Błąd policji ws. nurków z Hiszpanii. Były szef Agencji Wywiadu: Powinny ich sprawdzać służby
Były szef Agencji Wywiadu płk. Grzegorz Małecki powiedział, że trzej rzekomi Hiszpanie, którzy przez sześć godzin nurkowali w Zatoce Gdańskiej niedaleko polskich instalacji strategicznych ważnych dla bezpieczeństwa narodowego, powinni być zatrzymani. Uznał wypuszczenie ich przez policję za błąd. - Te osoby powinny być przekazane ABW, a co najmniej Straży Granicznej i poddane weryfikacji - dodał.
Były szef Agencji Wywiadu i ekspert Fundacji im Pułaskiego płk. Grzegorz Małecki powiedział w "Gościu Wydarzeń", że sprawa wypuszczenia trzech rzekomych Hiszpanów, którzy ostatnią niedzielę zostali zatrzymani w porcie w Gdańsku nie powinni być puszczeni wolno.
Według mediów mężczyźni podali dane, które się nie zgadzają, m.in. nieaktywne lub nieprawidłowe numery telefonów. Jednocześnie nurkowali przez sześć godzin w miejscu, skąd jest zaledwie kilka kilometrów do ważnej infrastruktury strategicznej kraju.
Gdyby nie konieczność wezwania pomocy z powodu awarii łodzi nikt nie dowiedziałby się, gdzie dokładnie działali oraz, że mieli ze sobą specjalistyczny i kosztowny sprzęt, jak podwodny skuter zapewniający przemieszczenie się ze znaczną prędkością na dalekie odległości.
Wypuszczenie nurków z Hiszpanii było błędem policji
Zapytany o rzekomych hiszpańskich nurków, którzy zostali uratowani na Zatoce Gdańskiej, a następnie wypuszczeni, pułkownik Grzegorz Małecki uznał, że odstąpienie przez policję od ich zatrzymania i ograniczenie się do spisania mężczyzn oraz ich wypuszczenia było błędem.
- Oczywiście, że trzeba było ich zatrzymać, zawiadomić Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego i przede wszystkim ustalić ich tożsamość - powiedział. Przypomniał, że jak wynika z mediów "ta tożsamość hiszpańska jest tylko domniemana". Rzekomi Hiszpanie mieli bowiem nie przedstawić żadnych dokumentów potwierdzających ich tożsamość - przypomniał.
ZOBACZ: Gdańsk: Nocna akcja na Bałtyku. Dryfowała łódź z trzema nurkami z Hiszpanii
- Jeśli byli hiszpańskojęzyczni, mogli być obywatelami jeszcze kilkudziesięciu innych krajów, gdzie posługuje się językiem hiszpańskim - powiedział były szef Agencji Wywiadu.
- Jest to sytuacja bardzo napawająca niepokojem, że organy państwa, w tym przypadku policja, nie wiedzą, jak postępować z sytuacjami i osobami, które są uwikłane w zdarzenia o bardzo mocnym wątku lub kontekście związanym z bezpieczeństwem wewnętrznym i narodowym - powiedział ekspert Fundacji im. Pułaskiego.
WIDEO - Były szef Agencji Wywiadu Grzegorz Małecki w "Gościu Wydarzeń"
Powinna ich sprawdzać Straż Graniczna lub ABW
- Te osoby powinny być jak najszybciej przekazane ABW, a co najmniej Straży Granicznej i poddane drobiazgowej weryfikacji okoliczności ich pobytu, tożsamości, pochodzenia i przede wszystkim ich historii kryminalnej czy jakiejkolwiek innej - dodał były szef Agencji Wywiadu.
- Absolutnie natychmiast, jeszcze w niedzielę, te osoby powinny się znaleźć w rękach Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która powinna weryfikować całą wiedzę na temat tych osób poprzez kanały współpracy ze służbami hiszpańskimi, zarówno łącznikiem hiszpańskiej policji w Warszawie, czy też polskich łączników w Madrycie - powiedział pułkownik.
ZOBACZ: Ukraina: Katastrofa helikoptera, nie żyje szef MSW Denys Monastyrski. Płyną kondolencje
Dodał, że postępowanie takie wobec osób zachowujących się w taki sposób w miejscu, które jest strategicznie ważne powinno być rutynowe. - To są rzeczy absolutnie oczywiste i niepodlegające żadnej wątpliwości - powiedział.
- Jeżeli jest prawdą, że tych czynności nie dopełniono, to dziwi mnie, że tak się zdarzyło - powiedział - O ile mi wiadomo, te osoby przebywają już poza Polską i nie jesteśmy w stanie zweryfikować ani tego, kim są, ani dlaczego tam były i co robiły - powiedział.
"Dywersanci nie wyglądają jak dywersanci"
Płetwonurkowie z Trójmiasta, u których Hiszpanie ładowali butle do nurkowania powiedzieli w mediach, że "Hiszpanie" nie wyglądali jak ludzie z jakichś służb i zostali ocenieni jako "amatorzy".
- Zapewniam, że dywersanci nie zachowują się jak dywersanci. Ich charakterystyka polega na tym, żeby nie rzucali się specjalnie w oczy. Muszą mieć swoją legendę i te reakcje oraz wypowiedzi (polskich płetwonurków) są zrozumiałe, ale nie stanowią w tej sprawie żadnego dowodu - powiedział, sugerując, że płetwonurek z Pomorza wcześniej "z całą pewnością nie miał styczności z dywersantami".
ZOBACZ: Incydent z granatnikiem w KGP. Ukraińska strona wydała komunikat
Jednocześnie nie wykluczył, że osoby te nie były dywersantami.
Przypomniał jednak, że za naszymi granicami toczy się wojna, a "pięć kilometrów od miejsca, gdzie wspomniane osoby nurkowały pod wodą znajdują się bardzo ważne elementy infrastruktury krytycznej naszego państwa".
Czytaj więcej