Nord Stream. Niemiecki portal o wysadzeniu gazociągów. "Trop prowadzi do Moskwy"
Na kilka dni przed wybuchami, które 26 września ubiegłego roku zniszczyły nitki gazociągów Nord Stream, w rejonie eksplozji przebywały rosyjskie okręty, a na Bałtyku trwała aktywność rosyjskiej Floty Bałtyckiej - informuje portal T-online. Dziennikarze utrzymują, że w newralgicznym miejscu przebywał okręt podwodny "SS-750", który dysponuje ratunkowym batyskafem zdolnym do zaminowania gazociągów.
Niemiecki portal t-online opublikował w sobotę artykuł, w którym próbuje udowodnić, że za wysadzeniem gazociągów Nord Stream 1 i 2, do którego doszło 26 września 2022 roku stoi strona rosyjska. Z publikacji wynika, że istnieje wiele poszlak, które wskazują na podejrzaną aktywność rosyjskiej floty w tym rejonie na kilka dni przed wybuchami.
Wiele lat ciszy i nagle duży ruch
Niemiecki portal zwraca uwagę, że przez wiele lat miejsce, gdzie 26 września doszło do uszkodzenia systemu przesyłowego błękitnego paliwa z Rosji do Niemiec było jedynie anonimowym obszarem na Morzu Bałtyckim. Miejsce to znajduje się poza duńską i szwedzką strefą radarową, wokół jest wyłącznie woda, a w dole, na głębokości 80 metrów biegnie strategiczny gazociąg, którego dokładną lokalizację znają nieliczni.
ZOBACZ: Niemiecki polityk chce odbudować Nord Stream. "Musi zostać naprawiony teraz"
Niemiecki portal sugeruje, że nigdy nie zapuszczały się tam duńskie łodzie patrolowe. Jednak regularnie przelatywał nad tym rejonem szwedzki samolot wczesnego ostrzegania, który startował z lotniska Malmen. Załoga maszyny miała za zadanie zabezpieczać ważną wyspę Gotlandię. "Najwyraźniej niewiele było do kontrolowania na północny wschód od Bornholmu" - pisze t-online.
Jednak krótko przed wybuchami, które 26 września ubiegłego roku rozerwały Nord Stream 1 i 2, działo się w tym obszarze coś niezwykłego.
Duńska łódź patrolowa i okręty-duchy
Według niemieckiego portalu wieczorem 21 września łódź patrolowa Królewskiej Marynarki Wojennej Danii "Nymfen" niespodziewanie opuściła port Rødbyhavn na południowym wybrzeżu wyspy Lolland o godzinie 19:50 i obrała kurs na Bornholm, a dokładniej na miejsce, w którym później doszło do eksplozji. Statek dotarł na miejsce 22 września. Do jednostki dołączyły wówczas szwedzkie siły powietrzne i morskie.
W kolejnych dniach jeden ze szwedzkich okrętów miał z kolei obrać kurs na rosyjską enklawę - obwód kaliningradzki.
Portal t-online dowiedział się nieoficjalnie w kręgach związanych z bezpieczeństwem, że w rejonie, gdzie później doszło do eksplozji, miały działać okręty-duchy rosyjskiej marynarki wojennej. Jednostki te miały wyłączone transpondery i nie ujawniały swojej pozycji.
ZOBACZ: Eksplozja Nord Stream. Eksperci obalają teorię z wykorzystaniem jachtu
Według portalu statki te mogły mieć na pokładzie sprzęt niezbędny do umieszczenia ładunków na rurociągach. T-online pisze, że analiza działań rosyjskiej marynarki przed eksplozjami może być ważnym tropem w wyjaśnieniu, kto dokonał ataku na Nord Stream.
Eksperci zapytani przez portal podejrzewają, że ostatnia informacja o przeszukaniu jachtu "Andromeda" i sugestie, że miał on posłużyć proukraińskiej grupie do sabotażu z wykorzystaniem dwóch nurków, to zasłona dymna. Jacht rzeczywiście został przeszukany. Ale zdaniem portalu ma to ukryć prawdziwe okoliczności wysadzenia strategicznego gazociągu.
Ekspert o mini łodzi podwodnej: Całkiem sensowne
T-online twierdzi, że do takiej operacji "najprawdopodobniej użyto łodzi podwodnych lub podwodnych dronów, setki kilogramów wojskowych materiałów wybuchowych". Według t-online przemawia to za państwowym wykonawcą, który dysponuje takim okrętem.
Taką jednostką jest według niemieckich dziennikarzy okręt wsparcia podwodnego "SS-750". Regularnie bierze on udział w szkoleniach symulujących wypadki na dnie morskim. A jego cecha szczególną jest posiadanie na pokładzie tak zwanego "Projektu 1855", czyli mini łodzi podwodnej o nazwie "AS-26", która ma za zadanie ewakuować załogi rozbitych łodzi podwodnych w nagłych wypadkach. Ma ona chwytaki, które mogą przenosić pod wodą ładunek o masie do 50 kilogramów.
ZOBACZ: Ślady materiałów wybuchowych na rurociągu Nord Stream
"Użycie czegoś takiego jak AS-26 do takiego ataku byłoby całkowicie sensowne" - powiedział t-online kapitan duńskiej korwety i analityk wojskowy Johannes Riber. "Byłoby to jak dotąd najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie tego, co stało się z rurociągiem Nord Stream" - powiedział ekspert.
Gdyby udało się potwierdzić , że "SS-750" był na miejscu zbrodni, rosyjska marynarka wojenna byłaby odtąd głównym podejrzanym - pisze t-online.
Coraz więcej podejrzanych zdarzeń na Bałtyku
Dlatego dziennikarze zaczęli analizować dostępne informacje, m.in. z transponderów oraz zdjęcia satelitarne. Portal ustalił, że zanim doszło do eksplozji 19 września rosyjska Flota Bałtycka rozpoczęła "szeroko zakrojone manewry, które mogły posłużyć jako kamuflaż dla prawdziwych misji". T-online przypomina, że w manewrach brała udział elitarna 313. jednostka specjalna Specnazu z Bałtijska w obwodzie kaliningradzkim.
Portal ustalił, że w rejonie późniejszej eksplozji miały przebywać fregata, korweta i mniejsza jednostka, która nadawałaby się do zabezpieczenia operacji. Dziennikarze portalu twierdzą, że dzięki analizie danych mogli lepiej zrozumieć ruchy poszczególnych okrętów.
ZOBACZ: Nowe zdjęcia zniszczeń Nord Stream 2. "Skoordynowany sabotaż"
Łódź patrolowa duńskiej marynarki wojennej, która sprawdzała obszar Bornholmu miała odpłynąć z rejonu późniejszych wybuchów 21 września o godzinie 19:50. "W tym czasie mogły już tam dotrzeć trzy statki podejrzane o udział w rosyjskiej operacji" - pisze portal, dodając, że w tym samym czasie z bazy w Kaliningradzie wypłynął okręt łączności dowództwa rosyjskiej floty.
Nad Bornholmem zapadł zmierzch, a "grupa amerykańskich okrętów wojennych minęła obszar kilka godzin wcześniej w drodze na Atlantyk" - pisze t-oline. Według portalu wyposażony w radar samolot wczesnego ostrzegania Szwedzkich Sił Powietrznych miał wystartować dopiero następnego ranka.
Portal twierdzi, że nad przebiegającym tamtędy rurociągiem zapanował spokój, a około dziesięciogodzinne "okno" umożliwiłoby wykonanie operacji na miejscu przyszłej eksplozji.
Dziennikarze udowadniają "rosyjską poszlakę"
Dziennikarze t-online ustalili, że okręt podwodny SS-750 zwykle stacjonuje w bazie w Bałtijsku. Jednak zdjęcia satelitarne mają wskazywać, że w nocy 21 września wieczorem okręt wypłynął w morze. Według portalu przy prędkości 9 węzłów jednostka byłaby w stanie dotrzeć na miejsce późniejszych eksplozji o godzinie 19:50. Portal twierdzi, że okręt miał wyłączony system AIS, służący do automatycznej identyfikacji.
Jednak na zdjęciach satelitarnych firmy SpaceKnow widać statek bez sygnału pozycyjnego, którego wymiar odpowiada długości SS-750 - 95 metrów.
Z kolejnych zdjęć satelitarnych wynika, że między północą a godziną 1 w nocy wypłynęły z Kaliningradu dwa holowniki ratownicze: "SB-123" i "Alexander Frołow". "Każdy z nich ma na pokładzie dźwigi załadunkowe, które nadawałyby się do opuszczania ładunków wybuchowych lub min o wadze setek kilogramów do wody - pisze t-online.
ZOBACZ: Szwecja. Eksplozje przy rurociągach Nord Stream. Prokuratura: To była eksplozja zewnętrzna
Statki te miały wyłączoną identyfikację, jednak włączyły na chwilę transpondery, ujawniając pozycję. były wtedy pięc godzin od miejsca późniejszego ataku. Miał im także przeciąć drogę amerykański śmigłowiec wojskowy stacjonujący w Gdańsku. Portal nie ustalił, czy załoga ostrzegła Duńczyków o nadpływających statkach bez sygnałów pozycyjnych. Mogły one dotrzeć na miejsce późniejszej eksplozji około godz. 19:50 - wyliczył portal.
Według portalu dodają, że analiza zdjęć satelitarnych nie tylko doprowadziła do odkrycia "ciemnego statku" o długości 95 metrów, który pasuje do statku SS-750, ale wykazała także obecność drugiej jednostki o długości 130 metrów. Jedyny tak długi statek w rosyjskiej flocie Bałtyckiej to patrolowiec "Jarosław Mudry" - pisze portal.
Jarosław Mudry sprawdził czas reakcji?
W newralgicznym rejonie były jeszcze trzy inne statki: rozpoznawczy "Syzrań", korweta "Soobrazitielnyj" i wspomniany "Jarosław Mudry". Rosyjskie MON podawało, że późnym wieczorem 22 września gdy - po wykryciu aktywności - jednostki duńskie miały rozpocząć działania pościgowe, korweta "Soobrazitielnyj", fregata "Jarosław Mudry" wraz z siostrzaną jednostką "Stoikij" miały uczestniczyć w konwoju statków "w celach szkoleniowych".
Jednak niemiecki portal pisze, że statki te mogłyby służyć jako "osłona" dla jednostek wracających z domniemanej misji zaminowania Nord Stream.
ZOBACZ: Dmitrij Pieskow o atakach na Nord Stream: Prawda zaskoczy wielu w Europie
Dziennikarze ustalili także, że sześć miesięcy wcześniej, 14 marca 2022 roku, na to samo miejsce został wysłany statek duńskiej marynarki wojennej. Wydarzyło się to wtedy po raz pierwszy od niespełna pięciu lat - pisze t-online. Okazało się, że był tam "Jarosław Mudry". Okręt także wtedy wyłączył system AIS.
"Jaka była w tym miejscu misja 'Jarosława Mudrego'? Czy możliwe, że było to zbieranie danych o tym, jak szybko siły NATO zareagują w sytuacji awaryjnej?" - pyta niemiecki portal.
T-online, podsumowując swoje ustalenia napisał, że ani niemieccy, ani duńscy i szwedzcy śledczy, jak również przedstawiciele NATO i sił zbrojnych zainteresowanych krajów nie chcieli oficjalnie odnosić się do tych ustaleń.
"Nic nie wskazuje na USA i Ukrainę. Trop prowadzi do Moskwy"
Nadal nie ustalono fatycznego przebiegu i autorstwa wysadzenia Nord Stream. "Nic jednak nie wskazuje na Stany Zjednoczone ani Ukrainę. Trop prowadzi do Moskwy".
Na artykuł zwraca uwagę była rzeczniczka prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego Julia Mendel.
Była rzeczniczka zamieściła na Twitterze link do artykułu.
Czytaj więcej