Bartoszewski: Referenda w sprawie wiatraków zamrożą ich budowę na parę lat
Mówiąc o kompromisie w sprawie budowy wiatraków Władysław Teofil Bartoszewski (PSL) uznał, że zaproponowane przez premiera fakultatywne referenda ws. budowy urządzeń w odległości od 500 do 700 m od domów zablokują ich stawianie na parę lat. - Od roku 2016 nie można u nas praktycznie budować wiatraków na lądzie - przypomniał. - Są w rządzie ludzie, którzy takich rozwiązań nie chcą - mówił.
Władysław Teofil Bartoszewski mówił w "Graffiti", że decyzja premiera o obniżeniu cen biletów w PKP jest dobra. - Tylko po co je było podwyższać? Rozumiem, że ponieważ pociągi się teraz spóźniają, to trzeba więcej płacić, bo się dłużej z nich korzysta - żartował poseł PSL.
ZOBACZ: Premier zapowiedział obniżkę cen biletów PKP. "Wydałem dyspozycje"
Fakultatywne referenda w sprawie wiatraków
Zapytany o ustawę wiatrakową i słowa Mateusza Morawieckiego, który stwierdził, że kompromis dotyczący odległości urządzeń od domów wynoszącej 700 metrów "nie jest zły", proponując "fakultatywne referendum między 500 a 700 metrów" Bartoszewski powiedział, że nie byłby zwolennikiem tego rozwiązania.
- To jest kompletna bzdura. 500 metrów to był wynik długich obrad komisji ds energii i aktywów państwowych i wszyscy mówili, że należy to jak najszybciej wprowadzić. I te 500 było kompromisowe. W ostatniej chwili wrzucono 700, co spowoduje, że przynajmniej połowa mocy z tych wiatraków nie będzie realizowana - mówił Bartoszewski.
ZOBACZ: Marek Suski: Nie walczymy z wiatrakami
- Od roku 2016 nie można u nas praktycznie budować wiatraków na lądzie, bo to się nie opłaca, jest prawie niemożliwe i nieekonomiczne - powiedział. - A energia elektryczna produkowana z wiatraków na lądzie potrafi być pięć razy tańsza niż energia konwencjonalna - podkreślił.
- Kwestia referendów jest dość bezsensowna. Zamrozi to możliwość budowania wiatraków realnie rzecz biorąc na parę lat. Będą referenda, uchwały, ludzie będą się odwoływać - powiedział Bartoszewski. - Od możliwości referendum do postawienia wiatraka to potrwa parę lat - zaznaczył.
Według niego premier, chcąc mieć rozwiązanie kompromisowe, "przyszedł dwa miesiące temu z panią minister Moskwą na zebranie zespołu do spraw odnawialnych źródeł energii i zgadzał się z postulatami" - mówił. Przypomniał, że PSL od dawna postuluje, by "wyrzucić do kosza ustawę z 2016 roku zabraniającą stawiania wiatraków", bo paraliżuje ona rozwój OZE.
- Premier się z tym zgadzał. Ale nie ma kontroli nad sprawami legislacji. Jest ewidentne, że są w rządzie i nie tylko ludzie, którzy tego typu rozwiązań nie chcą - powiedział polityk PSL.
Konieczna kaucja na zboże z Ukrainy, jadące przez Polskę
Zgodził się, że jest "duży problem" z ukraińskim zbożem.
- Postulowaliśmy, że powinna być wpłacana kaucja gdy ukraińskie zboże wjeżdża do Polski, którą się zwraca przy wyjeździe, dlatego, że to zboże nie ma lądować w Polsce, tylko ma lądować w Afryce Północnej - powiedział.
- A ląduje w Polsce i obniża ceny. Stąd rolnicy protestują - powiedział Bartoszewski.
ZOBACZ: Protest rolników. Zablokowali przejścia graniczne. "Tracimy pieniądze przez zboże z Ukrainy"
- U nas jest teraz nadmiar tego zboża i ono zaniża ceny - wyjaśnił.
Jak stwierdził, "trzeba pomagać Ukraińcom". Dodał jednak, że trzeba także pomagać Afryce, by otrzymała zboże, które przed rosyjską inwazją na Ukrainę tam trafiało.
Nie zgodził się z ministrem rolnictwa i rozwoju wsi Henrykiem Kowalczykiem, który twierdzi, że problem jest ograniczony, występuje w strefie przygranicznej, a na zachodzie Polski ceny są rynkowe.
- Rolnicy mówią co innego - mówił Bartoszewski.
WIDEO - Władysław Teofil Bartoszewski w "Graffiti"
Palenie wizerunków demokratycznych polityków jest niewłaściwe
Przyznał, że PSL prowadziło rozmowy z AgroUnią, występując wspólnie, m.in. w sprawie ustawy piątka dla zwierząt. - Razem występowaliśmy przeciwko tej ustawie - przyznał, komentując alians Porozumienia z AgroUnią.
- Każde ugrupowanie w Polsce, ma prawo łączyć się z każdym innym ugrupowaniem - powiedział. Deklarował, że "życzy im jak najlepiej".
- Partie demokratycznej opozycji nie powinny atakować się w taki sposób. To jest żałosny przekaz - skomentował tarcia między sympatykami ruchu Szymona Hołowni i Koalicji Obywatelskiej, które doprowadziły do spalenia zdjęcia lidera Polski 2050 i pisania o nim, że jest "zdrajcą zjednoczonej opozycji", a o jego ugrupowaniu, że jest "żałosną partyjką".
- Każda partia ma jakiś procent zwolenników, którzy są irracjonalni - mówił, dodając, że to politycy powinni mówić, by nie zachowywali się w taki sposób.
ZOBACZ: Szymon Hołownia: Na stole powinny teraz wszystkie opcje, od jednej listy do samodzielnych startów
- Palenie wizerunków, czy brutalne atakowanie innych demokratycznych polityków jest rzeczą niewłaściwą - powiedział.
- Czy to znaczy, że istnieje jedna, słuszna partia na która wszyscy musimy głosować i nie ma pluralizmu politycznego w tym kraju? - pytał.
- Czy jeśli ktoś ma inne poglądy, to nie ma prawa istnieć w polityce? To jest wyjątkowo niedemokratyczne - dodawał.
Nie będzie szerokiej koalicji opozycji
- Biorąc pod uwagę sondaże istnieje bardzo duży elektorat negatywny Donalda Tuska - zgodził się z tezą Hołowni, który mówił, że "Tusk ma obciążenia". Przyznał jednocześnie, że mniej takiego elektoratu ma prezydent stolicy Rafał Trzaskowski. Nazwał wybór lidera w wyborach "kwestią do decyzji członków PO, a nie polityków innej partii".
Odnoszac sie do najnowszych sondaży powiedział, że twierdzenie, iż tylko wspólny start daje szanse w wyborach "to jest absurd".
- Większość analityków politycznych wskazuje, ze optymalnym rozwiązaniem są dwie, maksymalnie trzy listy opozycji w wyborach do Sejmu - powiedział i dodał, że sondaż, który mówi o możliwej wygranej zjednoczonej opozycji "nie robi na nim wrażenia".
ZOBACZ: Spór o listy opozycji. Polska 2050 pod ostrzałem
- Ludzie, którzy chcą głosować na panią posłankę Klaudię Jachirę, nie chcą głosować na Marka Biernackiego i odwrotnie. I trzeba dać im szansę, nie można wszystkich wrzucić do jednego worka - powiedział. Przypomniał, ze na Węgrzech wspólny start opozycji skończył się wygrana Viktora Orbana. Ale w Czechach dwie listy spowodowały, że opozycja wygrała.
- Nie będzie szerokiej koalicji. Moim zdaniem będą dwa, może trzy (opozycyjne) bloki wyborcze - zaznaczył, twierdząc, że osiągną one sukces i po wyborach stworzą rząd.
Dotychczasowe wydania programu "Graffiti" można obejrzeć tutaj.
Czytaj więcej