USA. Usłyszał wołanie o pomoc, zadzwonił na policję. Koza była w opałach
Choć zgłoszenie wyglądało na bardzo poważne, to skoczyło się na strachu i śmiechu policjantów. Funkcjonariusze z Oklahomy (USA) pojechali na farmę, by sprawdzić, kto w jednej z zagród woła o pomoc. Okrzyki "help" (pomocy) okazały się być meczeniem kozy.
Policjanci z Enid w mediach społecznościowych opisali historię jednej z interwencji, w której brali udział na początku tygodnia.
"Dama w opałach"
Początkowo zgłoszenie wyglądało na bardzo poważne: Jeden z farmerów przez telefon powiedział, że w jego zagrodzie dla zwierząt rozpaczliwie woła o pomoc.
ZOBACZ: Aleksandrów Kujawski. Wąż "terroryzował" kobietę. Interweniowała policja
Na miejsce pojechało dwóch funkcjonariuszy: David Sneed i Neal Storey. Natychmiast pobiegli w kierunku, z którego dochodziły okrzyki "help" (pomocy- red.). Kiedy znaleźli się w pobliżu ogrodzenia, obaj wybuchli śmiechem. Okazało się, że "dama" w opałach to... koza.
Nagranie z interwencji
Przy ogrodzeniu chwilę wcześniej zjawił się też właściciel farmy, który zdecydował się jednak sam ruszyć na pomoc wołającemu. Mężczyzna wyjaśnił, że zwierzę prawdopodobnie jest zdenerwowane, bo zostało oddzielone od stada.
Policjanci do sprawy podeszli z dużym dystansem i w mediach społecznościowych udostępnili nawet nagranie z interwencji, na którym można usłyszeć "damę w opałach":
Czytaj więcej