Interwencja policji wobec ciężarnej Joanny. D. Tusk: Zorganizujemy marsz "Miliona Serc"

Polska
Interwencja policji wobec ciężarnej Joanny. D. Tusk: Zorganizujemy marsz "Miliona Serc"
Polsat News
Donald Tusk

- 1 października zorganizujemy marsz "Miliona Serc" - zapowiedział Donald Tusk. Podczas środowej konferencji odniósł się do sprawy policyjnej interwencji wobec ciężarnej Joanny z Krakowa.

- Ten wstrząsający obraz to coś więcej, niż kolejny dramat Polki w państwie rządzonym przez PiS. Kolejny, bo wszyscy pamiętamy zdarzenia związane z opresyjną, agresywną obecnością PiS-u w miejscach, w których powinna być pacjentka, lekarz, rodzina. Nikt więcej - powiedział Donald Tusk. Jak podkreślił, Joanna z Krakowa była "otoczona przez policję, przy współpracy z prokuratorem, upokarzana".

 

Tusk wspomniał o ciężarnych kobietach, które zmarły w szpitalach w Pszczynie, Częstochowie i Nowym Targu. - Te kobiety spotkały się z bezdusznością machiny państwowej, PiS-owską ideologią - stwierdził.

 

- Polska pod rządami PiS to nie tylko prokurator, policjant, ksiądz w szpitalu czy w gabinecie ginekologicznym. To nie tylko okrutna kontrola, która czasami doprowadza do tragedii, która sparaliżowała strachem polskie lekarki i polskich lekarzy. To też zakusy PiS-owskiej władzy i osobista potrzeba Kaczyńskiego i Ziobry, żeby wchodzić z buciorami w nasze, wasze życie w każdym aspekcie - dodał. 

 

- Jest rzeczą niezwykle ważną, żebyśmy wszyscy zrozumieli, że te jesienne wybory będą decydowały o tym, jaką Polska stanie się w październiku. Nie trzeba dużej wyobraźni. Wystarczy przeczytać to, co przygotowali w projektach. Zarówno PiS jak i Konfederacja. Chodzi o życie każdego i każdej z nas. W domu, w szkole, w sypialni, w kościele - powiedział Tusk.

 

ZOBACZ: Sondaż IBRiS dla "Wydarzeń": Rośnie poparcie dla Konfederacji. Zjednoczona Prawica nadal na czele

 

Szef PO zapowiedział, że 1 października odbędzie się "marsz miliona serc". - Jeśli pół miliona ludzi dało nadzieję, to ten milion w Warszawie 1 października da już naprawdę pewność zwycięstwa - powiedział.

 

- Nie pozwolimy na to, żeby to zło panoszyło się nie tylko na szczytach władzy, ale też w naszym codziennym życiu. Bardzo liczę na waszą obecność - dodał.

 

"Atak prokuratury i policji na kobietę szukającą pomocy w szpitalu to dopiero początek. Chcesz głosować na PiS lub Konfederację? Powiedz to tchórzu w twarz swojej żonie, dziewczynie, córce!" - napisał wcześniej Tusk na Twitterze.

 

Ciężarna o interwencji policji

We wtorek "Fakty TVN" opublikowały materiał dotyczący sprawy pani Joanny. Kobieta opowiedziała, że zdecydowała się zażyć tabletki poronne, ponieważ ciąża miała zagrażać jej zdrowiu. Kiedy poczuła się źle, o wszystkim miała poinformować swoją lekarkę. Kobieta została zabrana do szpitala. Z jej opowieści wynika, że na miejscu czekali na nią policjanci.


- Kazano mi się rozebrać, robić przysiady i kaszleć. Rozebrałam się. Nie zdjęłam majtek, ponieważ wciąż jeszcze krwawiłam i było to dla mnie zbyt upokarzające, poniżające, i wtedy właśnie pękłam, wtedy wykrzyczałam im w twarz: czego wy ode mnie chcecie - powiedziała.


W materiale wypowiedział się także lekarz szpitalnego oddziału ratunkowego, do którego trafiła kobieta. - Czterech mężczyzn pilnowało jednej, przestraszonej kobiety. Utworzyło kordon wokół pacjentki, utrudniało nam to pracę. Oni nie byli w stanie podać, dlaczego ta pacjentka jest przez nich zatrzymywana - powiedział.

Policjant o interwencji wobec ciężarnej

 - 27 kwietnia dostaliśmy zgłoszenie od lekarza psychiatrii, zadzwonił na numer 112 i poinformował nas, że jego pacjentka dokonała aborcji i chce popełnić samobójstwo. Przekazał nam adres kobiety, pod który wysłana została karetka pogotowia i patrol policji - powiedział mł. insp. Sebastian Gleń, rzecznik małopolskiej policji w rozmowie z Interią.


Po przybyciu na miejsce kobieta została zabrana przez karetkę pogotowia i przewieziona do szpitala przy ul. Wrocławskiej. Asystować miał w tym radiowóz policyjny. Tam po przeprowadzeniu wstępnych badań kobieta miała zostać przewieziona do szpitala im. Narutowicza, gdzie mieścił się oddział ginekologiczny.

 

Czytaj więcej: Interwencja wobec ciężarnej Joanny. Policja przedstawia swoją wersję

 

Z opowieści policjanta wynika, że funkcjonariusze, którzy dotychczas brali udział w interwencji, zostali odwołani, a do szpitala im. Narutowicza został wysłany inny patrol. Jak tłumaczy rzecznik, policjanci przybyli na miejsce przed karetką, ponieważ mieli po prostu bliżej. To właśnie stąd, jak wyjaśnia, kobieta mogła odnieść wrażenie, że policjanci na nią czekali.

- Z uwagi na to, iż istniało podejrzenia popełnia przestępstwa w postaci udzielania kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży poprzez środki pochodzące z nielegalnego źródła, zachodziła konieczność zabezpieczenia urządzeń, które kobieta używała do finalizowania transakcji zakupu tych środków. Jednocześnie policjanci musieli sprawdzić, czy kobieta nie posiada przy sobie środków pochodzących z niewiadomego źródła, które po zażyciu mogłyby zagrażać jej życiu - wyjaśniał mł. insp. Gleń. 

Interwencja policji wobec ciężarnej Joanny. Naczelna Izba Lekarska zabrała głos

Do sprawy odniosła się także Naczelna Izba Lekarska.

 

"Wobec ujawnionej wczoraj sytuacji która spotkała Panią Joannę Samorząd prowadzi postępowanie wyjaśniające" - poinformowano.

 

 

"Wedle uzyskanych przez nas informacji służby zostały zawiadomione ws podejrzenia próby samobójczej. Lekarz, który podejrzewa taką próbę, ma obowiązek powiadomić odpowiednie służby, by ratować zagrożone życie. Rozmowy z dyspozytorem 112 są nagrywane, stąd jest to do zweryfikowania (treść zawiadomienia). W przypadku naruszenia tajemnicy lekarskiej odpowiedni Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej rozpocznie postępowanie w sprawie" - dodano. 

an / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie