Warszawa: Aktywistka skazana za pomoc w dokonaniu aborcji. Pierwsza taka sprawa w Polsce
Aktywistka Justyna Wydrzyńska została uznana przez Sąd Okręgowy Warszawa-Praga za winną udzielenia pomocy w dokonaniu aborcji. Kobieta wysłała swoje tabletki poronne ciężarnej, która poprosiła o pomoc w usunięciu ciąży. To pierwszy taki proces przed polskim wymiarem sprawiedliwości. Wydrzyńska zapowiada apelację od wyroku.
Justyna Wydrzyńska usłyszała wyrok ośmiu miesięcy prac społecznych po trzydzieści godzin miesięcznie. Wcześniej kobiecie postawiono zarzut pomocnictwa w dokonaniu aborcji. Grozi za to kara do trzech lat pozbawienia wolności. Prokurator domagał się 10 miesięcy prac społecznych, natomiast Ordo Iuris, występując jako strona społeczna, roku pozbawienia wolności.
ZOBACZ: Porozumienie ws. aborcji. Robert Biedroń spotkał się z premier Finlandii
- Jeszcze nie potrafię odnaleźć się w tej sytuacji. Ja się w ogóle nie czuję winna. Siedziałam tam i słuchałam tak, jakby to nie było o mnie. Ja tego wyroku nie przyjmuję - powiedziała Justyna Wydrzyńska, aktywista reprezentująca "Aborcyjny Dream Team".
Kobieta zapowiedziała apelację od wyroku. Podkreśliła, że wspólnie z koleżankami z inicjatywy nadal będzie działać na rzecz kobiet, które chcą dokonać aborcji.
W czasie odczytywania wyroku pod Sądem Okręgowym Warszawa-Praga zebrały się tłumy zarówno zwolenników, jak i przeciwników aborcji.
Aktywistka skazana za pomoc w dokonaniu aborcji. Wysłała tabletki
Sprawa dotyczy wydarzeń z 2020 roku. Do inicjatywy "Aborcja Bez Granic" zgłosiła się kobieta, która była mniej więcej w 12. tygodniu ciąży.
WIDEO: Wyrok ws. pomocy w dokonaniu aborcji
- Kobieta chciała przerwać ciążę, jednak dostawa tabletek poronnych, które zamówiła, była opóźniona. Zgłosiła się więc do działaczek z prośbą o zorganizowanie wyjazdu do niemieckiej kliniki - relacjonuje reporterka Polsat News Milena Bobrowska.
ZOBACZ: Episkopat: Proces kanonizacyjny Jana Pawła II był prowadzony rzetelnie
Zabiegowi w Niemczech sprzeciwiał się mąż ciężarnej kobiety. Ta zadzwoniła więc do przedstawicielek inicjatywy z informacją, że rezygnuje z wyjazdu. - Justyna Wydrzyńska chciała pomóc i wysłała swoje tabletki poronne do paczkomatu. Posiadanie takich środków na użytek własny jest legalny - tłumaczyła reporterka.
O sytuacji ponownie dowiedział się mąż ciężarnej. Kobieta poroniła ze względu na doznany stres. Sprawa wysłania tabletek trafiła na policję, a następnie zajęła się nią prokuratura.
Czytaj więcej