Leszek Miller zapowiada swoją polityczną emeryturę. "Taką mam nadzieję"
Leszek Miller pytany w programie "Gość Wydarzeń" w Polsat News o swoją przyszłość, zapowiedział przejście na polityczną emeryturę. - Nie wystartuję w wyborach do polskiego parlamentu, ani do Parlamentu Europejskiego - powiedział. Dopytywany, czy obecna kadencja europosła będzie zatem jego ostatnią, odpowiedział: "mam nadzieję".
Donald Tusk kilka dni temu podczas spotkania z mieszkańcami Żywca (woj. śląskie) stwierdził, że politycy, którzy nie chcą wspólnej listy opozycji, "dostaną od wyborców naprawdę srogie baty".
- Chcę powiedzieć jedno: jeśli oni w najbliższych dniach nie zrozumieją, że trzeba to robić natychmiast, to wyborcy zdecydują. Już za kilka miesięcy zobaczycie to w sondażach, na dwa-trzy miesiące przed wyborami - że ci, którzy chcą tylko wejść, tylko być - oni znikną - powiedział lider PO.
"Za głupotę trzeba brać baty"
Do jego słów odniósł się w Polsat News były premier Leszek Miller, który stwierdził, że "ma nadzieję, że tak się stanie".
- Za głupotę trzeba brać baty. Jeśli Czarzasty, Kosiniak-Kamysz i Hołownia nie doprowadzą do stworzenia jednej listy wyborczej, to będzie oznaczało, że są głupi i zachowują się w głupi sposób - powiedział.
ZOBACZ: Prof. Konarski: Zjednoczona opozycja ma szanse wtedy, kiedy będzie rzeczywiście zjednoczona
- Prawdopodobnie takiego zjednoczenia opozycji, o którym myślimy, nie będzie. Ale można myśleć o innym zjednoczeniu. Skoro nie można stworzyć jednej listy kandydatów do Sejmu, to stwórzmy jedną listę wyborców, którzy będą głosować na tego polityka i tę partię, która ma największe szanse wygrać z PiS-em - stwierdził.
- Skoro nie mamy jednej listy, a chcemy, żeby PiS stracił władzę, to musimy zwiększyć szanse tego ugrupowania, które może wygrać z PiS-em, a taką partią jest Koalicja Obywatelska - wyjaśnił.
- Chcę, żeby jesienią skończyła się epoka rządów PiS-u - podkreślił Miller. - Z doświadczenia wiem, że aby tak się stało, trzeba do minimum ograniczyć liczbę list kandydatów, a najlepiej, żeby to była jedna lista, i powierzyć kierowanie wyborami politykowi, który przewodzi największej partii opozycyjnej - dodał.
"Wspólna lista to mniejsze subwencje dla partii"
Według niego, liderzy opozycji, którzy mają obiekcje ws. wspólnej listy opozycji, są pod presją działaczy, którzy obawiają się o swój wynik wyborczy.
- Każdy lider jest pod presją swoich działaczy. Jest tylko pytanie, czy jest się jej w stanie przeciwstawić - dodał.
ZOBACZ: Spór o listy opozycji. Polska 2050 pod ostrzałem
Były premier zwrócił również uwagę na aspekt ekonomiczny. - Kiedy ugrupowanie ma swoją własną listę, to wtedy otrzymuje większą subwencję, niż w przypadku startu w wyborach z jednej, wspólnej listy z innymi partiami - powiedział.
- To są niebagatelne różnice - podkreślił. - Jeżeli wzięlibyśmy pod uwagę obecne notowania, to te mniejsze partie typu Lewica czy Hołownia, idąc na wspólnej liście, otrzymałyby o 16-18 milinów złotych mniej, niż gdyby poszli osobno - wyjaśnił.
- Tam też są księgowi i oni to przeliczają - dodał.
WIDEO: Leszek Miller w programie "Gość Wydarzeń"
Leszek Miller odchodzi na polityczną emeryturę
W dalszej części programu były premier zapowiedział przejście na polityczną emeryturę.
- Nie wystartuję w wyborach do polskiego parlamentu, ani do Parlamentu Europejskiego - powiedział.
ZOBACZ: Leszek Miller: Eva Kaili sprawiała bardzo dobre wrażenie. Dopiero potem skojarzyłem pewne fakty
Dopytywany przez prowadzącego program Bogdana Rymanowskiego, czy obecna kadencja w europarlamenciea będzie zatem jego ostatnią, odpowiedział: "mam nadzieję".
- Gdybym dzisiaj miał 50, a nawet 60 lat, to byłbym w fantastycznej formie i w fazie całkowitego rozkwitu - dodał.
- Bardzo żałuję, że tak późno zdecydowałem się wystartować w wyborach do PE, ale zawsze uważałem, że Sejm jest ważniejszy - stwierdził. - Tymczasem Bruksela i Strasburg to są wspaniałe miejsca do takiej samorealizacji, do edukacji - wyjaśnił.
Dotychczasowe odcinki "Gościa Wydarzeń" można zobaczyć tutaj.
Czytaj więcej