Lwów. Mieszkanka po najgorszym ataku na miasto: Ludzie ignorują alarmy

Polska
Lwów. Mieszkanka po najgorszym ataku na miasto: Ludzie ignorują alarmy
Państwowa Straż Pożarna obwodu Lwowskiego/YouTube/Kanał Polityczny
Mieszkanka Lwowa na Kanale Politycznym opowiadała o czwartkowym ostrzale miasta

- Gdyby ludzie się tam ukryli, to nic by im się nie stało - mówiła w Kanale Politycznym o czwartkowym ostrzale Lwowa mieszkająca tam Polka Ewelina Rybko. Tłumaczyła, że czujność lwowian została uśpiona i gdyby nie ignorowanie alarmów przeciwlotniczych, można byłoby uniknąć tragicznego bilansu tego ataku.

Do ataku Rosjan doszło około godziny drugiej w nocy. Na terenie większości obwodów Ukrainy obowiązywał alarm przeciwlotniczy.

 

- Dzisiejsza noc, może nie dla wszystkich, ale dla większości będzie to przypomnienie, że gdy słychać alarm to trzeba szukać schronu. Słyszałam rano, że schron w tym budynku ocalał, nic się z nim nie stało. Gdyby ludzie się tam ukryli, to nic by im się nie stało - mówiła Ewelina Rybko, Polka mieszkająca we Lwowie. Dzisiejsza noc była jedną z najstraszniejszych w mieście od początku pełnoskalowej inwazji Rosji.

"Słyszałam pierwsze dźwięki wybuchu"

Według relacji mieszkanki, lot pocisków Kalibr i uderzenia były bardzo wyraźnie słyszalne, nawet w pewnej odległości od miejsca wybuchu. 

 

- Miejsce wybuchów było 2,5 kilometra od mojego domu. Wydaje się, że to jest daleko, ale słychać było bardzo mocno, jakby to się wydarzyło tuż obok. W moim budynku nie jest nic uszkodzone, ale przy trzecim uderzeniu, zapewne fala uderzeniowa spowodowała otwarcie wszystkich drzwi w mieszkaniu. Nic poważnego się nie stało, ale było to odczuwalne - mówiła. 

 

 

- Słyszałam pierwsze dźwięki wybuchu. Od razu poszłam na korytarz, reguła dwóch ścian. Myślałam, że w taki sposób będę spokojniejsza i bezpieczniejsza. W ciągu 10-15 minut usłyszałam drugie i trzecie uderzenie. Być może się pomyliłam, ale wydaje mi się, że słyszałam łącznie cztery. Rano z mediów usłyszałam, że były tylko trzy. Bardzo szkoda ludzi, bardzo dużo mieszkań zostało zniszczonych - dodała. 

"Ludzie nie stosują się do alarmów" 

Zdaniem Eweliny Rybko, tragiczny bilans pokazuje smutną rzeczywistość wojny na zachodzie Ukrainy, czyli m.in. brak stosowania się mieszkańców regionu do ogłaszanych alarmów.

 

- Dzisiejsza noc, może nie dla wszystkich, ale dla większości będzie to przypomnienie, że gdy słychać alarm to trzeba szukać schronu. Słyszałam rano, że schron w tym budynku ocalał, nic się z nim nie stało. Gdyby ludzie się tam ukryli, to nic by im się nie stało - stwierdziła. 

 

ZOBACZ: Atak na Lwów. Mer Andrij Sadowy: Sytuacja jest bardzo ciężka

 

Według niej, w mieście od samego rana panuje bardzo ponura atmosfera. 

 

- Mer miasta Lwowa ogłosił, że dwa najbliższe dni będzie trwać żałoba. Rano wyszłam do centrum, widać było w oczach ludzi niepokój. Było zupełnie inaczej niż wczoraj, czy przedwczoraj. Widać, że ludzie są bardzo smutni i przeżywają to. Niemniej trzeba żyć dalej, iść do pracy, bo nie możemy stać w miejscu - podsumowała.

Pociski Kalibr uderzyły we Lwów

Ukraińska Państwowa Służba ds. Sytuacji Nadzwyczajnych poinformowała w czwartek po południu, że liczba ofiar rosyjskiego ataku na budynek mieszkalny wzrosła do pięciu, 36 osób jest rannych, a siedem zostało uratowanych spod gruzów. 

 

Ewakuowane zostały 64 osoby.

 

"To największy atak na cywilną infrastrukturę Lwowa od początku inwazji" - przekazał w Telegramie mer Lwowa Andrij Sadowy. 

 

Rakieta trafiła w budynek mieszkalny. Rosjanie przyprowadzili atak przy użyciu pocisków manewrujących Kalibr. Ukraińcy przechwycili siedem z 10 wystrzelonych. 

ap/dk / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie