USA. Chora na nowotwór starała się o pracę. Rekruterzy nazwali jej wygląd "nieprofesjonalnym"
Ubiegająca się o nową posadę kandydatka chora na raka miała usłyszeć na wideorozmowie od rekruterów, że jej nakrycie głowy jest "za mało profesjonalne". Stwierdzenie padło w nieoficjalnej części spotkania, gdy wypowiadający te słowa byli przekonani o wyłączeniu swoich mikrofonów. Gdy pochodząca z Indiany w USA Krystal Garmon przerwała połączenie, załamała się, a z jej oczu popłynęły łzy.
O nieprzyjemnym incydencie szukająca pracy Garmon napisała w serwisie LinkedIn. Kandydatka straciła włosy, gdy zachorowała na nowotwór złośliwy. Rekruterzy najwidoczniej nie zdawali sobie sprawy, że wciąż ich słychać, kiedy zaczęli komentować jej wygląd mówiąc o "nieprofesjonalnym" nakryciu głowy, w jakim pokazała się na spotkaniu.
"Moje włosy nigdy nie odrosły prawidłowo od czasu mojej drugiej walki z rakiem. Wszędzie noszę nakrycie głowy, ponieważ wstydzę się tego, jak wyglądają moje włosy. Jedynymi ludźmi, którzy widzieli mnie bez niego, byli mój mąż, moja najbliższa rodzina i moi lekarze" - pisze Krystal Garmon na swoim profilu społecznościowym.
ZOBACZ: Łatwiej zostać nowym Jamesem Bondem. Brytyjski wywiad łagodzi zasady rekrutacji
"Kiedy po raz pierwszy poszłam do sklepu spożywczego po dwóch latach leczenia, ważyłam 93 funty (42 kg). Ktoś szepnął: 'Czy ona wie, że nawet nie zje tego jedzenia, które kupuje?'. Tamten dzień na zawsze zostanie ze mną" - wspomina pacjentka po chemioterapii.
Chora na raka z chustą na głowie. Rekruterzy: Brak profesjonalizmu
Rozmowa, którą odbyła 31 stycznia przez internet, również zostanie w jej pamięci na długo. "Miała czapkę na głowie. Wiedziała, że jest na rozmowie kwalifikacyjnej? Wyglądałaby bardziej profesjonalnie, gdyby pokazała włosy. Nie potrafię określić nawet, jakiego są koloru" - miała usłyszeć od rekruterów podczas starania się o pracę.
Rozmówcy nie wiedzieli jednak, że ich uwagi dotrą do uszu zainteresowanej. "Pozdrowienia dla niemiłych ludzi. Pomagacie nam, życzliwym, uświadomić sobie, jak ważni jesteśmy dla innych i jak ważny pozostaje nasz cel" - podsumowała wrażenia po tamtej wymianie zdań Amerykanka.
ZOBACZ: Rekruter zatrudnił... sam siebie. Kuriozalna sytuacja w norweskiej federacji narciarskiej
Z kobietą skontaktowała się redakcja "Business Insidera". Garmon wyjawiła, że podczas wywiadu wideo starała się o stanowiska kierownika projektu w internetowej firmie zajmującej się zdrowiem i urodą. Zdradziła tez jej nazwę, ale nie chciała podawać jej do publicznej wiadomości.
"Rozmowa poszła naprawdę dobrze" - powiedziała "Insiderowi". Dwóch rekruterów wyjaśniło jej, na czym polega ta praca, zadało pytania i okazało się, że są "naprawdę mili". Na podstawie opinii po zakończonej prezentacji Garmon spodziewała się kolejnego spotkania.
Ale czar prysł, gdy w trakcie wciąż trwającego połączenia, rozmówcy zaczęli wymieniać się na gorąco spostrzeżeniami, nie zdając sobie sprawy, że pozostają na wizji.
ZOBACZ: Nowe odkrycie ws. nowotworów. "Tego zachowania nigdy wcześniej nie zaobserwowano"
"Wiesz, że mam nierówne włosy?" - kandydatka kontynuowała swoją historię w poście na LinkedIn. "Czy wiesz, że mam łysinę? Czy wiesz, że wstydzę się komukolwiek pokazać, przez co przeszłam? Czy wiesz, że moje włosy wyglądają mniej profesjonalnie, jeśli nie noszę nakrycia głowy?" - pytała retorycznie już po zakończonej rozmowie.
Po tym, co usłyszała, kobieta zerwała połączenie i rozpłakała się. Tego dnia postanowiła zrobić sobie wolne od dalszego poszukiwania pracy, co robi od listopada. Chciała wykorzystać ten czas na "skupieniu się na sobie".
Wciąż liczy na zdobycie pracy. Ogromny odzew internautów
Garmon powiedziała redakcji branżowego portalu, że nie skontaktowała się w sprawie przykrych doświadczeń z firmą, ponieważ - jak wyjaśniała - "nie chce zrujnować swoich szans na znalezienie tam pracy". Nie obwinia organizacji o zachowanie dwóch rekruterów, którzy mogli być jej zdaniem po prostu nieuprzejmi i "prawdopodobnie nie są reprezentatywni dla całej firmy" - uzasadnia.
U Krystal Garmon zdiagnozowano raka nerki w 2013 roku i raka szyjki macicy cztery lata później. Jak sama przyznaje, je włosy były kiedyś dużą częścią jej tożsamości i po przebytej terapii celowo postanowiła nie nosić peruki.
"Dzisiaj jest ostatni dzień, w którym założę cokolwiek, by ukryć swoją historię" – napisała Garmon w swoim poście. "Będę nosiła moją historię z uznaniem" - dodała.
ZOBACZ: Niemcy. Miasta szukają wykwalifikowanych osób do pracy. Znajomość języka nie jest ważna
Kobieta była "zdumiona" wsparciem, jakie otrzymała po opublikowaniu opisu incydentu w mediach społecznościowych, powiedziała w rozmowie z businessinsider.com. Wiadomości prywatne wysłały do niej setki osób, a ona sama ma już zaplanowane dwie kolejne rozmowy kwalifikacyjne z pracodawcami, którzy zobaczyli jej post.
W poniedziałek rano wpis zebrał 39 tysięcy polubień i został udostępniony blisko 800 razy. Można pod nim przeczytać trzy tysiące komentarzy zostawionych przez poruszonych historią Garmon internautów.
"Otrzymałam wiadomości pełne miłości i empatii od osób, które przeżyły raka, tych, które wciąż przez to przechodzą, i tych dotkniętych tą okropną chorobą. Otrzymałam wiadomości wsparcia od ludzi, którzy związali się wspólnymi doświadczeniami podczas procesu rekrutacji i upokorzenia, jakiego też doznali" – napisała Amerykanka w kolejnej publikacji na LinkedIn.
"Mam nadzieję, że coś, czym podzieliłam się w moim poście, dało komuś siłę" – stwierdziła.
Czytaj więcej