Racibórz. Pijany pacjent zaatakował ratowniczki. Musiały uciekać z karetki
Dwie ratowniczki i jedna studentka ratownictwa zostały zaatakowane przez pacjenta. Do incydentu doszło w karetce, w drodze do szpitala. Okazało mężczyzna był pijany. Kobiety zostały ranne. "Apeluję o zastanowienie się wielokrotnie, kim dla państwa jest Zespół Ratownictwa Medycznego" - czytamy w oświadczeniu kierownika pogotowia ratunkowego w Raciborzu.
Zdarzenie miało miejsce 30 czerwca w Raciborzu. Przed godziną 15:00 zespół pogotowia, w którego skład wchodziły dwie ratowniczki i jedna studentka trzeciego roku ratownictwa, pojechał na miejsce wezwania. Ratowniczki zajęły się poszkodowanym mężczyzną, który wykazywał niedowład prawej strony ciała. Był nieprzytomny, a obok niego leżał rower.
ZOBACZ: Chcą ratować ludzi, ale nie mogą. Luka w prawie o ratownikach medycznych
Według oceny ratowniczek poszkodowany był pijany. "W związku z brakiem reakcji na jakiekolwiek bodźce zewnętrzne ze strony pacjenta, zespół podjął decyzję o przewozie chorego do izby przyjęć naszego szpitala" - napisano w oświadczeniu Ratownictwa Medycznego w Raciborzu, opublikowanym na Facebooku.
Pijany mężczyzna zaatakował w karetce. Okaleczył ratowniczki kawałkiem szkła
W trakcie transportu, mężczyzna nagle oprzytomniał i zaczął być bardzo agresywny. Według relacji ratowniczek poszkodowany kopał i szarpał załogę. Dodatkowo, okaleczył kobiety kawałkiem szkła.
ZOBACZ: Wschowa: Atak na policjanta. 18-latek próbował ugodzić nożem funkcjonariusza
Załoga natychmiast wezwała policję, jednak według przekazu ratownictwa, pomoc długo nie przyjeżdżała. Zespołowi udało się zatrzymać ambulans i wraz z pacjentem wydostać się z karetki.
"Dzięki przypadkowo zatrzymanym świadkom udało się pacjenta obezwładnić, dopiero po dłuższym okresie czasu na pomoc przybył wielokrotnie wzywany patrol policji oraz drugi zespół RM" - przekazało ratownictwo na swoim Facebooku.
Atak na ratowniczki. "Apeluję o zastanowienie się"
Pacjent po wytrzeźwieniu został zwolniony do domu. Ratownicy medyczni w trakcie udzielania pomocy są traktowani jako funkcjonariusze publiczni. Cała sytuacja wzburzyła środowisko medyczne. Na szczęście stan rannych kobiet nie zagrażał ich życiu, a atak nie przyniósł poważnych uszczerbków na zdrowiu. Obecnie kobiety przebywają na zwolnieniu lekarskim.
ZOBACZ: Beskidy: Żmije na szlakach. Ratownik GOPR radzi, jak uniknąć ataku
"Niestety brak rozwiązań systemowych powoduje, że równie ważna pomoc psychologiczna musi być organizowana we własnym zakresie. Tego typu sytuacje wywierają ogromny wpływ na psychiczną stabilizację Ratownika, oraz powodują, że poziom stresu przekracza wszelkie uznane normy. Ratownictwo w Polsce cierpi na brak systemowych rozwiązań takich sytuacji" - dodano w oświadczeniu.
Do opisu sytuacji zostało dołączone oficjalne oświadczenie Kierownik Pogotowia Ratunkowego w Raciborzu.
ZOBACZ: Brakuje ratowników wodnych. WOPR nadal rekrutuje
"Jako Kierownik Raciborskiego Pogotowia Ratunkowego, jest mi niezmiernie przykro, że taka sytuacja dotknęła moją załogę, ponieważ znam bardzo dobrze ich zaangażowanie, poświęcenie i bezinteresowną empatię, oraz potrzebę niesienia pomocy drugiemu człowiekowi. Nagrodą za to był stek wyzwisk, obelg oraz fizyczna przemoc, łącznie z obrażeniami wymagającymi interwencji chirurgicznej. Apeluję o zastanowienie się wielokrotnie, kim dla państwa jest Zespół Ratownictwa Medycznego, czy po prostu zwykłym kolorowym ambulansem, ludźmi ubranymi w pomarańczowe mundurki. Zapewniam państwa, że jesteśmy wysoce wykwalifikowanymi fachowcami w swojej dziedzinie tj. w sytuacjach kryzysowych, oraz zagrożenia i ratowania życia ludzkiego" - przekazała.