Atak na Kramatorsk. Polski świadek uderzenia: Restauracja została zrównana z ziemią
- Uderzono w najpopularniejszą restaurację w Kramatorsku. To miejsce spotkań dziennikarzy, wolontariuszy i wojskowych - mówi Wojciech Grzędziński, polski fotograf przebywający w Ukrainie. Świadek ataku w Kramatorsku opowiedział o tragicznych skutkach uderzenia rosyjskiej rakiety.
Według najnowszych danych do dziesięciu wzrosła liczba ofiar śmiertelnych ataku rakietowego w mieście Kramatorsk w obwodzie donieckim. Rannych zostało 61 osób.
Jak mówił Wojciech Grzędziński, miejsce w które uderzyło rosyjskie wojsko jest bardzo popularne i stąd tak duża liczba poszkodowanych. W pizzerii często spotykali się nie tylko lokalni mieszkańcy, ale także osoby przybywające z zewnątrz.
- Jest największą restauracją w Kramatorsku, miejscem spotkań dziennikarzy, wolontariuszy, lokalnych mieszkańców i wojskowych - stwierdził.
Rosyjska rakieta, naprowadzona przez rosyjskiego agenta, uderzyła precyzyjnie w budynek restauracyjny.
- Cały lokal zawalił się do poziomu ziemi. W głównej sali zawalił się sufit, który pogrzebał wszystkich będących w środku - mówił Grzędziński.
WIDEO: Relacja polskiego światka ataku rakietowego na Kramatorsk
Brak reakcji na syreny alarmowe
Polski fotograf przebywający w Kramatorsku przyznał, że pomimo stałych komunikatów władz, miejscowi nie reagują już na syreny alarmowe. Te pojawiają się tak często, że całkowicie sparaliżowałyby życie w regionie.
- Tutaj syreny alarmowe słychać praktycznie non stop. Właściwie gdyby ludzie chowali się przy każdej syrenie, to nie mieliby szans na jakiekolwiek funkcjonowanie - podkreślił.
- Ludzie po prostu na to nie reagują - dodał.
Czytaj więcej