Zakaz sprzedaży napojów energetycznych dzieciom. "Przywracamy rodzicom władzę rodzicielską"
Tą regulacją przywracamy rodzicom władzę rodzicielską, czyli wpływ na to co, kiedy i w jakim zakresie mogą spożywać ich dzieci - powiedział w "Gościu Wydarzeń" minister sportu Kamil Bortniczuk, odnosząc się do propozycji zakazu sprzedaży napojów energetycznych nieletnim. Dodał, że nie będzie zakazu ich picia, więc jeśli rodzic zdecyduje się podać taki napój dziecku, to będzie mógł to zrobić.
Politycy partii Republikańskiej chcą zakazu sprzedaży napojów energetycznych młodzieży do 18. roku życia i restrykcji dotyczących ich reklamy. Pytany, czy projekt znajdzie poparcie w Sejmie, Bortniczuk odparł: "Myślę, że tak". - To jest rzadki przykład niemalże powszechnego poparcia, bo regulacja jest dobra i potrzebna - powiedział.
Minister sportu: Tą regulacją przywracamy rodzicom władzę rodzicielską
Dodał, że dobrze by było, aby posłowie zajęli się nim na najbliższym posiedzeniu. - Szczególnie, że nie budzi [regulacja] niemalże żadnych kontrowersji. Wszyscy specjaliści są tego samego zdania - napoje energetyczne szkodzą dzieciom wielowymiarowo - powiedział.
Wyjaśnił, że nie będzie zakazu picia napojów energetycznych. - Jeżeli jakiś rodzic, z jakichś powodów uzna, że może to dziecku podać, to może go kupić i mu podać ten napój, w jakiejś kryzysowej sytuacji, kiedy dziecko będzie musiało być na nogach jeszcze kilka godzin i wyższy interes będzie tego wymagał - tłumaczył.
Podkreślił, że problemem jest spożywanie tych napojów bez kontroli rodziców. - Są bardzo tanie, bardzo rozreklamowane, w dużych butelkach i dziecko bez kontroli rodzica potrafi spożyć w ciągu dziesięciominutowej przerwy lekcyjnej równowartość sześciu kaw - dodał.
- Tą regulacją przywracamy rodzicom władzę rodzicielską, czyli wpływ na to co i kiedy i w jakim zakresie mogą spożywać ich dzieci - mówił.
Bortniczuk: Bojkot jest najsilniejszą z kart, którą posiadamy w talii
Minister odnosząc się do relacji świata z Rosją, powiedział, że "ktoś musi być jastrzębiem, a kto, jak nie my Polacy". - Działamy w układzie Warszawa-Londyn od dłuższego czasu. Niezależnie od zmian rządu w Londynie, dotrzymują nam kroku i wykonują swoje funkcje w zakresie "bycia jastrzębiem" w relacjach z państwami zza Atlantyku przede wszystkim - powiedział.
Minister sportu powiedział, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski zaczyna "nieśmiało uchylać drzwi" Rosjanom i Białorusinom do uczestnictwa w Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu w 2024 roku, gdzie mieliby występować jako reprezentacje neutralne. - Pomimo że wiemy choćby z ostatnich dwóch edycji IO, gdzie Rosjanie w związku ze skandalami dopingowymi mieli występować jako reprezentacje neutralne, że oni tej neutralności nie dochowują, szydzą wręcz z tego przed całym światem. Putin rzekomo neutralną reprezentację oklaskuje z trybun, a stroje bez flag albo w całości są flagami, albo te flagi na gumkach przytwierdzone są do rękawów - dodał.
Bortniczuk zapewnił, że udaje się utrzymywać jedność zawiązanej rok temu "koalicji ministrów sportu cywilizowanego świata". - W ostatnim spotkaniu udział wzięli przedstawiciele 35 ministerstw, swoją obecnością zaszczycił to spotkanie również prezydent Wołodymyr Zełenski - dodał.
ZOBACZ: Igrzyska olimpijskie. MKOl może dopuścić sportowców z Rosji i Ukrainy do startu
Minister sportu powiedział, że spośród przedstawicieli krajów, które zabrały głos, tylko Grecja była wyraźnie po stronie Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, a dwa kraje sugerowały, że trzeba uzyskać od Komitetu więcej informacji o tym, jak miałoby wyglądać to w praktyce.
- Pozostałe głosy były jednoznacznie za tym, żeby Rosjan i Białorusinów nie dopuszczać do IO twierdząc, że nic się nie zmieniło od 24 lutego do dzisiaj na lepsze w postępowaniu Rosjan, aby jakiekolwiek luzowanie sankcji miało uzasadnienie - powiedział.
- Bojkot jest najsilniejszą z kart, którą posiadamy w tali - wyjaśnił. - Jest bolesny zawsze dla sportowców, którzy często w całej swojej karierze sportowej mają jedną lub dwie szanse na to, żeby zawalczyć na igrzyskach o medal, o swój życiowy sukces - dodał.
Polityk powiedział, że jeszcze jest czas na to, by "miększymi narzędziami" zmotywować MKOl do autorefleksji.
W drugiej części programu gościem był reporter Cyprian Jopek, specjalny wysłannik Polsatu do Turcji, którą tydzień temu nawiedziło potężne trzęsienie ziemi.
Wcześniejsze odcinki programu "Gość Wydarzeń" można obejrzeć tutaj.
Czytaj więcej