"Interwencja". "Zostałem zhańbiony". Szanowany policjant skazany za łapówki
Zbigniew Jopek przez prawie 30 lat był szanowanym oficerem miejscowej drogówki. Stawiano go za wzór dla innych funkcjonariuszy. Po pościgu zatrzymał m.in. pirata drogowego „Froga”. Dziś jest pozbawionym prawa do emerytury przestępcą. Materiał "Interwencji".
Zbigniew Jopek ma 54 lata. Mieszka w Jędrzejowie – niewielkim mieście w województwie świętokrzyskim. Przez prawie 30 lat był oficerem miejscowej drogówki. Został skazany za przyjęcie trzech łapówek o łącznej wartości 250 zł. Problem w tym, że oprócz dość mętnych zeznań, na jego winę nie ma żadnych innych dowodów.
ZOBACZ: Gorzów Wielkopolski. Pijany maszynista prowadził pociąg. Policję wezwała pasażerka
- Zapraszam was na przejażdżkę, będzie to przejażdżka po historii mojego życia. To historia o głupocie i niesprawiedliwości, jak można każdego uczciwego człowieka załatwić – opowiada Zbigniew Jopek.
- Był nagradzany za ponadprzeciętne zaangażowanie w policji. Ale to wszystko teraz już zostało przekreślone – mówi Daniel Jopek, syn pana Zbigniewa.
Pościg za "Frogiem"
Jest 14 lutego 2014 roku. Pan Zbigniew jak co dzień wyjeżdża na patrol. Około południa na horyzoncie pojawia się biały mercedes. Jedzie w nim Robert N. - pseudonim „Frog” - słynny w całej Polsce pirat drogowy.
- On sam sobie wymierza to, co wolno, a czego nie wolno na drodze, i uważa, że jest tak rewelacyjny, że przepisy go ograniczają w sposób niesłuszny. Krzywdzą go wręcz – opowiada o „Frogu” oficer operacyjny policji.
ZOBACZ: Co dalej z Grupą Wagnera? Prigożyn zabrał głos
- Zobaczyłem go w lusterku, pomachałem lizakiem, a on wtedy wyprzedził nas i rozpoczął się pościg. Odbyłem ich kilka w swoim życiu, ale ten był wyjątkowy. Najtrudniejszy – przyznaje Zbigniew Jopek.
- 200, 220, 235 kilometrów na godzinę… Jeden błąd i można stracić swoje życie… Albo zabić kogoś – zaznacza Daniel Jopek, syn pana Zbigniewa.
Pościg trwa prawie dwadzieścia minut. Zarówno „Frog”, jak i pan Zbigniew pędzą ponad dwieście kilometrów na godzinę. Jest zima – warunki są trudne. Szybko robi się niebezpiecznie. W końcu „Frog” poddaje się. Pan Zbigniew dokonuje tego, czego nie udało się innym policjantom w Polsce.
- On wtedy rozerwał oponę, uszkodził felgę… Kiedy wysiadł, powiedział, że ucieczka przed policjantami to jest jego hobby. Dostaliśmy nagrodę - 500 złotych. Nie było warto, dziś uważany jestem za bandytę – zaznacza.
Wyprowadzili pana Zbigniewa w kajdankach
Pięć lat po zatrzymaniu „Froga” pan Zbigniew z honorami odchodzi na emeryturę. Razem z synem planuje otworzyć szkołę nauki jazdy. W październiku 2020 roku do jego drzwi nieoczekiwanie pukają jednak policjanci. Chwilę później pan Zbigniew jest już w kajdankach…
- Stanęli tutaj w trzech, oczywiście otoczyli męża, nie wiadomo z jakiego powodu… Po czym położyli na stole chyba wezwanie do prokuratury – wspomina Anna Jopek.
- Nie powiedzieli mi, o co chodzi, tylko żebym się przyznał, to będzie dla mnie lepiej. Do czego mam się przyznać? - opowiada Zbigniew Jopek.
ZOBACZ: Włochy. Europejski wulkan Campi Flegrei na skraju erupcji. Wybuch może mieć tragiczne konsekwencje
Po zatrzymaniu pan Zbigniew zostaje przewieziony do prokuratury. Tam śledczy zarzucają mu, że jako policjant trzykrotnie wziął łapówki od kontrolowanych przez siebie kierowców. Ich kwota łącznie opiewa na - uwaga - 250 złotych. Do przestępstw miało dojść… prawie dwa lata wcześniej.
- Każdy z tych trzech świadków zeznawał po upływie dłuższego czasu. Każde z tych zeznań było opowiadane ze szczegółami. Z drobnymi szczegółami, tak jakby to zdarzenie było wczoraj - mówi Mariusz Zebrzowski, pełnomocnik pana Zbigniewa.
Służb nie zaalarmowały w tej sprawie osoby rzekomo wręczające łapówki, lecz to Biuro Spraw Wewnętrznych Policji się do nich zgłosiło.
- Jest to normalna praktyka, że policja z własnej inicjatywy takie działania podejmuje, bo jest to ustawowy obowiązek – mówi Daniel Prokopowicz z Prokuratury Okręgowej w Kielcach.
Zbigniew Jopek nie wyklucza, że ktoś postanowił go zniszczyć.
Mówią, że trzykrotnie wziął łapówki
Łapówka pierwsza
- Pierwsza kontrola to było przekroczenie prędkości o 16 km/h, za co grozi od 50 do 100 zł mandatu. Natomiast w akcie oskarżenia było, że ja żądałem 300 zł – opowiada pan Zbigniew.
Żona kierowcy, który rzekomo wręczył łapówkę wątpi, by to zrobił: „Mój mąż takie rzeczy?”
ZOBACZ: Rosja. Mieszkańcy Moskwy biją na alarm. Węże wypełzają na place zabaw
Gdy zauważamy, że kierowcy groziło 100-150 złotych mandatu, czyli tyle, ile miał wręczyć policjantowi, dodaje, że dla niej „to też bez sensu”.
- Te wszystkie refleksje, o których pan mówi, które się nasuwają, pozostawiam państwu redaktorom. Natomiast ze mną bardzo proszę, żeby się skupić na tym, co się w tej konkretnej sprawie wydarzyło - tak reaguje na pojawiające się w sprawie wątpliwości Tomasz Durlej z Sądu Okręgowego w Kielcach.
Łapówka druga
- Drugi przypadek to przekroczenie prędkości o 21 km/h. Facet, który jedzie do Częstochowy na jakieś modły – opowiada Zbigniew Jopek. Kierowca miał wręczyć łapówkę siedząc w aucie obok 2-3 osób, które jednak tego nie potwierdzają. - Jest to kompletna bzdura – kwituje pan Zbigniew.
- Ten pan był przesłuchiwany na sali sądowej. Ja zapytałem go, czy leczy się na coś. Odpowiedział, że tak. Ma zaniki pamięci. Zeznał, że miał uraz do policjantów, dlatego że był molestowany przez policjanta, jak był dzieckiem… Każdy może sam sobie wnioski wyciągnąć co do tego – dodaje Mariusz Zebrzowski, pełnomocnik pana Zbigniewa.
ZOBACZ: Pasażer Titana chciał podczas rejsu pobić rekord Guinnessa. Relacja matki zmarłego
Kierowcę badała biegła, która stwierdziła, że jego zeznania należy traktować ze szczególną ostrożnością.
- Od oceny materiału dowodowego jest sąd i prokuratura… Uważam, że prokurator oceniając zeznania zachował szczególną ostrożność – podkreśla Daniel Prokopowicz z Prokuratury Okręgowej w Kielcach.
Łapówka trzecia
- Kurczę, to było siedem lat temu, ja nie wiem, czy ja cokolwiek pamiętam. Coś tam było, tylko że to tak… Ja tam nawet w sądzie się pomyliłem, nie wiem, czy jest sens to opowiadać – mówi trzeci z kierowców, który miał rzekomo wręczyć łapówkę.
Owa pomyłka dotyczy fragmentu zeznania, w którym mężczyzna stwierdził, że pieniądze miał wręczyć w dowodzie rejestracyjnym. Problem w tym, że dokument był tego dnia zatrzymany w Wydziale Komunikacji w Szydłowcu.
- Dlatego ja nie chcę tutaj nic mówić, bo ja nie pamiętam już prawie nic, to był tak krótki epizod w moim życiu, że ja nie pamiętam stamtąd nic. Chyba pięć dych on wtedy wziął – dodaje kierowca.
Ryzyko dla 50 złotych?
Czy nagradzany policjant zaryzykowałby lata służby dla 50 zł? Zwłaszcza, że zawiadamiał wcześniej przełożonych o próbach przekupienia go?
- Osobiście byłem na doprowadzeniu takiego człowieka, który chciał mu wręczyć 300 euro, żeby go puścił. Był gość zatrzymany i doprowadzony był do prokuratury – zaznacza były policjant, kolega pana Zbigniewa.
Reporter "Interewncji": Jeden z mężczyzn, który miał wręczyć łapówkę, mimo to został ukarany mandatem…
Zbigniew Jopek: Tak. Za brak prawa jazdy podczas kontroli drogowej.
Reporter "Interewncji": Czyli z jednej strony daje panu łapówkę za to, żeby nie zostać ukaranym, a z drugiej pan wypisuje mu mandat?
Zbigniew Jopek: To, co zeznaje świadek, jest kompletną bzdurą.
Reporter "Interewncji": Czy oprócz tych zeznań istnieją jakiekolwiek inne dowody na to, że pan faktycznie te łapówki wziął?
Zbigniew Jopek: Nie. Nie ma żadnych innych dowodów w sprawie. Żadnych.
Były policjant, kolega pana Zbigniewa zauważa, że policjanci z drogówki prowadzą notatniki służbowe i gdyby pan Zbigniew faktycznie te łapówki chciał wziąć i zatrzymywał kierowców z myślą, żeby te łapówki od nich brać, to nie wpisywałby tych kontroli w notatnik służbowy.
- Tych ludzi by w ogóle nie było, nie byłoby zeznań, nie byłoby sprawy – komentuje.
- Te okoliczności, które zostały ustalone w śledztwie, pozwoliły ze stuprocentową skutecznością przypisać sprawstwo oskarżonemu, w mojej ocenie nie budzi to wątpliwości – zapewnia Daniel Prokopowicz z Prokuratury Okręgowej w Kielcach.
W styczniu zeszłego roku pana Zbigniewa uznano za winnego korupcji. Sąd skazał go na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Sąd drugiej instancji podtrzymał ten wyrok. W oczach świata pan Zbigniew oficjalnie więc stał się przestępcą.
- Sam wyrok sieje spustoszenie w życiu prywatnym pana Jopka, sieje spustoszenie, ponieważ zostaje on pozbawiony emerytury – zaznacza Mariusz Zebrzowski, pełnomocnik pana Zbigniewa.
- Po prostu nie przyjmuję tego do wiadomości. Nie mogę się pogodzić, że po tylu latach pracy mam zostać tak zhańbiony – podsumowuje pan Zbigniew.
Materiał wideo można zobaczyć TU.
Czytaj więcej