"Gość Wydarzeń". Mer Lwowa Andrij Sadowy o zbrodni wołyńskiej: To, co było, jest historią
- Ja jestem optymistą, bo dla mnie dzisiaj Polacy są jak rodzina. Jestem przekonany, że to, co było, jest historią - mówił w programie "Gość Wydarzeń" mer Lwowa Andrij Sadowy, odpowiadając na pytanie o zbrodnię wołyńską. Zaznaczył, że teraz dla jego kraju najważniejsze jest zwycięstwo nad Rosją. - Musimy myśleć o przyszłości i budować nowe mosty pojednania - dodał.
Rodziny ofiar zbrodni wołyńskiej napisały list do episkopatów Polski i Ukrainy, w którym proszą o nazwanie po imieniu tego, co się wydarzyło, bez uciekania się do "półprawd i eufemizmów". - Chcą ekshumacji i godnego pochówku ofiar - mówił prowadzący Bogdan Rymanowski.
Gość programu nie odniósł się wprost do oczekiwań ludzi, których przodkowie stali się ofiarami tamtych wydarzeń. - Ja jestem optymistą, bo dla mnie dzisiaj Polacy są jak rodzina. Jestem przekonany, że to co było, jest historią - odparł mer Lwowa Andrij Sadowy.
Tłumaczył, że "musimy myśleć o przyszłości i budować nowe mosty pojednania, bo moc Ukrainy i Polski, to moc demokratycznego świata". - Dlatego wierzę, że będzie dobrze, ale najpierw musimy "deokupować" nasze ziemie - dodał, nie odnosząc się do kwestii ekshumacji Polaków pomordowanych na Wołyniu.
Atak na Lwów
Rosjanie zaatakowali we wtorek o godzinie nad ranem jeden z obiektów infrastruktury we Lwowie. Sadowy przekazał, że z budynku powylatywały szyby, zmieniono też organizację komunikacji miejskiej, ale kilka godzin później sytuacja została opanowana.
- O godz. 10:30 miasto było z wodą, prądem i transport też już normalnie pracował - przekazał mer. Zaznaczył, że w atakach najważniejsze, żeby nie było ofiar ani rannych. - A to co zniszczone to odbudujemy, to nie jest problem - powiedział.
Zauważył, że zachodnia część kraju ma dużo więcej szczęścia od miejsc położonych dalej na wschód. - Lwów jest bezpieczniejszy niż inne miasta Ukrainy. Ciężko pojąć, jak ludzie żyją w Chersoniu, w Zaporożu. Tam najpierw są wybuchy, a później alarmy. My mamy to szczęście, że jest czas, aby zejść do schronu - opowiadał.
Sadowy ocenił, że niemal każda lwowska rodzina pochowała już kogoś bliskiego, kto zginął na froncie, gdzie obecnie walczy około 30 tys. mieszkańców miasta.
Ukraina cały czas potrzebuje wsparcia
Zapytany o kontrofensywę wyraził przekonanie, że zwycięstwo z Rosją będzie możliwe przy wsparciu Zachodu.
- Jasne, że jeżeli dostaniemy większą ilość pomocy militarnej, będą samoloty, to osiągniemy bardzo szybko sukces - powiedział i ocenił, że "brakuje właśnie myśliwców, nowych Patriotów". - To co mamy, to naprawdę jest mało. Dzisiaj ludzie oddają swoje życie, żeby "deokupować swoje ziemie - mówił.
ZOBACZ: Ukraina. Rosyjski ostrzał. Andrij Sadowy: Sytuacja jest ciężka, wiele miast zostało zaatakowanych
Mer Lwowa wierzy, że po stronie Zachodu jest zrozumienie, co do potrzeb Kijowa. - Musimy walczyć za naszą i wasza wolność. Ukraińska armia to 40 mln osób - powiedział.
Czytaj więcej