"Interwencja". Z dziecięcymi wózkami do autobusu. Kierowcy nie chcą ich zabierać
Matka sześciorga dzieci nie może przejechać kilkunastu kilometrów autobusem ze swojej miejscowości do Góry Kalwarii na Mazowszu. Kierowcy odmawiają, bo kobieta zabiera dzieci w dwóch wózkach, a pojazd przystosowany jest do przewożenia jednego. ZTM rozkłada ręce, tłumacząc, że taki ma tabor w tej okolicy. Materiał "Interwencji".
36-letnia pani Anna razem z partnerem i sześciorgiem dzieci mieszka w niewielkiej wsi pod Warszawą. Niedawno rodzina przeprowadziła się tam z oddalonej o około 15 kilometrów Góry Kalwarii.
- Mieszkaliśmy w Górze Kalwarii, wszystko mieliśmy na miejscu, ale problem był w małym mieszkaniu, nie spełniało warunków. Pan burmistrz stanął na głowie, żeby poprawić nasze warunki mieszkaniowe i dostaliśmy mieszkanie na Łubnej. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego mieszkania, lecz pojawił się inny problem – tłumaczy Anna Kurowska.
Kierowca autobusu wezwał policję
Rodzina nie ma samochodu. Pani Anna, aby dotrzeć do miasta z dziećmi, musi korzystać z komunikacji miejskiej. Spacer na przystanek autobusowy to skomplikowana operacja logistyczna. Kobieta musi prosić kogoś o pomoc, aby zabrać ze sobą najmłodsze dzieci, bo prowadzi dwa wózki: jeden podwójny i gondolę z 7-miesięcznym dzieckiem. Jednak większym problemem okazuje się samo wejście do autobusu. Kierowcy odmawiają wstępu ze względu na zbyt dużą liczbę wózków.
ZOBACZ: "Interwencja". Szokujące zachowanie policji. Mieli pomóc, a zatrzymali na 48 godzin
- Gdy muszę zabierać dzieci ze sobą, to łatwiej to zrobić w wózkach, niż miałyby mi się po prostu rozbiegać. Jest to dla mnie duże ułatwienie i przede wszystkim dla dzieci wygoda, komfort. Pan kierowca utrudnia nam przejazdy z dwoma wózkami – mówi pani Anna.
Kobieta nagrała zachowanie kierowcy:
- Koniec jazdy, jest zgłoszone do ZTM-u, koniec, policja przyjedzie.
- A o co chodzi, że koniec jazdy?
- Jeden wózek może tylko jechać.
- Drugi mój będzie.
- Nie, drugi musi być złożony.
- Nie składa się wózek, a dzieci?
- Są pasy dla dzieci przygotowane do przewożenia?
- Ale nie krzycz na mnie. Co ty, z gówniarzem masz do czynienia?
- Nie będę za kogoś odpowiadał.
- Niech mi pan pokaże przepis, gdzie coś takiego jest.
- Przyjedzie policja, to pani pokaże.
- Robert, czy my będziemy w więzieniu?
- Takich nieprzyjemnych incydentów było około pięciu. Dwa razy została wezwana do nas policja, było to bardzo upokarzające. Jeżeli się spóźniamy, to nam przepadają terminy u lekarzy. Marcinek jest diagnozowany pod kątem cech autyzmu, Anastazja ma problemy ze wzrokiem, czekają ją operacje. Muszę zabierać wszystkie dzieci, każde ma inny problem. Staram się pozałatwiać jak najwięcej spraw, jak wyjeżdżam, ponieważ te wyprawy są naprawdę bardzo ciężkie i bardzo stresujące - komentuje Anna Kurowska.
Nieprzystosowane autobusy
Kierowca autobusu tłumaczy, że ten konkretny pojazd nie jest przystosowany do przewożenia dwóch wózków, a on zmuszony jest przestrzegać regulaminu ZTM. Pani Anna poprosiła o pomoc Urząd Miasta i Gminy w Górze Kalwarii, który odpowiada za zapewnienie komunikacji publicznej.
- Podpisaliśmy umowę z Zarządem Transportu Miejskiego i to tylko od dobrej woli warszawskiego ZTM-u zależy, czy te autobusy będą dostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnościami czy potrzeb rodzin wielodzietnych. Moim zdaniem ZTM powinien zmienić tabor na taki, który odpowiadałby potrzebom mieszkańców i choćby potrzebom tej konkretnej pani, która nie ma jak przejechać z dziećmi tym autobusem – mówi Mateusz Baj, zastępca burmistrza Góry Kalwarii.
ZOBACZ: "Interwencja". Auto przepadło w komisie. Musi opłacać OC i mandaty
- Ta linia jest obsługiwana przez firmę, która ma tego typu tabor, dlatego tylko takie autobusy możemy na tę linię wysyłać. W nich jest tylko po jednym miejscu, w którym ten wózek można bezpiecznie przewieźć. Niestety taka jest konstrukcja autobusu – informuje Tomasz Kunert, rzecznik prasowy warszawskiego Zarządu Transportu Miejskiego.
"Zadziałała magia telewizji"
Spróbowaliśmy z panią Anną i jej dziećmi przejechać autobusem linii L13, w którym miała problem z przejazdem. Tym razem podróż odbyła się bez zakłóceń:
- Panie kierowco, co się stało? Wzywaliście na nas policję? Nie mogliśmy jeździć? A dziś mogliśmy przejechać inaczej.
- No bo ja już nie mam zamiaru się z wami kłócić, dla świętego spokoju.
- Czyli już pan będzie ich zabierał teraz?
- Tak.
- Być może zadziałała magia telewizji. W tym konkretnym autobusie jest jedno miejsce na wózek, ale w przypadku, gdy tych wózków jest więcej, kierowca może ponieść odpowiedzialność za ewentualne szkody. To jest odpowiedzialność prowadzącego pojazd – mówi Tomasz Kunert, rzecznik prasowy ZTM.
Cały materiał "Interwencji" obejrzysz tutaj.
Czytaj więcej