Łukaszenka odpowiada gen. Skrzypczakowi. "Jesteśmy gotowi, niech przyjdą"
- Śledzimy tych gości, o których mówił ten chory generał. Że tam powstają sztandary, całe pułki lub bataliony. Tak to nazywają - stwierdził Alaksandr Łukaszenka. Białoruski dyktator odpowiedział na komentarz gen. Waldemara Skrzypczaka w "Gościu Wydarzeń". Były dowódca Wojsk Lądowych RP spodziewa się przewrotu u naszych wschodnich sąsiadów.
W rozmowie z Polsat News gen. Skrzypczak stwierdził, że jego zdaniem na Białorusi może dojść do zbrojnego przewrotu, którego celem będzie obalenie reżimu.
- Przygotujmy się na powstanie na Białorusi, bo ono nastąpi (...). Trzeba być gotowym do wsparcia oddziałów, które będą prowadziły operację przeciwko Łukaszence - uznał.
Dyktator z Mińska reaguje na słowa gen. Skrzypczaka
Słowa generała Skrzypczaka wywołały poruszenie w rosyjskich i białoruskich mediach. Dziennikarzom kremlowskiego kanału "Rosja 24" udało się uzyskać komentarz Alaksandra Łukaszenki, który przebywa obecnie w Moskwie w ramach posiedzenia Najwyższej Euroazjatyckiej Rady Gospodarczej.
- Śledzimy tych gości, o których mówił ten chory generał. Że tam powstają sztandary, całe pułki lub bataliony. Tak to nazywają. Ale tak naprawdę, wiemy, gdzie oni są. Znamy wszystkich po imieniu. Jesteśmy gotowi, niech przyjdą - stwierdził satrapa.
ZOBACZ: Rosyjski Korpus Ochotniczy ponownie wkroczył do Biełgorodu. "Znów jesteśmy w ojczyźnie"
Łukaszenka kolejny raz powtórzył swoją narrację o rzekomej chęci władz w Polsce do zaatakowania Białorusi. - Niestety nie słuchają moich oświadczeń. Pan chyba wie, że kilka miesięcy temu powiedziałem, że szykują się do powstania, do rewolucji. Nie wiem, do czego oni się na Białorusi szykują. Jakiś, może inny bunt, to wiemy od dawna - podkreślił.
Paniczny strach u Łukaszenki przed oddaniem władzy
W rozmowie z "Kanałem Politycznym" białoruski dziennikarz Siarhiej Pielasa ujawnił, że wizyta Łukaszenki w Moskwie i podkreślanie zagrożenia z Zachodu to taktyka dyktatora, która ma na celu zablokowanie dalszego osłabiania potencjału obronnego.
- Łukaszenka nie chce oddać amunicji ze względu na ogromny strach przed wejściem na teren Białorusi dywersantów i żołnierzy Pułku Kalinowskiego. Boi się powtórki z tego co dzieje się w obwodzie biełgorodzkim - podkreślił.
Jego zdaniem reżim "obliczył zapasy amunicji". - Według uzyskanych informacji Białoruś ma broń do walki z dywersantami na trzy miesiące działań bojowych. Jeżeli oddadzą część amunicji to tych zapasów będzie znacząco mniej i nie będzie żadnych możliwości uzupełnienia - dodał Pielasa.
Czytaj więcej