"Graffiti". Tomasz Siemoniak: W rządzie lewa ręka nie wie, co robi prawa
- Dlaczego z Mateuszem Morawieckim nie było premiera Ukrainy? - pytał Tomasz Siemoniak (PO), nawiązując do wizyty szefa rządu RP na Wołyniu. Komentował też rezygnację PiS z rozporządzenia migracyjnego. - Coś było na rzeczy, skoro Jarosław Kaczyński przedstawił to jako dowód skuteczności rządu - mówił. Jak zapewnił, KO "nie podłożyła się", nie delegując nikogo na spotkanie ws. migrantów.
Po krytyce, jaka padła z ust opozycji wobec rozporządzenia migracyjnego, rząd wycofał się z tego dokumentu. Przewidywano w nim m.in., że do Polski rocznie trafi co najmniej 400 tysięcy migrantów.
PO przekonuje, iż Donald Tusk w internetowych filmikach obnażył hipokryzję PiS wobec polityki migracyjnej. Spotkały się one jednak z negatywnym przyjęciem m.in. wśród członków Lewicy. W rozmowie z "Wydarzeniami" Polsatu skrytykował je również były polityk PO John Godson, który był pierwszym czarnoskórym posłem w polskim Sejmie.
O nagrania Tuska był pytany Tomasz Siemoniak w piątkowym "Graffiti". Zapewnił, że Tusk "jest tak samo otwarty i tolerancyjny" jak wtedy, gdy Godson był posłem. - Pozdrawiam go, z pewnością nie zna całego kontekstu - uznał gość Dariusza Ociepy.
Ilu migrantów powinno trafić do Polski? "Skąd polityk opozycji ma to wiedzieć"
Zdaniem Siemoniaka "coś było na rzeczy", skoro wicepremier Jarosław Kaczyński wycofanie rozporządzenia "przedstawił jako dowód skuteczności rządu". - Oznacza to, że w rządzie ręka lewa nie wie, co robi prawa, bo takie rozporządzenie jest szykowane, a z drugiej strony trwa kampania przeciw uchodźcom i imigrantom - zauważył.
ZOBACZ: Rozporządzenie migracyjne. Jarosław Kaczyński: Inicjatywa była zdecydowanym błędem
Na uwagę prowadzącego, że w Polsce, zmagającej się z pogłębiającym kryzysem demograficznym, będą potrzebne nowe ręce do pracy, odparł: - Potrzebujemy mądrej i przemyślanej polityki imigracyjnej, w której nie będziemy biegać od ściany do ściany, jak w ostatnich latach, tylko będzie to zaplanowane, przyjęte w zgodzie politycznej.
W jego ocenie "problem polega nie na liczbie" migrantów, jaka miałaby trafić do Polski. Nie chciał jednak powiedzieć, ilu cudzoziemców trafiłoby do Polski, jeśli decyzję podejmowałaby PO. - Skąd polityk opozycji ma powiedzieć jakieś liczby? To sprawa rządu - bronił się.
Zapewnił, iż wyborcy PO nie zrezygnują z popierania tej partii po dwóch wideo Tuska. - Doskonale rozumieją, o co chodzi i widzą grę PiS-u. To, że dwa kolejne filmy (lidera Platformy) cieszą się ogromną popularnością, znaczy, że powiedział to, co wielu Polaków czuje - stwierdził.
Puste krzesło dla KO na spotkaniu z premierem. "Wszystko szyte tak grubymi nićmi"
Nikt z Koalicji Obywatelskiej nie zjawił się na czwartkowym spotkaniu ws. migrantów, zorganizowanym przez premiera. Tuż po jego zakończeniu politycy PiS opublikowali w sieci zdjęcie pustego krzesła przygotowanego dla Borysa Budki, szefa klubu KO.
ZOBACZ: Zakończyło się spotkanie premiera z opozycją ws. migrantów
Siemoniak na pytanie, czy jego ugrupowanie "nie podłożyło się" w ten sposób, zaprzeczył. - To jest tak grubymi nićmi szyte... Sam Jarosław Kaczyński powiedział w wywiadzie kilka dni temu: "Narzuciliśmy temat imigrantów". To wszystko od początku do końca nie jest prawdziwe - ocenił.
Jak dodał, nie ma sensu "chodzić do człowieka, który w ciągu ostatnich dni mówi o 'grupie Webera', opowiada niestworzone historie, nie chce poważnie porozmawiać". Zapytany, czy w KO nie powstał pomysł, by na spotkanie z Morawieckim delegować Donalda Tuska, przyznał, że tak, "ale w tym przypadku nie miałoby to większego sensu".
- Morawiecki mówił, że jak przyjadą politycy PO do Stalowej Woli to będą obici. Pojechałem do Stalowej Woli, nie bałem się, nikt nas nie obił - przypomniał.
Morawiecki czci pamięć ofiar Wołynia. Siemoniak: Dlaczego nie było z nim premiera Ukrainy?
W piątek szef rządu RP zjawił się z niezapowiedzianą wizytą w Ukrainie. Na terenie dawnej polskiej wsi Ostrówki, której mieszkańcy zostali zamordowani w trakcie rzezi wołyńskiej, wraz z potomkiem zabitych wkopał drewniany krzyż i złożył przed nim kwiaty.
- Trzeba takie rzeczy robić, premier musi zwracać uwagę na rocznice, czy rzeczy bardzo ważne w pamięci historycznej. Pytanie, dlaczego nie było z nim premiera Ukrainy? To byłoby w zupełnie innym wymiarze, gdyby upamiętnienie było wspólne - skomentował Siemoniak.
ZOBACZ: Ukraina. Premier Mateusz Morawiecki wkopał krzyż poświęcony ofiarom rzezi wołyńskiej
Jego zdaniem w szczególnej sytuacji po napaści Rosji na Ukrainę ważne by było, gdyby władze w Kijowie "znalazły jakąś właściwą dla siebie formułę, aby podkreślić: 'Pamiętamy, wiemy, kto to zrobił (zbrodnię wołyńską - red.), ale ważne jest dziś, jutro i w imię przyszłości, polsko-ukraińskich relacji chcemy powiedzieć to i to'".
- Złym sygnałem był niedawny wywiad prezesa ukraińskiego IPN, który próbował się targować, wskazywać sprawy w Polsce. Jestem przeciwnikiem transakcyjności w takich sprawach - zwrócił uwagę gość "Graffiti".
Jak dodał, dyplomację ocenia się po efektów, a "ich nie widać". - Chciałbym, aby ukraińska opinia społeczna od swoich przywódców widziała, o co w tej sprawie chodzi - podsumował kwestię Wołynia.
Wcześniejsze odcinki "Graffiti" można obejrzeć tutaj.