Wojna w Ukrainie. Na jej dom spadły bomby. Straciła wzrok, słyszała krzyki swoich dzieci
Choć po roku blizny powoli znikają z twarzy Oleny i jej synów, te w środku nigdy się nie zagoją. Rok temu podczas ostrzału chwyciła po omacku zakrwawione dzieci i niewiele widząc, ruszyła po pomoc. Tę uzyskała dopiero w szpitalu w Lublinie. Wiemy, jak potoczyły się ich losy.
Olena i jej dzieci to twarze i symbole okrutnej wojny. Bezbronni i niewinni - przypadkowe ofiary konfliktu trwającego rok. - Wspominam to, co było i boję się. To, co nam się przydarzyło było straszne - mówi Olena. Na jej dom w Siewierodoniecku spadła bomba. Odłamki zniszczyły nie tylko twarze, ale też uszkodziły wzrok rodziny - niemal nieodwracalnie.
Podczas ostrzału straciła wzrok. Tylko słyszała krzyki swoich dzieci
Mieszkanka Siewierodoniecka w wyniku obrażeń nie widziała swoich dzieci, słyszała jedynie ich płacz i rozpaczliwy krzyk. Żeby ratować wzrok oraz potomstwo musiała uciekać z Ukrainy. Na miejscu nie było możliwości uzyskania wsparcia.
- Strzelali w samochody, bombardowali je. Nie mogliśmy ryzykować ich życiem. Stąd było blisko do Polski i była to najlepsza droga, żeby uzyskali pomoc medyczną - relacjonowała lwowska okulistka, Natalia Preys, która wysłała rodzinę do Lublina.
Tam rozpoczął się nowy rozdział w ich życiu. Etap, którego nie planowali. Tak wówczas wyglądała Olena i jej dzieci.
- One nie widzą - mówiła w marcu ubiegłego roku kobieta, wskazując na swoje dzieci, po czym dodała: - I ja też nie.
Pomoc w Polsce. Operacja gałek ocznych
Dzięki sprawnej akcji polskich ratowników medycznych i lekarzy ze Lwowa, po blisko dobie podróży Olena trafiła do Lubelskiej Kliniki Okulistyki Ogólnej.
Walkę o uratowanie wzroku podjął Profesor Robert Rejdak. Dzieci, którymi się zajmował w pierwszych miesiącach wojny, miały bardzo poważne obrażenia.
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. 365 twarzy prezydenta Wołodymyra Zełenskiego
- Cała gama urazów, oparzeń, zranień, wniknięcia ciała obcego wewnątrzgałkowego, potem zaćma pourazowa, rozwarstwienie się siatkówki, krwotoki do gałki ocznej. Boimy się też ostrych powikłań jak chociażby zakażenie - relacjonował prof. Rejdak, Kierownik Kliniki Okulistyki Ogólnej w Lublinie.
Cała trójka przeszła operacje ratujące wzrok. Olena widzi jak dawniej. Niestety, u dzieci sytuacja jest bardziej skomplikowana. Patrzą na świat tylko jednym okiem. Każdy z chłopców stracił jedno: pierwszy całą gałkę, drugi zmaga się z bardzo ciężkimi powikłaniami. Mimo to nie stracili zmysłu całkowicie. Widzą, regularnie chodzą na kontrole, a samo leczenie choć trwa miesiącami, przynosi skutek.
Życie Oleny i jej dzieci w Polsce
Gdy Olena opuściła szpital otrzymała niezbędną pomoc, by dalej przeżyć w Polsce.
WIDEO: Na jej dom spadła bomba. Kobieta ruszyła z dziećmi do Polski
- Mają zapewnioną opiekę żywnościową, taką bytową. Chłopcy chodzą do przedszkola, Pani Olena jest wspierana przez nas w wymiarze socjalnym, mają dostęp do psychologa. Mówiąc krótko, stanęliśmy na wysokości zadania - opowiada Krzysztof Żuk, prezydent Lublina.
Teraz Olena znalazła w Lublinie swój drugi dom. Od roku czuwa nad nią Monika Jarczyk z Uniwersytetu Medycznego w tym mieście. - Uspokojeni, zadowoleni i leczeni. Bardzo wszystkim dziękujemy - mówimy Olena.
Pytana o to, czy zamierza wrócić do Ukrainy, odpowiedziała, że "zobaczymy, jak będzie wyglądała przyszłość".
Czytaj więcej