Sopot: Policjanci uratowali psy z nagrzanego auta. Właściciel zostawił je na osiem godzin
Policjanci z Sopotu uratowali dwa psy z nagrzanego auta. Psy skomlały i mocno dyszały. Na szczęście funkcjonariuszom udało się opuścić szyby i wyciągnąć pieski na zewnątrz. Udało się także ustalić ich nieodpowiedzialnego właściciela, który został już przesłuchany. Może mu grozić nawet dwa lata pozbawienia wolności.
W środę około godziny 14:00 policjanci z KMP w Sopocie dostali zgłoszenie o psach uwięzionych w aucie. O sytuacji poinformowali pracownicy kempingu, na którego terenie stał pojazd. Widzieli oni wcześniej psy, ponieważ nie udało im się ustalić ich właściciela wezwali policję.
Po przyjeździe mundurowych na miejsce okazało się, że szyby samochodu są zasłonięte materiałem, a tylne okno jest uchylone na około 1,5 centymetra. Gdy zbliżyli się do auta usłyszeli skomlenie i mocne sapanie psów. Udało się im opuścić lekko uchyloną szybę bez jej wybijania i wyciągnąć psy na zewnątrz.
Zwierzęta nie mogły nawet podejść do okna, ponieważ znajdowały się w kojcu, przypięte smyczami, które przytrzasnął bagażnik. Jeden z przechodniów potwierdził policjantom, że psy znajdowały się w aucie od samego rana. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że psy były w samochodzie od godziny 6:00.
ZOBACZ: Bułgaria: Spędzi 2 tygodnie w szklanym pomieszczeniu. "To eksperyment psychologiczny"
Na dworze było wtedy około 26 stopni Celsjusza. Po uratowaniu zwierząt natychmiast dano im pić. Następnie mundurowi zabrali psy do weterynarza. Później jeden z interweniujących policjantów zabrał je do domu, gdzie zajęła się nimi jego rodzina.
Właściciel zamknął je w aucie. Ledwo wytrzymały upały
Samochód, w którym przebywały zwierzęta posiadał niemieckie tablice.
- Jak się potem okazało poruszał się nim obywatel Polski, mieszkaniec województwa świętokrzyskiego. Wczoraj zgłosił się na Komendę Miejską i został przesłuchany - przekazała oficer prasowa KMP w Sopocie podkom. Lucyna Rekowska. Policja ustala, czy mężczyzna powierzył opiekę nad psami komuś innemu, czy nikt do nich nie zaglądał przez około osiem godzin.
ZOBACZ: Dolnośląskie: Kierowca chciał uratować kota na drodze. "Trochę szalone to było"
Jeżeli zgromadzone w sprawie dowody wykażą, że właściciel samochodu naraził psy na bezpośrednie zagrożenie utraty życia lub zdrowia 52-letniemu mężczyźnie będzie groziła kara grzywny, ograniczenia wolności lub dwa lata więzienia.