Olsztyn: Ruszył proces Pawła Kozaneckiego. Po wypadku mówił o "trumnie na kółkach"
- Nic nie pamiętam. Twierdzę, że nie zjechałem na przeciwległy pas - mówił przed sądem łódzki adwokat Paweł Kozanecki, oskarżony o spowodowanie wypadku, w którym zginęły dwie kobiety. Uznaje się za niewinnego, a po zdarzeniu twierdził, że do śmierci pań Anny i Wandy przyczyniła się "trumna na kółkach", którą jechały. Ze słów się nie wycofał. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.
Na pierwszą rozprawę w olsztyńskim Sądzie Rejonowym adwokat Paweł Kozanecki przyszedł w obstawie dwóch ochroniarzy, którzy separowali go od dziennikarzy. Żuł gumę i założył przeciwsłoneczne okulary - opisała dziennikarka Polsat News Anna Mioduszewska.
Sprawa dotyczy wypadku z 26 września 2021 roku. Wtedy, około 17:40, jechał przez warmińsko-mazurską miejscowość Stare Włóki, drogą wojewódzką nr 595. W pewnym momencie jego nowoczesny mercedes zderzył się czołowo ze starszym modelem audi. Drugim samochodem jechały Anna Terepora i Wanda Nowakowska, które zmarły na miejscu.
Słowami o "trumnie na kółkach" zbulwersował Polaków
Kozanecki nie widzi swojej winy. Na nagraniu zamieszczonym w sieci uznał, że "po drogach poruszają się trumny na kółkach". - To była konfrontacja bezpiecznego samochodu z trumną na kółkach. I między innymi dlatego te kobiety zginęły - mówił o wypadku.
ZOBACZ: Ministerstwo Sprawiedliwości złożyło wniosek o zawieszenie adwokata. Mówił o "trumnie na kółkach"
Co innego sądzą śledczy. Prokuratura oskarżyła prawnika, że umyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa ruchu drogowego: przekroczył podwójną ciągłą, zjechał pojazdem na przeciwny pas i doprowadził do zderzenia.
Jego słowa zbulwersowały opinię społeczną, jak i przedstawicieli resortu sprawiedliwości oraz izby adwokackiej. "Szokująca wypowiedź, tym bardziej, że padła z ust adwokata. Zleciłem analizę zabezpieczonego nagrania pod kątem odpowiedzialności dyscyplinarnej. Liczę, że podobne działania podejmie sam samorząd adwokacki" - pisał na Twitterze wiceszef ministerstwa Sebastian Kaleta.
Kozanecki przed sądem: Nie zjechałem na przeciwległy pas
W poniedziałek zeznawał tylko Kozanecki. Jak stwierdził, nie przypomina sobie, by jakikolwiek pojazd jechał przed jego mercedesem, ani za nim "nawet w odległości". - W aucie są kamery (...), a system przekroczenia podwójnej ciągłej miał warunki, żeby zadziałać, a nie zadziałał - tłumaczył.
Nie przyznał się do winy i opisał, jak - jego zdaniem - wyglądały okoliczności wypadku. - Nikogo poza mną, żoną i synem nie było w samochodzie. Warunki były idealne, niebo bezchmurne, widoczność idealna. Rozmawialiśmy, włączyłem radio, syn czasami się odezwał, ale nie było sytuacji rozproszenia uwagi - zapewniał.
ZOBACZ: Łódź. Mówił o "trumnie na kółkach". Adwokat wydał oświadczenie po medialnej burzy
Zadeklarował też, że w czasie jazdy nie rozmawiał przez telefon, bo nigdy tak nie robi. - Przed wypadkiem nie korzystałem z nawigacji, to znaczy była włączona, ale na nią nie patrzyłem. Nic nie pamiętam, twierdzę, że nie zjechałem na przeciwległy pas. Nikt nie jechał przede mną, droga była w dobrym stanie, nie było dziur, ubytków czy pieszych idących poboczem - wyliczał.
Rodziny ofiar nie wierzą, że Kozanecki leczy się psychiatrycznie
Kozanecki twierdzi, że po wypadku on i jego żona leczą się psychiatrycznie. W to nie wierzą jednak bliscy zmarłych kobiet. - Cyrk po prostu. Zachowuje się nieracjonalnie. Leczył się... Taka ściema, nie leczył się przed, tylko po zdarzeniu, że rzekomo depresja. Komisja wykluczyła jakąkolwiek chorobę psychiczną u niego - mówiła dziennikarzom siostra jednej z ofiar.
Rodziny Anny Terepory i Wandy Nowakowskiej chcą, by oskarżony otrzymał bezwzględną karę pozbawienia wolności. Grozi mu od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia.
Wytoczenie Pawłowi Kozaneckiemu procesu to nie pierwszy raz, gdy spotkają go konsekwencje. Wcześniej odpowiadał zawodowo za niewłaściwe wypowiedzi wobec sędziów, nałożono również na niego kary za film, na którym mówił o "trumnie na kółkach".
- Mnie chodziło tylko i wyłącznie o skutek. Nie powiedziałem, że (ludzie mają kupować) drogie samochody, nic takiego nie powiedziałem. Ja powiedziałem, żeby nie jeździli wrakami - mówił oskarżony w 2022 roku, w rozmowie z Leszkiem Dawidowiczem z Polsat News.
Czytaj więcej