"Interwencja". Urzędnicy każą płacić niewidomemu za pobyt ojca w DPS. Mężczyzna bezradny
Urzędnicy z Dąbrowy Białostockiej każą zapłacić niewidomemu, całkowicie niezdolnemu do pracy mężczyźnie, za pobyt jego ojca w DPS. Zasypują pana Wojciecha pismami, których nie jest nawet w stanie samodzielnie odczytać. - Nie ma podstaw, żeby umorzyć postępowania, robimy tak, żeby być w zgodzie z literą prawa - twierdzi Agnieszka Poważa. Materiał "Interwencji".
- Urząd, który ma pomagać, chce od ślepego zabrać pieniądze, żebym nie mógł egzystować – mówi Wojciech Kirejczyk.
- Kilkukrotnie odwoływaliśmy się od decyzji, a urzędnicy uparcie swoje – dodaje Sylwia Targońska-Kołodko, adwokat.
Pan Wojciech sam potrzebuje opieki
Pan Wojciech mieszka na Podlasiu. Wzrok stracił ponad 20 lat temu z powodu choroby neurologicznej. Przez lata z żoną opiekował się swoim schorowanym ojcem. Kiedy kobieta zachorowała na nowotwór złośliwy, trzeba było ojca umieścić w domu pomocy społecznej.
- Jestem osobą niewidomą, na rencie od 2001 roku. W 2015 roku zamarła moja mama, ojciec nie miał z kim zostać. Lekarze stwierdzili, że musi mieć opiekę 24-godzinną w DPS lub ZOL. Jak ja bym się mógł opiekować? Ja potrzebuję przewodnika. Jeszcze żona zachorowała – wspomina Wojciech Kirejczyk.
ZOBACZ: "Interwencja": Wybudowali dom, zięć i córka każą im się wyprowadzać
- Pan Wojciech jest naszym świadczeniobiorcą od 2001 roku, pobiera rentę z tytułu całkowitej niezdolności do pracy i samodzielnej egzystencji, wymaga opieki osób drugich. Do marca tego roku pan Wojciech otrzymywał świadczenia w kwocie 2012 zł. To kwota z dodatkami i zasiłkami. Sama renta to półtora tysiąca brutto – informuje Katarzyna Krupicka z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Białymstoku.
Gmina upomniała się o zwrot pieniędzy
Dom pomocy społecznej na utrzymanie ojca pana Wojciecha zabierał jego całą rentę. Resztę dopłacała gmina Dąbrowa Białostocka. Kiedy w 2020 roku, po czterech latach pobytu w DPS-ie, ojciec zmarł, gmina zaczęła upominać się o zwrot pieniędzy za jego pobyt od niepełnosprawnego mężczyzny.
- Pism mam bardzo dużo, bo co dwa tygodnie były tylko pisma, przysyłają, musi mi ktoś czytać – twierdzi pan Wojciech.
- Pan Wojciech został zobowiązany do opłaty ponad 4 tysięcy złotych. Długość postepowania, odwołania, pisma, praca urzędników, te koszty to przerosły - dodaje Sylwia Targońska-Kołodko, adwokat.
ZOBACZ: "Interwencja": Oszukane sprzątaczki. Firma zniknęła, pensji brak
Dwa lata temu zmarła żona pana Wojciecha. Mężczyzna ledwo wiąże koniec z końcem. Pomaga mu syn, a także sąsiedzi. Bez nich mężczyzna jest bezradny.
- Bardzo ciężko to przeżywa, zdrowie mu się pogorszyło przez tę sytuację. Nie potrafi nawet zakupów zrobić. Robię mu je, gotuję, sąsiedzi też robią zakupy. Do lekarza prowadzą. Jesteśmy skazani na pomoc sąsiadów – przyznaje Patryk Kirejczyk, syn pana Wojciecha.
"Nie ma podstaw do umorzenia postępowania"
Według prawników pan Wojciech spełnia wszelkie przesłanki, żeby być zwolnionym z opłaty za pobyt jego ojca w DPS. Prawo dopuszcza umorzenie postępowania w momencie spełnienia chociaż jednego kryterium. U pana Wojciecha jest ich kilka. Nie widzą tego jednak pracownicy socjalni z Dąbrowy Białostockiej.
- Opieraliśmy się na przesłance rodzinnej, zdrowotnej, materialnej. Dodatkowo jeszcze, na przesłance, że osoba niepełnosprawna może ubiegać się o takie zwolnienie – tłumaczy adwokat Sylwia Targońska-Kołodko.
ZOBACZ: "Interwencja": Życie pod kontrolą. Sąsiad obserwuje z kamer
- Nie ma podstaw, żeby umorzyć postępowania, robimy tak, żeby być w zgodzie z literą prawa – twierdzi Agnieszka Poważa, kierownik MOPS w Dąbrowie Białostockiej.
Gdy ekipa "Interwencji" zauważa, że sytuacja zdrowotna i materialna tego pana nie pozwala na spłatę, ta ripostuje: Nie prawda, nie zgodzę się.
Co zrobiłyby inne gminy?
- Dla sąsiada to są kolosalne pieniądze, a dla urzędu to pieniądze śmieszne. Ci urzędnicy podchodzą do tego w sposób karygodny. Moim zdaniem to skandal – ocenia Jarosław Daniluk, sąsiad pomagający niewidomemu.
Dziennikarze postanowili sprawdzić, jak w innych gminach zachowaliby się pracownicy socjalni w podobnej sytuacji. Odwiedzili Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Białymstoku. Urzędnicy białostoccy na samym początku umorzyliby postepowanie, ponieważ dochód pana Wojciecha jest zbyt niski, żeby musiał dopłacić chociaż złotówkę.
ZOBACZ: "Interwencja": Zawyżone koszty, kilkudziesięciu poszkodowanych. Kierowcy otrzymują wezwania
- Nie pobieramy opłat od osób, jeżeli ich dochód na osobę nie przekracza 2328 zł. Jak kryteria nie są przekroczone, to prawo nam nie zezwala obciążać – mówi Bożena Lewicka-Serafin z MOPR w Białymstoku.
- Ciągle dostaję pisma, że należy płacić, a nikt nie patrzy, że tej normy 2300 zł nie przekraczam. Państwo chce mi pomóc zasiłkiem pielęgnacyjnym, wyrównawczym, a opieka chce zabrać – podsumowuje pan Wojciech.
Materiał "Interwencji" można obejrzeć tutaj.
Czytaj więcej