Materiał "Interwencji" do obejrzenia TUTAJ.
Czytaj więcej