Polak w Bachmucie: Staramy się "łatać" rannych
W Bachmucie od sierpnia 2022 roku toczą się walki, a od trzech miesięcy są najintensywniejsze. Na miejscu przebywa ochotnik medyczny Marcin Stefaniak. Codziennie wyjeżdża na krwawy front w poszukiwaniu ofiar rosyjskiego ataku. - Staramy się takiego rannego "łatać" - powiedział w Polsat News.
W grudniu Polsat News informował, że sytuacja w Bachmucie jest krytyczna. Nie ma tam miejsca nieuszkodzonego przez pociski i ogień, jednak Ukraińcy się nie poddają. Żołnierze bronią miasta już ponad siedem miesięcy. Marcin Stefaniak z ochotniczego zespołu medyków pola walki "W Międzyczasie" pomaga rannym z frontu. W Bachmucie, razem z dwoma innymi chętnymi, w piwnicy i prowizorycznej karetce stara się robić co w jego mocy, by ukraińscy żołnierze szybko wracali do sprawności. Jednocześnie codziennie ryzykuje własne życie.
ZOBACZ: Mateusz Lachowski z Bachmutu: Rosjanie mają przewagę w sprzęcie i amunicji
- Pamiętam, jak wjeżdżaliśmy do Bachmutu w nocy, na wyłączonych światłach. Nie było innego wyjścia, bo wszystkie drogi są pod kontrolą Rosjan - powiedział w Polsat News Marcin Stefaniak.
WIDEO: Polak ratuje Ukraińców w Bachmucie
Marcin Stefaniak wie, że w pierwszej kolejności musi zadbać o siebie, by być w stanie pomóc innym. Nie wychodzi z ukrycia, gdy toczą się ciężkie walki.
Marcin Stefaniak z Bachmutu: Nie działamy według procedur cywilnych
- Nie angażujemy się bezpośrednio. Gdy jednak uda się odejść z rannym na bok, wprowadzić do budynku czy wejść w uliczkę, wtedy my zaczynamy działać. Udzielamy pomocy. Mamy też prowizoryczny punkt, w którym właśnie siedzę. Gdy coś jest nie tak, to staramy się takiego rannego "łatać" - przekonuje ochotnik medyczny.
ZOBACZ: Dr Jakub Jakóbowski: Świat coraz silniej polaryzuje się w sprawie Ukrainy
Polak podkreśla, że nie ma wykształcenia medycznego, jednak stara się doszkalać w kwestii udzielania pierwszej pomocy. Przeszedł kurs stosowany w służbach mundurowych z medycyny pola walki.
Stefaniak porusza się po Bachmucie autem terenowym, w którym opatruje poszkodowanych.
- My nie jesteśmy lekarzami i nie działamy według procedur cywilnych. Da się ten chaos usystematyzować, choć to bardzo trudne. Możemy wykonywać bardzo zaawansowane zabiegi, ale dopiero wtedy, gdy jesteśmy w naszej prowizorycznej karetce, czyli aucie terenowym. Jeśli nie ma możliwości wyjazdu z Bachmutu, bo trwa ciężki ostrzał, schodzimy do naszej piwnicy - powiedział ochotnik.
Czytaj więcej