Wysadzona tama w Nowej Kachowce. Ludzie siedzą na dachach, a po ulicach pływają łabędzie
- Ciężko mi ocenić, jak jest po drugiej stronie. Wiadomo, że lewy brzeg bardzo ucierpiał. Tam ludzie siedzą na dachach swoich domów, a ewakuacja nie nadchodzi - z Chersonia opowiada ks Maksym Padlewski. Nie ratunek, a kolejna fala nadciąga w stronę mieszkańców zalanych miejscowości. Po wysadzeniu tamy w Nowej Kachowce Ukraińcy tracą swoje dobytki, zwierzęta giną, a po ulicach pływają łabędzie.
We wtorek o świcie strona ukraińska poinformowała, że Rosjanie wysadzili tamę na Dnieprze w rejonie Nowej Kachowki i jednego z największych zbiorników wodnych w całej Ukrainie. Po tym uderzeniu, poziom wody zaczął się gwałtownie podnosić, a mieszkańcy rozpoczęli wyścig z czasem.
Dramatyczna sytuacja po zniszczeniu tamy. Dwie strony rzeki
"Każdy, kto mieszka w nisko położonych obszarach poniżej zapory, może utonąć. Prawdopodobne jest wystąpienie znacznych powodzi. Nie zdziwiłbym się, gdyby zniszczenie tamy spowolniło działania wojskowe w dole rzeki" - ostrzegał w dniu wysadzenia tamy, cytowany przez "The Guardian" prof. Hubert Chanson z University of QLD School of Civil Engineering.
Mieszkańcy zaczęli dostawać informacje na temat busów ewakuacyjnych. - Nawet w nocy poszukiwano tych, którzy pilnie potrzebują ratunku - mówił ksiądz, mieszkaniec Chersonia, leżącego po prawej stronie rzeki, zwanej "tą lepszą".
Mieszkańcy ratują swoje zwierzęta
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Ukrainy apelowało z kolei, by mieszkańcy obwodu chersońskiego ratowali swoje zwierzęta przed utonięciem. "Nie zostawiaj zwierząt na łańcuchach, wybiegach lub w klatkach. Ewakuuj się i daj szansę swoim mniejszym przyjaciołom na przeżycie" - ogłosili.
Pod wodą znalazło się ponad 20 miejscowości po obu stronach rzeki.
Ludzie czekają na pomoc. I na kolejną falę
Ks Maksym Padlewski zapytany, jak wygląda sytuacja w innych zalanych miejscowościach, odpowiedział, że "ciężko to ocenić". - Lewy brzeg bardzo ucierpiał. Wiele ludzi prosi o ratunek. Niektórzy siedzą na dachach swoich domów, nie mają możliwości ewakuacji - powiedział w rozmowie z Polsat News.
Ukraińska stacja radiowa Armia FM udostępniła zdjęcie mieszkańców miejscowości leżącej po "tej gorszej" stronie rzeki. "Nadchodzi woda. Aleszka - lewy brzeg obwodu chersońskiego" - napisała krótko.
Na zdjęciu widzimy dwie kobiety siedzące na dachu domu. Wokół nich torby z najważniejszymi rzeczami, lodówka przenośna i transporterek dla kota. Patrzą w dal, na kominy innych domów wystające nieco ponad powierzchnię wody.
W środę prezydent Wołodymyr Zełenski zaalarmował, że setki tysięcy ludzi nie mają dostępu do wody pitnej. "Rosyjscy terroryści po raz kolejny udowodnili, że są zagrożeniem dla wszystkiego, co żyje. Zniszczenie jednego z największych zbiorników wodnych na Ukrainie było celowe" - napisał.
"Przed rosyjską inwazją żyło na tych terenach co najmniej 100 tysięcy osób. Co najmniej dziesiątki tysięcy wciąż tam są. Setki tysięcy ludzi zostało bez normalnego dostępu do wody pitnej" - relacjonował.
"Nasze służby, wszyscy, którzy mogą pomóc, są już zaangażowani. Ale jesteśmy w stanie ratować tylko na naszych terytoriach. Na okupowanych terenach Rosjanie nawet nie próbują ewakuować mieszkańców" - oświadczył we wpisie.
Po wybuchu po zalanych ulicach Nowej Kachowki zaczęły pływać łabędzie. W opustoszałym mieście widać parę tych zwierząt, przepływających przed budynkiem urzędu.
Polska przekazuje Ukrainie 10 cystern
Minister MSWiA Mariusz Kamiński poinformował, że w związku z dramatyczną sytuacja ludności cywilnej po zniszczeniu przez Rosję zapory na Dnieprze w Nowej Kachowce, zdecydował wraz z Mateuszem Morawieckim o przekazaniu 10 cystern na wodę o pojemności 18 tys. litrów oraz 20 pomp wysokiej wydajności.
"Dziękuję Państwowej Straży Pożarnej za zaangażowanie" - napisał na Twitterze.
Czytaj więcej