Siecieborzyce: Wybuch paczki. Zarzuty dla 34-latka, byłego partnera rannej kobiety
34-latek usłyszał zarzuty ws. wybuchu paczki w Siecieborzycach. Dotyczą one usiłowania zabójstwa wielu osób oraz spowodowania obrażeń ciała u 31-letniej pani Urszuli, która otworzyła pakunek i dwójki jej dzieci - podała w czwartek prokurator Ewa Antonowicz z prokuratury w Zielonej Górze. Mężczyzna jest byłym partnerem pokrzywdzonej. Nie przyznał się do winy i złożył wyjaśnienia.
Jak przekazała prokurator, zarzuty wobec 34-latka wydano 28 grudnia, więc "jakiś czas temu". - Natomiast z uwagi na procedurę i tego, że podejrzany nie przebywał na terenie Polski, konieczne było przeprowadzenie czynności zmierzających do jego ujęcia - wyjaśniła.
Uściśliła, że mężczyzna został zatrzymany, gdy przekraczał polsko-niemiecką granicę w okolicach Zgorzelca. Wracał wówczas do Polski, a w RFN przebywał w dniach po eksplozji.
Prokuratura: Polsko-niemiecka współpraca pozwoliła zatrzymać 34-latka
Zdaniem śledczej zgromadzony materiał dowodowy jest "bardzo mocny", a postępowanie w sprawie przeprowadzono "wnikliwie". Podejrzany mężczyzna jest byłym partnerem poszkodowanej.
ZOBACZ: Gdańsk: Ukradł kartę bankomatową i posługiwał się nią. Usłyszał prawie 100 zarzutów
- Jedną z czynności dowodowych było przeszukanie w miejscu zamieszkania 34-latka. Zabezpieczono dowody oraz ślady. Braliśmy pod uwagę hipotezę, że sprawcą jest osoba z najbliższego kręgu - mówiła prok. Antonowicz.
Jak dodała, w sprawie nasz wymiar sprawiedliwości współpracował z niemiecką policją "od pierwszych chwil po zdarzeniu". Podejrzany przebywa teraz w tymczasowym areszcie.
WIDEO: Zarzuty po wybuchu paczki w Siecieborzycach. Usłyszał je 34-latek
- Od samego początku był nadzorowany przez funkcjonariuszy, aby nie uciekł, nie ukrywał się i nie popełnił innego przestępstwa (...). Podejmował czynności zmierzające do zatajenia śladów mogących wiązać go z tym zdarzeniem - wyjaśniła.
Dokumentacja ENA była przygotowywana, wiedzieliśmy kiedy zamierza przekroczyć granicę.
Eksplozja paczki. Pani Urszula myślała, że to prezent na Boże Narodzenie
Paczka w lubuskich Siecieborzycach wybuchła 19 grudnia. Otworzyła ją 31-letnia pani Urszula, która znalazła tajemniczą przesyłkę na podwórku. Zaadresowano ją na jej imię i nazwisko.
ZOBACZ: Rosja: 42-latek wjechał w tłum pieszych na pasach
Kobieta zaniosła paczkę do domu, ponieważ myślała, że to niespodziewany, bożonarodzeniowy prezent. Gdy zaczęła ją rozpakowywać, doszło do eksplozji. W jej wyniku szyby wypadły z okien, a futryny zostały uszkodzone.
W tym samym pomieszczeniu, w którym wybuchła paczka, były małe dzieci i ich babcia. - Widziałam, jak otwiera paczkę, a później już nic nie widziałam. Zrobiło się ciemno, wszędzie unosił się kurz, wszyscy leżeli na podłodze - opowiedziała w Polsat News Karolina Szymańska-Senger, mama poszkodowanej.
31-latka straciła dłoń. Zabiegi przeszła też jej córka
Babcia przypominała także, że pani Urszula była skonfliktowana z byłym partnerem. Mężczyzna miał ją m.in. nachodzić.
31-latce amputowano prawą dłoń, a w lewej miała przeszyte palce. Ma również uszkodzony wzrok. Operacje przeszła także jej siedmioletnia córka. Z kolei 2,5-letni chłopiec odniósł niegroźne obrażenia.
- Mamy zabezpieczone ślady świadczące, kto podłożył tę paczkę - przekazała prok. Ewa Antonowicz.
Czytaj więcej