Majówka 2023. Coraz drożej w hotelach i restauracjach. Polacy znaleźli sposób, by oszczędzić
Zbliżająca się majówka będzie długa, bo sprytnie biorąc urlop, otrzymujemy aż dziewięć dni wolnego. Kolejna wiadomość nie jest jednak pozytywna - inflacja odbija się na cennikach, więc turyści zapłacą nawet 40 proc. więcej niż w 2022 roku. Polacy mają jednak talent do szukania sposobów, by w portfelach zostało więcej pieniędzy. Wyjście z sytuacji znaleźli i tym razem, co potwierdzają hotelarze.
W hotelu w Zalesiu w województwie warmińsko-mazurskim cena waha się w zależności od tego, czy wybierzemy pobyt do 3 maja, czy tuż po tej dacie.
- W przypadku pierwszego, wysokiego sezonu majówkowego cena za pokój dwuosobowy z dostawką oscyluje w granicach 1 tys. i 1,4 tys. złotych. Zawiera pełne wyżywienie - mówi "Wydarzeniom" Małgorzata Czeszejko-Sochacka, współwłaścicielka hotelu Mazury Activ SPA Zalesie.
ZOBACZ: Drożyzna nie odpuszcza. Konsumenci komentują coraz wyższe ceny majonezu
To koszt jednej nocy w pokoju rodzinnym. Gdy na wypoczynek wyjedzie się przed majówką lub po niej, można zapłacić kilkaset złotych mniej, dlatego część Polaków decyduje się na na przykład na urlop kwietniowy.
Gdzie na majówkę jeżdżą Polacy?
Mazury, góry i morze to niezmiennie główne kierunki wybierane przez Polaków. Tegoroczna majówka - pod kątem umiejscowienia w kalendarzu - wypada wyjątkowo korzystnie. Biorąc jeden dzień urlopu, zyskujemy aż pięć wolnych. Korzystając z kolejnych dwóch dni urlopu, łącznie z weekendami, mamy aż dziewięć dni wolnego.
Z tego powodu tegoroczna majówka rozłożyła się na dwa turnusy. - Część gości rezerwuje od 27 lub 28 kwietnia i zostaje do 3 maja. W tym czasie mamy obłożenie zadziwiające, bo aż 98 proc. Druga część majówki to termin od 3 maja do 6 maja. W tym czasie mamy z kolei oblężenie około 50-60 procentowe - wylicza Marcin Cyruło, menadżer hotelu Gwiazda Morza we Władysławowie.
Ten hotel odnotował 40 proc. wzrost rezerwacji w porównaniu do zeszłego roku.
Drożyzna uderza w hotelarzy
Mimo to przedsiębiorcy mają zmartwienia. Inflacja i drożyzna zagląda do kieszeni już nie tylko turystom, którzy zapłacą średnio 40 proc. więcej niż w zeszłym roku, ale także uderza w hotelarzy czy restauratorów. - Prąd podskoczył nam trzykrotnie. To jest praktycznie 300 proc. więcej. Ogrzewanie 120 proc. więcej - wymienia Zuzanna Prawda-Karluto, dyrektorka hotelu Pradzic w Gdańsku.
ZOBACZ: Paweł Borys w "Gościu Wydarzeń": Putinflacja już się kończy
Spora część Polaków wciąż rezerwuje też miejsca na ostatnią chwilę. - Tych telefonów jest z dnia na dzień coraz więcej, więc sprzedaż rośnie niemalże z godziny na godzinę. Pod tym względem nie jest aż tak źle - podsumowuje Prawda-Karluto.
Niektórzy Polacy decydują się także wyjechać z kraju na wiosenny wypoczynek. W tym roku najczęściej wybieranym kierunkiem jest Egipt.
Czytaj więcej