Protest przewoźników. Ogromne kolejki na przejściach granicznych
Polscy przewoźnicy będą mogli wjechać do Ukrainy z dowolnego kraju Unii Europejskiej bez zezwoleń. To odpowiedź strony ukraińskiej na protesty na przejściu granicznym w Dorohusku. Takie rozwiązanie nie zadowala kierowców, którzy nadal protestują. Rosną kolejki tirów przed przejściami granicznymi, nie tylko w Dorohusku, ale też m.in. w Hrebennem. Tam kolejka ma już kilkadziesiąt kilometrów.
Od 8 maja polscy przewoźnicy będą mogli realizować przewozy z dowolnego kraju Unii Europejskiej do Ukrainy. Nie będą wymagane odpowiednie zezwolenia - poinformowało ukraińskie ministerstwo infrastruktury.
Jak podkreśla strona ukraińska w swoim komunikacie, zmiany te mają spełnić jedno z kluczowych żądań protestujących. Chodzi o rozwiązanie kwestii nakładania kar za brak zezwoleń na przewozy do Ukrainy z krajów Unii Europejskiej.
Przewoźnicy protestują
Polscy przewoźnicy z rezerwą odnoszą się jednak do zapewnień ukraińskiego ministerstwa i zapowiadają dalszą gotowość do protestu, który trwa już od pięciu dni. Głównym postulatem jest przywrócenie zezwoleń dla przewoźników z Ukrainy na realizowanie transportów na terenie UE. Zezwolenia zarówno dla przewoźników z Ukrainy, jak i z Unii Europejskiej, którzy chcieliby świadczyć takie usługi na terenie Ukrainy zostały w ubiegłym roku zniesione na mocy porozumienia zawartego między UE.
ZOBACZ: "Tarcza dla pogranicza". Rządowa pomoc niekorzystna dla przedsiębiorców
Zdaniem protestujących stworzyło to sytuację nierównej konkurencji, bo jak mówią, firmy ukraińskie świadczą usługi taniej, gdyż mają niższe koszty pracy, nie muszą spełniać wyśrubowanych unijnych norm dotyczących emisji spalin, a w związku z tym polskie firmy nie są w stanie z nimi konkurować.
- Koszty pracy, utrzymania pracownika, ubezpieczenia, zezwolenia, składki zdrowotne, ZUS są dla nas ogromnym obciążeniem. A Ukraińcy tego nie mają, mogą dużo taniej przewozić ładunki, mają tańsze paliwo, tańszych pracowników i to jest dla nas nieuczciwa konkurencja - mówi Dariusz Białasz, jeden z protestujących przewoźników.
WIDEO: Zobacz materiał Polsat News
Postulaty protestujących
Lista postulatów jest dłuższa. Oprócz pozwoleń są jeszcze licencje na przewozy międzynarodowe. Przewoźnicy podkreślają, że w Polsce trzeba posiadać licencje i za nie płacić, natomiast po stronie ukraińskiej nie jest to uregulowane, a powinno.
- Jeżeli chodzi o ten główny dotyczący przywrócenia zezwoleń, to wydaje się, że szansa jest niewielka, bo w marcu porozumienie pomiędzy UE a Ukrainą zostało przedłużone do końca czerwca przyszłego roku. Jeśli chodzi o inne problemy, wydaje się, że jest przestrzeń do dyskusji i do uregulowania niektórych kwestii - relacjonuje reporterka Polsat News Aleksandra Dunajska-Minkiewicz.
ZOBACZ: Straż Graniczna dotarła do materiału szkoleniowego dla "kurierów". To wideo służb białoruskich
Przewoźnicy zwracają uwagę, że po stronie ukraińskiej niektórym z nich wręczane są mandaty nawet po 800 euro za świadczenie przewozów bez zezwoleń z krajów innych niż Polska. Wczoraj minister infrastruktury Ukrainy poinformował, że takich mandatów już nie będzie. Protestujący nie są usatysfakcjonowani tymi zapowiedziami. Wskazują, że minister usankcjonował to, co już powinno obowiązywać na mocy dwustronnego porozumienia między UE a Ukrainą.
Protestujący zapowiadają, że planowane są rozmowy z polskim ministrem infrastruktury. Była mowa o tym, że być może to spotkanie odbędzie się jeszcze dzisiaj, ale na razie nie zostało to potwierdzone.
Reakcja ukraińskich kierowców
Ukraińcy przewoźnicy są zdenerwowani protestem. Kolejka przed przejściem granicznym w Dorohusku sięga kilkunastu kilometrów. Kierowcy czekają po trzy, cztery dni i pytają, dlaczego oni mają cierpieć za to, co nie jest ich winą i dlaczego przewoźnicy protestują de facto przeciwko przewoźnikom.
ZOBACZ: Reakcja Ukrainy na ograniczenia w handlu zbożem. Do polskiej ambasady trafiła nota dyplomatyczna
- Nie rozumiem tego protestu. Z Ukrainy samochodów nie można wpuszczać, a z Polski trzeba, bo kierowcy jadą do domu. Niczego złego nie robimy. A teraz jechać na inne przejście graniczne, to strata czasu i pieniędzy, bo dzieli nas od niego 200 kilometrów, a za paliwo nikt nam nie zwróci - skarży się Aleksander, kierowca z Ukrainy.
Kolejki na przejściach granicznych
Przejście graniczne Hrebenne też jest problematyczne, ponieważ firmy przewozowe, wiedząc o utrudnieniach w Dorohusku, kierują swoje transporty właśnie do Hrebennego.
- w Hrebennem kolejka ma już 70 kilometrów, tam jest jeszcze dłuższa niż tu - mówi Ołeksanr, kierowca z Ukrainy czekający na przejściu w Dorohusku.
ZOBACZ: Kraków-Balice: Pasażer ogłosił, że ma materiały wybuchowe. Straż Graniczną zadziwił jego wiek
Kilkudziesięciokilometrowa kolejka sięga do Zamościa, a to nie koniec problemów. Przewoźnicy zapowiedzieli dzisiaj, że we wtorek zablokują także polsko-białoruskie przejście graniczne w Koroszczynie. Ich postulaty dotyczą tez tego, żeby firmy z białoruskim kapitałem nie mogły świadczyć usług na terenie Polski.