Za nic nie chciał iść do szpitala. Trzy dni wytrzymał z raną postrzałową
Przez trzy dni chodził z raną postrzałową ręki, nikomu nic nie mówiąc. W końcu 60-latek zgłosił się do szpitala w Łomży (woj. podlaskie) i wyszło na jaw, co mogło być przyczyną opieszałości mężczyzny. Okazało się, że 60-latek postrzelił się sam, a nabój nabył na targu staroci. Teraz grożą mu konsekwencje prawne.
We wtorek łomżyńska policja poinformowała, że otrzymała zgłoszenie od lekarza dyżurnego oddziału ratunkowego, który powiedział mundurowym, że do szpitala zgłosił się mężczyzna z raną postrzałową. Dodał, że zdjęcie rentgenowskie pokazało tkwiący w kości przedramienia przedmiot przypominający nabój.
Trzy dni chodził z raną postrzałową
Przybyli na miejsce policjanci po rozmowie z 60-latkiem ustalili, że mężczyzna jest miłośnikiem przedmiotów związanych z drugą wojną światową. Wyjaśnił, że ostatnio na targu staroci w Kiermusach zakupił kilkanaście łusek, w których miały znajdować się dwa naboje.
ZOBACZ: Leciała z Krakowa do Wielkiej Brytanii. Straż Graniczna odkryła w jej plecaku ostre naboje
Około tygodnia po zakupie 60-latek próbował rozłożyć naboje za pomocą imadła. Wtedy właśnie miało dojść do niekontrolowanego wystrzału. Zanim zgłosił się do lekarza, przez trzy dni chodził z nabojem tkwiący w przedramieniu.
Policjanci z Łomży ustalają szczegółowe okoliczności zdarzenia i zakres odpowiedzialności karnej mężczyzny.
Co mówi prawo?
Funkcjonariusze przypominają, że "niedopuszczalne jest wchodzenie w posiadanie broni czy amunicji, nie będąc uprawnionym stosownym zezwoleniem".
"Przechowywanie w mieszkaniu bez pozwolenia nawet tzw. ślepego naboju, który zawiera proch i spłonki (jest amunicją w rozumieniu prawa), również stanowi przestępstwo" - dodają mundurowi.
Czytaj więcej