Kredyt dwa procent na mieszkanie. Co za niego kupimy?
Ten temat budzi ogromne zainteresowanie i trudno się dziwić. Własne mieszkanie to poważna sprawa. Reporter "Wydarzeń" policzył, co i gdzie można kupić z kredytem dwa procent. W dużych miastach, w dobrych dzielnicach - tylko klitkę ale w mniejszych wystarczy na rodzinne, spore mieszkanie.
Rządowy program "Bezpieczny kredyt dwa procent" działa od poniedziałku.
To stałe oprocentowanie - dwa procent przez 10 lat. Warunki? Wiek kredytobiorcy to maksymalne 45 lat, kwota kredytu nie większa niż pół miliona dla singla; dla rodziny - 600 tysięcy złotych. Można do tego doliczyć wkład własny - do 200 tysięcy złotych.
ZOBACZ: Waldemar Buda: Nie wiedziałem, że Donald Tusk tańczy na rurze
- Już pierwszej doby wywołał niemałe poruszenie. Zainteresowało się nim 12 tysięcy osób - dzwoniło, pobrało formularze lub umawiało się na spotkanie - mówił w "Gościu Wydarzeń" minister rozwoju i technologii Waldemar Buda.
Kredyt dwa procent. Co za niego kupimy?
To wszystko ma pomóc w kupnie pierwszego mieszkania - nowego albo z rynku wtórnego.
Pytanie co kupimy za "tani" kredyt, gdy na przykład w Warszawie średnia cena za metr to ponad 13 tysięcy złotych. Zgodnie z wyliczeniami reportera "Wydarzeń", w stolicy za 800 tysięcy złotych, czyli maksymalną kwotę kredytu z rządowego programu razem z wkładem własnym, kupimy około 60 metrów kwadratowych.
- Większych lokali należy szukać w tańszych dzielnicach - Białołęce, Ursusie - podkreślił Jarosław Sadkowski, główny analityk Expander Advisors.
WIDEO: Kredyt dwa procent. Co kupimy?
W Opolu za wspomniane 800 tysięcy złotych można kupić niemal dwa razy większe mieszkanie - 114 metrów kwadratowych.
Za "bezpieczny kredyt" można także postawić nieco ponad stumetrowy dom z wykończeniem. - Średni koszt jego budowy do stanu surowego to trzy-trzy i pół tysiąca złotych - wymieniła Ewelina Meller z firmy budowlanej New-House.
Trzeba jeszcze dodać działkę - ta w rządowym programie może być "wkładem własnym".
Kredyt 2 procent. Buda kontra Zandberg
- Jeżeli nie wprowadzilibyśmy tego programu, za trzy lata mieszkania mogłyby dramatycznie zdrożeć, gdyż deweloperzy nie wybudowaliby ich 250 tysięcy w tym roku, tak jak w ubiegłym - tłumaczył Waldemar Buda.
Według ministra - bez rządowego programu doszłoby do zapaści na rynku nieruchomości. Jak wylicza - rocznie wybudowanoby ponad 100 tysięcy mieszkań mniej.
Adrian Zandberg z Lewicy Razem odniósł się do tej kwestii w "Graffiti".
- Zacznijmy od tego, że pan minister Buda powinien się zdecydować. Albo twierdzi, że jego program będzie mieć duży wpływ na rynek mieszkaniowy (...) i bardzo mi przykro, ale on jest tak skonstruowany, że pchnie w górę ceny mieszkań - uważa polityk.
- Albo, jeżeli twierdzi, że program nie ma żadnego znaczenia, jest marginalny i w ogóle nic nie znaczy, to tak naprawdę nie ma się czym zajmować, bo mówimy o jakiejś garstce ludzi, którym pomożemy, w chwili, kiedy jest morze ludzi (potrzebującym pomocy - red.) - mówił dalej.
Czytaj więcej