Zabrał małe dzieci w Tatry. Wielogodzinna akcja TOPR
Przez blisko siedem godzin trwała akcja TOPR, gdy ratownicy pomagali mężczyźnie, który z dwójką dzieci w wieku siedmiu i dziewięciu lat utknął pod Szpiglasową Przełęczą. - Musimy dokładnie sprawdzić, czy nie doszło do popełnienia przestępstwa przez rodzica - powiadomił asp. sztab. Roman Wieczorek z Komedy Powiatowej Policji w Zakopanem.
We wtorek przez godziną 13:00 do centrali TOPR wpłynęło zgłoszenie w sprawie ojca, który zabrał małe dzieci na Szpiglasową Przełęcz położoną ponad 2100 metrów nad poziomem morza i utknął pod przełęczą w głębokim śniegu. W trwającej blisko siedem godzin uczestniczyło 12 ratowników.
TOPR w akcji. "To nie były warunki sprzyjające turystyce, a tym bardziej z małymi dziećmi"
- Toprowcy mówią wprost, że nie był to dobry wybór, aby mężczyzna z córkami wyruszył na tego rodzaju wycieczkę. Mężczyzna chciał wyjść z Doliny Pięciu Stawów i przejść do schroniska w Morskim Oku przez Szpiglasową Przełęcz, czyli przez teren bardzo trudny, który jest zagrożony schodzeniem lawin - przekazała reporterka Polsat News Teresa Gut.
W Tatrach wciąż panują zimowe warunki. - W pewnym momencie turysta z Wielkopolski postanowił wezwać pomoc TOPR. Ratownicy wyruszyli im na ratunek. Cała trójka, czyli ojciec razem z córkami, zostali sprowadzeni do schroniska w Morskim Oku. Byli przemoczeni, wyziębieni, ale cali i zdrowi - dodała Teresa Gut.
WIDEO. Akcja TOPR. Uratowano mężczyznę z dwójką dzieci
- Wiał bardzo silny wiatr, był opad śniegu, to nie były warunki sprzyjające turystyce, a tym bardziej z małymi dziećmi. To nie jest wycieczka małych dzieci, one powinny chodzić po dolinkach na przykład Doliny Reglowe, Dolina Kościeliska, a na pewno nie tak daleko - powiedział Polsat News ratownik TOPR, Tomasz Wojciechowski. - Gdyby ojciec nie miał zasięgu telefonicznego i nie mógł się z nami skontaktować, różnie mogłoby się to skończyć - ocenił.
Mężczyzna nie miał przy sobie specjalnego sprzętu, a jego dzieci posiadały nieprzystosowane do warunków i terenu turystyczne raczki.
Sprawą zajmuje się policja
Na miejsce wezwana została policja, która teraz będzie wyjaśniać sprawę. Mężczyzna tłumaczył się, że nie spodziewał się, że w tatrach panują takie warunki pogodowe.
- Musimy dokładnie sprawdzić, czy nie doszło do popełnienia przestępstwa przez tego rodzica - powiadomił asp. sztab. Roman Wieczorek z Komedy Powiatowej Policji w Zakopanem.
ZOBACZ: Spadła 500 metrów "rynną śmierci". Śmigłowiec zabrał ją do szpitala
- Gdyby się jednak okazało, że zgromadzony materiał będzie wyczerpywał znamiona przestępstwa, mężczyzna będzie się musiał liczyć z odpowiedzialnością za sprowadzenie zagrożenia utraty życia i zdrowia przez dzieci - zaznaczył.