Rodzina Rodzinie. Caritas Polska rozszerza pomoc dla Ukrainy
Ponad rok od wybuchu wojny Ukraińcy, którzy pozostali w swoim kraju, często znajdują się w skrajnie trudnej sytuacji – pozbawieni dachu nad głową, pracy, podstawowych produktów, cierpią także z powodu blackoutów. W 2023 roku Caritas Polska obejmie bezpośrednią pomocą gotówkową w ramach programu Rodzina Rodzinie kolejnych 500 najbardziej potrzebujących rodzin w regionie Charkowa.
Wojna z Rosją doprowadziła Ukrainę do ruiny gospodarczej. PKB kraju spadło już o blisko 30% (dane MFW). 17,7 mln Ukraińców potrzebuje pomocy humanitarnej (dane ONZ). Oprócz 7,8 mln Ukraińców, którzy schronili się przed wojną m.in. w Polsce, kolejne 6,3 mln zostało wewnętrznie przesiedlonych. Cierpią oni z powodu braku pracy, wyłączeń prądu i ciepła, niedoboru produktów spożywczych czy opału na zimę.
Największy program pomocy dla rodzin
- Rodzina Rodzinie to największy polski program pomocy humanitarnej skierowany do rodzin poszkodowanych wskutek konfliktów zbrojnych – mówi ks. dr Marcin Iżycki, dyrektor Caritas Polska. – Od października 2022 roku Caritas Polska pomaga w ten sposób rodzinom, które zdecydowały się pozostać w Ukrainie. W ciągu kilku miesięcy działania programu objęliśmy pomocą aż 650 rodzin, czyli około 1300 osób, w diecezji kijowsko-żytomierskiej.
Caritas Polska we współpracy z siostrzaną organizacją Caritas-SPES przekazuje bezpośrednią pomoc gotówkową najbardziej potrzebującym rodzinom. Wartość wsparcia to ok. 2400 hrywien na osobę (ok. 300 zł miesięcznie). Dotąd za pośrednictwem programu – także w Syrii, Iraku, Libanie, Strefie Gazy – Polacy przekazali blisko 70 mln zł dla ponad 10 tys. beneficjentów.
WIDEO: Rodzina Rodzinie
W 2023 roku Caritas Polska planuje rozszerzenie programu na region Charkowa we wschodniej Ukrainie. Pomoc dotrze do kolejnych 500 rodzin (ok. 1500 osób) z diecezji charkowsko-zaporoskiej, przez którą przebiega obecnie linia frontu i która szczególnie ucierpiała w wyniku ostrzałów i blackoutów.
Potrzeby mieszkańców regionu są ogromne – każdego dnia do Caritas-SPES dociera około 400 zapytań mailowych i telefonicznych. Łącznie do grudnia 2023 roku programem objętych będzie około 2800 osób (1150 rodzin). Przedstawiamy historie rodzin ukraińskich, które już obecnie korzystają ze wsparcia w ramach Rodzina Rodzinie.
Tatiana: Bóg nie zapomniał o nas
– Wyszłam z piwnicy. Nie wiem, jak się zmusiłam. Spojrzałam na ponure niebo i powiedziałam: Panie, mój Boże, zabierz nas stąd. Inaczej zginiemy. Jest nam zimno, kończy się jedzenie. A wszystko wokół eksplodowało non stop, ziemia się trzęsła.
Tatiana ma 63 lata. Przez 40 lat mieszkała w Mariupolu. Ona i jej mąż poświęcili życie służbie innym, opiekowali się osobami niepełnosprawnymi w kościele i bezdomnymi. Pięcioro swoich dzieci nauczyli dzielenia się życzliwością i energią. Najmłodszy syn, 21-letni Danyło, Danyk, broni dziś Ukrainy na polu walki.
ZOBACZ: Mateusz Morawiecki w "WSJ" apeluje do sojuszników o przyspieszenie dostaw broni na Ukrainę
– 24 lutego 2022 roku obudziły nas eksplozje – wspomina pani Tatiana. – Danyk pracował na nocną zmianę w Azowstalu. Zadzwonił: "Mamo, wojna. Pakuj się, jadę do Komisariatu Wojskowego". To był dla mnie szok. Syn nigdy nie służył w wojsku.
Dom Tatiany znajdował się półtora kilometra od Azowstalu. Gdy zaczął się ostrzał, okna i drzwi wypadły od razu. Tatiana spędziła z mężem 10 dni w piwnicy. Jedyne, co wiedziała, to że nie opuści miasta, dopóki pozostaje w nim jej syn. Serce matki podpowiadało: Danyk w Azowstalu.
WIDEO: Tatiana
W oblężonym Mariupolu Tatiana zajęła się opieką nad chorymi i niepełnosprawnymi w podziemiach jednego z kościołów. Dopiero w kwietniu 2022 roku opuściła miasto, gdy dotarła wiadomość, że Danyło wydostał się i dalej walczy w szeregach Sił Zbrojnych Ukrainy.
Tatianę i jej męża czekała droga przez piekło. Długie kilometry pieszo, rosyjski obóz filtracyjny. – Rosyjscy wojskowi powiedzieli: mamy wasze dane w komputerze, wszystko sprawdzimy. Gdyby się dowiedzieli, że syn służył w Donbasie, to ten przystanek byłby dla nas ostatnim – mówi Tatiana. – Ale Bóg okazał miłosierdzie, nie zapomniał o nas. Po dwóch dniach Rosjanie chyba się zmęczyli, dali nam kartkę papieru, że przeszliśmy filtrację. Zapytali: jedziecie do Rosji? Nie, tylko na Ukrainę.
ZOBACZ: Ukraina. Kryminaliści w Grupie Wagnera. Około 5 tys. zostało ułaskawionych
Dziś Tatiana mieszka w Żytomierzu wraz z 8-letnią wnuczką Lizą, w mieszkaniu ludzi, których wcześniej nie znała. Środki z programu Rodzina Rodzinie pomagają im się utrzymać. Każdego dnia czeka na wieści z frontu, od syna. Wysyła mu paczki z żywnością, sprawdza zadania domowe wnuczki, modli się. – Proście Boga o pokój dla Ukrainy – mówi Tatiana. Wierzy, że po zwycięstwie Ukrainy wróci do Mariupola.
Jurij i Switłana: Mamo, nie chcemy umierać
Wojna wdarła się w życie Jurija i Switłany już wiosną 2014 roku. Mieszkali w Doniecku z dwójką dzieci, Andrijem i Angeliną, a dwoje kolejnych, Ołeksija i Wiktorię, przyjęli z sierocińca. – Chcieliśmy dać dzieciom poczucie domu, zapewnić im dobre wykształcenie, aby wyrosły na dobrych ludzi, chcieliśmy pokazać im świat. To był najszczęśliwszy okres w życiu – mówi Switłana.
ZOBACZ: Michał Dworczyk: Zginął obywatel Polski walczący w Ukrainie
Sklepy należące do Jurija i Swietłany znajdowały się w centrum miasta. Gdy Donieck opanowali "separatyści" i wojska rosyjskie, Jurij prowadził rozmowy ze zwolennikami "republiki ludowej" i wykazywał absurdalność tego pomysłu. Niestety, pewnego ranka, kiedy przyszedł z żoną do pracy, pod sklepem czekali mężczyźni w mundurach, z wyraźnym moskiewskim akcentem.
– Nikt nie chciał tej Rosji. Po co? – mówi Jurij. – Rostów nie jest daleko: kto potrzebował, mógł tam pojechać i znaleźć pracę. Chociaż przeważnie to oni, Rosjanie, przyjeżdżali do nas, żeby zarabiać na życie. Donieck był bogatym, otwartym, przyjaznym miastem. Jak cała Ukraina.
WIDEO: Jurij i Switłana
Zaczął się piekielny lipiec 2014 roku. Artyleria Rosjan bezlitośnie przecinała niebo. To było nie do zniesienia, zwłaszcza w nocy. – To, co zaczęło się w całej Ukrainie w zeszłym roku o świcie 24 lutego, przeżyliśmy prawie dziewięć lat temu – mówi Switłana. – I bomby, i samoloty. Dzieci płakały: "Mamo, nie chcemy umierać. - Wtedy zrozumieli: czas uciekać.
Zabrali ze sobą najpotrzebniejsze ubrania i jedzenie. Tylko to, co zmieściło się w samochodzie. Byli przekonani, że jadą na miesiąc. Z Doniecka uciekli do Charkowa, potem mieszkali pod Łymanem i w Słowiańsku. Starali się ułożyć sobie życie w nowych warunkach. Podejmowali każdą pracę, jaka była dostępna. Dzieci dorastały, starsze wyjechały już na studia, ale wojna się nie skończyła. A w lutym 2022 roku Jurij i Switłana znowu musieli wszystko porzucić.
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Ewakuacja Krymu? Rosja wysłała pociągi po swoich obywateli
10-letnia Angelina kocha taniec i muzykę. Bardzo lubi rysować. Jej obrazy przedstawiają słońce, piękne kwiaty i spokojne miasta. I dom, do którego na pewno kiedyś wrócą. Dziś rodzina mieszka w Czerkasach w środkowej Ukrainie, w małym mieszkaniu znajomych. Andrij studiuje, Angelina chodzi do szkoły. Z pracą jest ciężko: bezrobocie w mieście i przed wojną było wysokie, ale teraz jest jeszcze gorzej. Jurij i Switłana przyznają, że czasem spotykają się z dyskryminacją ze strony pracodawców – ze względu na wiek. Ale się nie poddają. Należą do ludzi, którzy zawsze starają się zobaczyć światełko w tunelu.
Angelina cierpi na poważną chorobę oczu, grożącą utratą wzroku. Pieniądze z programu Rodzina Rodzinie Jurij i Switłana wydają na leczenie dziewczynki, ubranie i buty na zimę, kredki, markery, farby do rysowania.
Wspieranie potrzebujących na Ukrainie będzie jednym z priorytetowych kierunków działań Caritas Polska w 2023 roku.
Jak pomóc mieszkańcom Ukrainy:
· dokonując wpłaty przez stronę caritas.pl/ukraina oraz caritas.pl/rodzina
· wpłacając dowolną kwotę na konto 77 1160 2202 0000 0000 3436 4384 (z dopiskiem UKRAINA)
· wysyłając SMS o treści UKRAINA pod numer 72052 (2,46 zł z VAT)
Czytaj więcej