Marsz 4 czerwca w Warszawie. Donald Tusk: Rządzą nami ponurzy faceci z kompleksami
Przez Warszawę przeszedł marsz organizowany przez Platformę Obywatelską. Udział w wydarzeniu brali udział przedstawiciele wszystkich partii opozycyjnych z wyjątkiem Konfederacji. - Ci źli u władzy, ci co ukradli, skrzywdzili prostego człowieka, zniszczyli media publiczne, zrobili zamach na konstytucję. Będą rozliczeni, nie będzie żadnej taryfy ulgowej - powiedział w swoim wystąpieniu Donald Tusk.
Wydarzenie rozpoczęło się na placu Na Rozdrożu o godz. 12. Przed rozpoczęciem marszu, głos zabrali m.in. Donald Tusk, Rafał Trzaskowski oraz Lech Wałęsa.
- Jesteśmy w samo południe. Nie bójcie się, nikt nas dzisiaj nie zagłuszy. Są nas tysiące, z Polską w sercach - powiedział na wystąpieniu na początku marszu lider PO Donald Tusk.
Lider Platformy Obywatelskiej podziękował także byłemu prezydentowi Lechowi Wałęsie. Podkreślił, że to właśnie jemu Polska zawdzięcza pierwsze częściowo wolne wybory 4 czerwca. - Dzisiaj przed nami stoi misja o podobnej wadze. Dzisiaj wszyscy ludzie dobrej woli w Polsce będą swoją konsekwencją, odwagą, spokojem, optymizmem, będą szli do zwycięstwa - podkreślił Tusk.
Donald Tusk na marszu 4 czerwca: Olbrzym się obudził
Lider PO stwierdził, że demonstracja to dobry moment, żeby zamanifestować "nie tylko swoją złość, ale także swoją nadzieję". - Jak patrzę na to centrum Warszawy, to już dawno nie pomyślałem, że słowa "tu jest Polska", tak bardzo pasują do miejsca i czasu. Tak, tu jest Polska - podkreślił Donald Tusk.
- Pierwszym krokiem, żeby zrzucić niewolę, jest bycie odważnym, by być wolnym. Pierwszym krokiem do zwycięstwa jest poznać się na własnej sile. Jesteśmy tutaj, żeby cała Polska, Europa i świat zobaczyła, jak jesteśmy silni, ilu jest nas gotowych, żeby walczyć o demokrację i wolną Polskę, jak 30-40 lat temu - zaznaczył lider Platformy Obywatelskiej.
Donald Tusk ocenił, że "tej fali już nic nie zatrzyma". - Olbrzym się obudził. Jestem dumny i szczęśliwy, że mogę dziś w Warszawie powiedzieć: "Zwyciężymy!".
Rafał Trzaskowski: Patrzy na nas cała Europa
W swoim wystąpieniu Rafał Trzaskowski podkreślał, że dzisiejsze wydarzenie jest początkiem drogi do zwycięstwa partii opozycyjnych w zbliżających się wyborach. - Jestem absolutnie przekonany, że wszyscy pójdziemy jedną drogą. Drogą ku zwycięstwu - stwierdził.
Trzaskowski dodał, że "my naród, mamy prawo jasno powiedzieć, jakiej Polski chcemy". - Chcemy Polski demokratycznej, otwartej i europejskiej - podkreślił.
Prezydent Warszawy zaznaczył, że październikowe wybory parlamentarne są, jego zdaniem, wyborami pomiędzy prawdziwą wolnością a dyktaturą. - Zwłaszcza w czasach kiedy władza próbuje niszczyć demokracje. Kiedy władza próbuje upolitycznić wszystkie niezależne instytucje. Kiedy w praktyce wyprowadza nas z Unii Europejskiej, albo sytuacje na totalnym marginesie - podkreślił.
- Właśnie wtedy musimy mówić o wolności. Bo wybory, które są przed nami, one są o wolności. O wolności od ludzi, którzy mówią nam, jak mamy żyć. Wolności od indoktrynacji w szkołach. Tych którzy depczą prawa kobiet, atakują mniejszości. Mamy dość! - stwierdził Rafał Trzaskowski.
Pod koniec przemówienia polityk Platformy Obywatelskiej stwierdził, że manifestacja jest sygnałem dla całego świata. - Patrzy na nas cała Europa. Patrzy na nas cały świat, tak jak w roku 80. i 89. I chcę jedno do świata powiedzieć, "Poland is not yet lost. Jeszcze Polska nie zginęła". Zwyciężymy - podsumował.
Włodzimierz Czarzasty: Zbudujemy bezpieczny dom dla wszystkich
Lider Lewicy Włodzimierz Czarzasty stwierdził, że opozycja "zwycięży, bo nie chce ludzi skłócać". - Zbudujemy bezpieczny dom dla wszystkich. (...) Zwyciężymy, bo chcemy nowoczesnego państwa; chcemy, żeby funkcjonowało nowoczesne państwo opiekuńcze - żeby mogły dobrze funkcjonować szpitale, żeby były dobrze funkcjonujące sądy i szkoły, żeby ludzie, którzy tam pracują, godnie zarabiali - pielęgniarki, nauczyciele strażacy - podkreślił.
Czarzasty podkreślił także, że należy zaopiekować się starszym pokoleniem. - Żeby nie było dylematu, czy kupić sobie jedzenie, lekarstwa czy zapłacić za czynsz - powiedział polityk.
- Chcemy, by Polska była w Unii Europejskiej, a UE była z Polski dumna - stwierdził lider Lewicy. Czarzasty wezwał też "by biskupi zajęli się wiarą, a nie polityką".
Marsz 4 czerwca. Uczestnicy ruszyli z placu Na Rozdrożu
Po przemówieniach liderów opozycji marsz ruszył z placu Na Rozdrożu. Uczestnicy kierowali się Alejami Ujazdowskimi w stronę placu Trzech Krzyży i Nowego Światu. Po godz. 14 Bartosz Arłukowicz z PO przekazał, że frekwencja wyniosła 500 tys. osób. Nie ma dotychczas danych pochodzących z ratusza bądź z policji.
Pierwsi uczestnicy marszu 4 czerwca zaczęli zjeżdżać z samego rana do stolicy. W połowie kwietnia datę zgromadzenia ogłosił lider PO Donald Tusk. Protestujący demonstrują przeciwko "drożyźnie, złodziejstwu i kłamstwu".
Przed godz. 12 tłumy uczestników wyszły na ulice Warszawy. Na zdjęciu reportera Interii Sebastiana Przybyła widać demonstrantów na stacji metra Politechnika. Od wyjścia z przystanku ma ciągnąć się sznur osób.
Gorąco od rana było także na placu Zbawiciela. - Zdrada ojczyzny, zdrada! - przywołuje słowa jednej z protestujących reporter Interii.
- Mam już serdecznie dosyć tego, co się dzieje w tym kraju przez ostatnich osiem lat. Nepotyzm, braku profesjonalizmu i kumoterstwo osiągnęły już taki poziom, że naprawdę nie wiem co innego można zrobić, niż wyjść na ulice - powiedziała w rozmowie z dziennikarzem Interii Sebastianem Przybyłem pani Ola z Wrocławia.
Donald Tusk o frekwencji. Absolutny rekord
Przed godz. 15 marsz dotarł do Placu Zamkowego. Na scenie pojawił się Donald Tusk, który podał dane o frekwencji. - Jest nas dzisiaj pół miliona na ulicach Warszawy. To absolutny rekord - mówił lider PO.
W trakcie przemówienia na Placu Zamkowym w Warszawie, Tusk podkreślał, że dzisiejsze wydarzenie oznacza sprzeciw społeczeństwa wobec "dyktatorskich rządów Prawa i Sprawiedliwości".
- Dlaczego dzisiaj pół miliona Polaków wyszło na ulice? Bo czujemy, że od lat polską rządzą ludzie, którzy nie potrafią kochać, którzy odbierają nam kawałek po kawałku wolność. Jesteśmy po to, żeby pokazać, że skoro pół miliona ludzi wychodzi na ulice, to nic nas nie podzieli, nikt nas nie zniszczy - stwierdził.
- Wy dzisiaj podnieśliście głos za demokracją. Żeby nie umarła, pomimo codziennych zamachów PiS-u, Kaczyńskiego, władzy, na jej fundamenty. Demokracja nie umrze, nie będzie ciszy. Będziemy głośno krzyczeć - dodał.
Zdaniem szefa Platformy Obywatelskiej wszędzie na świecie, gdy spotykał Polaków, widział w nich dumę związaną z pochodzeniem. Niestety, to się zmieniło.
- Nigdy nie musimy wstydzić się samych siebie. Niestety musimy się dzisiaj wstydzić władzy. Jak to jest możliwe, że tak wspaniały naród ma taką władzę? Przecież nie ma żadnego powodu, żeby najlepsi ludzie na świecie, mieli najgorszą władzę na świecie - podkreślił.
WIDEO: Materiał "Wydarzeń" o marszu 4 czerwca
"Rządzą nami ponurzy faceci z kompleksami"
W swoim przemówieniu polityk stwiedził, że rząd Prawa i Sprawiedliwości jest absolutnie wpatrzony w siebie i nie przyjmuje merytorycznej krytyki.
- Rządzą nami ponurzy faceci z kompleksami. Nienawidzą kobiet, nienawidzą młodych ludzi, nie kochają dzieci. Nie potrafią się śmiać z niczego, z siebie to już w ogóle - mówił lider PO.
Były premier w okoliczności tłumu zdecydował się złożyć uroczystą przysięgę, którą sam nazwał "ślubowaniem Tuska".
- Chcę tu dzisiaj złożyć przed wami uroczyste ślubowanie. Idziemy do tych wyborów po to, by zwyciężyć, rozliczyć, naprawić ludzkie krzywdy i w konsekwencji pojednać polskie rodziny. Ślubuję wam. Zwycięstwo, rozliczenie zła, zadośćuczynienie krzywdom ludzkim i pojednanie między Polakami - obiecał.
- Ci źli u władzy, ci co ukradli, skrzywdzili prostego człowieka, zniszczyli media publiczne, zrobili zamach na konstytucję. Będą rozliczeni, nie będzie żadnej taryfy ulgowej. Ślubuję wam to rozliczenie - podkreślił.
Po wystąpieniu Tuska i wykonaniu wykonaniu piosenki "Kocham wolność", organizatorzy poinformowali o zakończeniu wydarzenia i zaapelowali o rozejście się do domów.
Marsz opozycji w Warszawie. Premier: Śmieszy mnie to trochę
Głos na temat wydarzenia organizowanego przez opozycję zabrali także członkowie rządu. Premier Mateusz Morawiecki stwierdził w swoim podcaście, że "nie ma nic przeciwko swobodnej manifestacji poglądów". - Na tym polega piękno demokracji, że każdy ma tę swobodę i nawet ostrzejsze formy wyrażania tych poglądów, uderzające w rząd, w to, co robimy jako drużyna Prawa i Sprawiedliwości, również nie budzą jakiegoś mojego istotnego oburzenia - stwierdził premier.
- Śmieszy mnie natomiast trochę, kiedy stare lisy, siedzące w polityce wiele, wiele lat, organizują marsz antyrządowy i przedstawiają go jako spontaniczny protest obywatelski. Od lokalnych samorządowców słyszałem zresztą, jak wszystko wygląda od kuchni. Z centrali Platformy poszła dyrektywa, żeby wszyscy ichniejsi prezydenci i burmistrzowie zwozili jak najwięcej działaczy Platformy, pracowników miejskich spółek, samorządowców itd. – powiedział Morawiecki.
Rzecznik rządu Piotr Müller stwierdził natomiast we wpisie na Twitterze, że "pewne rzeczy się nie zmieniają". - 31 lat temu Lech Wałęsa i Donald Tusk pod osłoną nocy obalali rząd premiera Jana Olszewskiego, który opowiadał się za polskim członkostwem w NATO i UE. Dziś przewodniczący PO i były prezydent próbują obalać rząd, który zerwał z polityką resetu w relacjach z Rosją - podkreślił.
Czytaj więcej