Władimir Sołowjow straszy przemarszem wojsk przez Europę. Warszawę nazwał rosyjskim miastem
- Powinniśmy przywrócić wszystkie swoje odwieczne ziemie - grzmiał w państwowej telewizji propagandysta Kremla Władimir Sołowjow. Według niego do Rosji powinny należeć tereny nie tylko Ukrainy, ale i Polski. W emocjonalnym tonie mówił też, że rosyjscy żołnierze w przeszłości przemierzali Europę, a "w Mediolanie całowali im ręce".
Władimir Sołowjow to czołowy kremlowski propagandysta, piewca polityki Władimira Putina, który często rzuca oskarżenia i groźby w stronę państw zachodnich. Często jego wypowiedzi to zwykłe kłamstwa i manipulacje.
Tym razem w najnowszym wydaniu swojego programu pytał zaproszonych gości, dlaczego Rosjanie nie mówią wprost, jakie są ich cele w międzynarodowej polityce. Jego wypowiedzi przetłumaczyli dziennikarze telewizji Biełsat.
ZOBACZ: "Atak dronów" 100 kilometrów od Moskwy. Pierwszy raz tak blisko stolicy Rosji
Jako jeden z nich wymienił "przywrócenie wszystkich odwiecznych ziem rosyjskich". - Trzeba wyjaśnić, które to terytoria i miasta, wyliczyć je. A w ramach rozwiązania tego problemu ogłosić nabór ochotników. Ilu ich trzeba, 200-300 tysięcy? Ile potrzeba czołgów, dwa tysiące, pięć czy dziesięć? Ile przemysł wyprodukuje? - mówił.
Propaganda w rosyjskiej telewizji. Sołowjow mówił o "rosyjskości" Warszawy
Sołowjow następnie stwierdził, że jednym z zadań Kremla powinno być "dojście do zwykłego rosyjskiego miasta Czop". Leży ono w Ukrainie, nieopodal trójstyku granic ze Słowacją i Węgrami.
- Albo możemy przejść się śladami wielkiego rosyjskiego wojska XVIII wieku, które przemaszerowało po całości ówczesnych niemieckich ziem, jeszcze wtedy niezjednoczonych. I sprawdzić, jak tam sprawy w od stuleci tradycyjnie rosyjskim mieście Warszawie - dodał pracownik państwowej telewizji.
Sołowjow: W Mediolanie całowali ręce rosyjskim żołnierzom
Zdaniem Sołowjowa jeśli państwa zachodnie "chcą być chamskie", to Rosja powinna tłumaczyć im, do czego doprowadza ich zachowanie. Pogróżki posłał też w stronę Estonii.
ZOBACZ: Elon Musk skomentował walki w ukraińskim Bachmucie
- Jeśli zaczynamy mówić poważnie, jeśli rozumiemy, jaka jest stawka, to niech się trzęsie swołocz. I przejdziemy znowu przez Alpy, jeśli trzeba. Popatrzeć, jak tam pomnik Suworowa i sprawdzić, czy pamiętają w Mediolanie, jak ręce całowali rosyjskim żołnierzom - groził.
Uznał również, że "Rosjanin może powoli zaprzęga, ale potem szybko jedzie". Być może w ten sposób "wytłumaczył", dlaczego tzw. specjalna operacja wojskowa w Ukrainie trwa ponad rok, chociaż Władimir Putin planował, iż sąsiedni kraj uda mu się zająć w znacznie krótszym czasie.
Czytaj więcej