Wrocław: "Ptasznik" na osiedlowych schodach. Schwytano go w słoik po ogórkach
Chwile grozy na wrocławskim osiedlu. Ptasznik został zauważony na schodach. Przerażeni mieszkańcy zadzwonili na numer alarmowy, by ktoś przyjechał zabrać zwierzę. Pracownik TOZ schwytał je do słoika po ogórkach i chciał go wyrzucić do pobliskiego kosza. Okazało się, że nie był to pająk.
W środę wieczorem lokatorzy Wrocławskiego Manhattanu przy placu Grunwaldzkim zauważyli na schodach wielkiego pająka. Mieszkańcy bloku zadzwonili pod numer 112. Na miejsce przyjechał przedstawiciel Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Jednak interwencja nie spodobała się mieszkańcom.
ZOBACZ: Australia: Jadowity pająk w winogronach. "Chciałam dać je córce"
"Po interwencji pod numer telefonu 112, przyjechał TOZ i pająk został w dość chamski sposób złapany do słoika po ogórkach kiszonych. Ptasznikowi wystawała noga w momencie zakręcania słoika. Następnie pracownik TOZ chciał wrzuci słoik z ptasznikiem do kubła na śmieci przy bloku. Widząc oburzenie mieszkańców z wielkim fochem zabrał słoik do samochodu" - napisał Wrocławski Manhattan - Osiedle Plac Grunwaldzki na swoim Facebooku.
Jednakże według przedstawiciela służb sprawa miała się nieco inaczej, a stworzenie schwytane do słoika nawet nie do końca było pająkiem.
Ptasznik pozostawił po sobie wylinkę
Według portalu Gazeta Wrocławska do akcji nie przyjechał inspektor z samego TOZ, a przedstawiciel Schroniska Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami we Wrocławiu. Okazało się także, że interwencja nie dotyczyła samego pająka, a jego wylinki, czyli powłoki, którą pająk zrzuca, gdy rośnie.
"W środę, późnym wieczorem, kierowca pogotowia schroniska otrzymał wezwanie od policji dotyczące obecności pająka na schodach jednego z budynków, który musi zostać zabezpieczony. Kierowca schroniska pojechał na miejsce zdarzenia. Na miejscu okazało się, że nie jest to ani żywy, ani martwy pająk, tylko jego wylinka" – mówi Lidia Salata, dyrektor Schroniska Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami we Wrocławiu, cytowana przez lokalny portal.
ZOBACZ: Lublin. "Wielki i groźny pająk" przeraził kobietę. Służby znalazły na miejscu plastikową zabawkę
Według dyrektorki pracownik nie obchodził się z "pająkiem" gwałtownie. Słoik chciał wyrzucić, ponieważ sama powłoka, dodatkowo zabezpieczona, nie stanowiła żadnego zagrożenia dla lokatorów.
Nie wiadomo skąd wzięła się wylinka. Możliwe, że żywy pająk uciekł komuś z mieszkania lub ktoś postanowił zrobić żart kładąc na schodach powłokę. Mieszkańcy okolic są proszeni o zachowanie szczególnej ostrożności i w przypadku zauważenia żywego ptasznika na wolności o szybkie zawiadomienie służb.