"Interwencja": Dramat po weselu. Pięć osób zginęło wracając do domu
Niewyobrażalny dramat po weselu rodziny Zabawskich z Szewnej. Wracając z zabawy w wypadku zginęło pięć osób: czworo członków rodziny i narzeczona jednego z nich. Kierowca, który zjechał na przeciwny pas doprowadzając do czołowego zderzenia z autem Zabawskich, był pod wpływem alkoholu i narkotyków. Rodzina opowiedziała o tragedii redakcji "Interwencji".
Noc z 27 na 28 maja tego roku miała być dla rodziny Zabawskich z Szewnej w województwie świętokrzyskim niezapomniana. Syn pana Dariusza ożenił się. Niestety - to nie ślub i wesele pozostaną w pamięci rodziny.
- Lokal piękny, wesele piękne. Aż miło było, aż się nie chciało odjeżdżać – wspomina Krystyna Zabawska.
- To ja byłem gospodarzem, bo to mój syn się żenił. Siostra do końca ze mną tańczyła, ostatnie tańce. Jak odjeżdżała, do końca nie mogła się wycałować mnie… - mówi Dariusz Zabawski.
ZOBACZ: "Interwencja". Bronią dyrektor szkoły. Była jedyną kandydatką, ale nie wygrała konkursu
Około godziny czwartej rano grupa weselników postanowiła wrócić do domu samochodem. Nieopodal miejsca, w którym mieszkali, w miejscowości Boksycka, doszło do tragedii.
Pijany kierowca spowodował wypadek
- Pojazd marki Mercedes zjechał na pas ruchu przeznaczony do jazdy w przeciwnym kierunku, którym prawidłowo poruszał się samochód osobowy marki Fiat Punto. Doszło do czołowego zderzenia obu pojazdów. W następstwie tego zdarzenia śmierć na miejscu zdarzenia poniosło pięć osób podróżujących Fiatem Punto. Szósta z tych osób została z ciężkimi obrażeniami przetransportowana do szpitala. Ustalono stan nietrzeźwości u kierującego samochodem marki Mercedes. W chwili obecnej będziemy uzyskiwać szczegółową opinię dotyczącą stężenia narkotyków we krwi – informuje Daniel Prokopowicz z Prokuratury Okręgowej w Kielcach.
- Brat rano dzwoni do mnie, że pozabijali się. Ja mówię: co ty mówisz? Nie wytrzeźwiałeś po weselu czy coś takiego? No nie, policja jest, karetka. Gościu jechał pod wpływem alkoholu, narkotyków i uderzył po prostu. Jak ci policjanci przyjechali podobno z tego wypadku, to płakali jak dzieci. A to obcy ludzie – relacjonuje Dariusz Zabawski.
- Zginęli: teść, córka, zięć, wnuczek, narzeczona wnuczka. Ten z pogotowia mówił, że nie mieli żadnych szans się ratować. Córkę to składali, nogi, bo miała tak połamane – opowiada Krystyna Zabawska.
ZOBACZ: Brytyjka utknęła po pas w błocie. Konieczna była interwencja służb
Sprawca wypadku, 38-letni Piotr M. również trafił do szpitala, gdzie prokurator przedstawił mu zarzuty. Kilka dni później w szpitalu pojawił się sędzia, który miał zdecydować o tymczasowym aresztowaniu.
- Podejrzany pozostawał w szpitalu i sąd udał się na posiedzenie wyjazdowe do tegoż szpitala. Jednakże okazało się, że w ramach leczenia podejrzanego, który odniósł również poważne uszkodzenia ciała podczas wypadku, wprowadzono leki przeciwbólowe o charakterze narkotycznym. Lekarze i biegli stwierdzili, że w tej sytuacji nie jest możliwy świadomy udział podejrzanego w posiedzeniu – tłumaczy Jan Klocek z Sądu Okręgowego w Kielcach.
Sąd nie uwzględnił wniosku prokuratora
- Sąd uznał, że na moment prowadzenia posiedzenia podejrzany nie jest zdolny do udziału w czynnościach procesowych i sąd bez kontynuowania tego posiedzenia zakończył procedowanie i nie uwzględnił wniosku prokuratora o zastosowanie tymczasowego aresztowania. My się z takim stanowiskiem i sposobem procedowania przez sąd nie zgadzamy. Złożyliśmy już w dniu wczorajszym zażalenie – zaznacza Daniel Prokopowicz z Prokuratury Okręgowej w Kielcach.
- Od razu wziął sobie adwokata i powiedział, że to nie on jechał, że ktoś tam jechał inny. Zaczął kombinować. W dalszym ciągu ma adwokata i nie można go przesłuchać, bo jest pod wpływem morfiny, jakieś coś. Adwokat mówi, że nie może odpowiadać, nie może zeznawać. Jest wolny. Może zabijać następne osoby. Może jeździć, zabijać. No bo ojciec jego to jest gość. No, a ktoś jak jest biedny, to można ich zabijać po prostu – komentuje Krystyna Zabawska.
ZOBACZ: "Interwencja": Śledczy zrobili z niego przemytnika i fałszerza. Kilkanaście lat walki o niewinność
- Jak żeśmy się żegnali przed kremacją, poszliśmy tam, to leżeli każdy na swoim łóżku. Wzięłam, podniosłam córkę i chciałam ją posadzić, mówię: córciu, siądź, powiedz mi, że to nieprawda. Wstań, powiedz mi, że nieprawda, że żyjesz. Później podeszłam do zięcia, do wnuczka. Chciałam córkę zabrać ze sobą, choćby nawet nie żyła. Nie dochodziło to mnie i nie dochodzi, że ona nie żyje. I cała rodzina – mówi Krystyna Zabawska.
Reportaż wideo autorstwa Jana Kasi można obejrzeć tutaj.
Czytaj więcej