"Państwo w Państwie": Kupił uszkodzone auto. Trwa walka z właścicielem komisu samochodowego
Miało być "jak nowe", 100% bezwypadkowe i w idealnym stanie. Po kilkunastu dniach od zakup okazało się, że wymarzone auto państwa Wojciechowskich wymaga kapitalnego remontu! Handlarz umywa ręce. Co na to wymiar sprawiedliwości? Więcej w programie "Państwo w Państwie".
Państwo Wojciechowscy długo szukali samochodu dla swojego syna. Po przejrzeniu setek ogłoszeń i obejrzeniu kilku aut na żywo, w końcu trafili na ogłoszenie wystawione przez Piotra G. Sprzedawany samochód miał być w idealnym stanie.
- Oryginalny przebieg, oryginalny lakier, no śliczny po prostu. Sprzedawca zapewniał, że z autem jest wszystko w porządku, spełniało nasze wymagania, więc je kupiliśmy. Nie myśleliśmy wtedy, że pojeździmy nim tylko kilka dni – mówi Przemysław Wojciechowski.
ZOBACZ: Incydent na granicy polsko-białoruskiej. Straż graniczna oskarża o utrudnianie działań
Auto było u nowych właścicieli zaledwie 19 dni, jednak przez większość czasu nie mogli nim jeździć, gdyż nie mieli jeszcze wszystkich niezbędnych dokumentów. Kiedy już zaczęli korzystać z auta, zdecydowali się pojechać wymienić olej, wtedy okazało się, że silnik jest uszkodzony.
Wideo: Przemysław Siuda o sprawie zepsutego auta
- To wyszło u mnie przy wymianie oleju. Spuściłem stary olej i zobaczyłem, że są w nim opiłki metalu, to już wiedziałem, co się dzieje. Uszkodzone panewki i pompa oleju. To na pewno było już prędzej zrobione, bo takie uszkodzenie bierze się z długiej jazdy bez wymiany uszczelek i oleju, ktoś po prostu nie dbał o to auto – mówi mechanik, do którego trafił samochód.
Przegląd bez oglądania auta
Dodatkowo okazało się, że sprzedawca... nie przeprowadził kontroli technicznej pojazdu przed sprzedażą. Z dokumentów wynika, że przegląd miał być przeprowadzony już po tym, jak auto zostało sprzedane i stało u nowych klientów przed domem, a dodatkowo, w godzinach, w których stacja kontroli pojazdów była zamknięta.
-Po prostu pan sprzedawca wziął papiery i pojechał do stacji, żeby ktoś mu je podbił. Zrobili przegląd nawet nie oglądając auta. A przy sprzedaży mówił, że to jest zrobione – opowiada Marta Wojciechowska.
ZOBACZ: Małopolskie. Zniszczona szopka bożonarodzeniowa. Figurka Jezuska na placu zabaw
Na jaw zaczęły wychodzić również inne nieprawidłowości związane z transakcją. Okazało się, że auto było wystawione przez jedną firmę i to jej właściciel negocjował warunki i zachęcał do zakupu. Na fakturze natomiast pojawia się... całkowicie inna firma. Gdy kupujący poprosili o zwrot pieniędzy za samochód lub sfinansowanie remontu silnika, usłyszeli, że nie ma takiej możliwości.
- Powiedział, że jakby wszystkim finansował naprawy, to on nic by nie zarobił. Zupełnie nie przejął się tym, że samochód, który sprzedał dosłownie rozpadł się po kilku dniach. Później już nawet nie odbierał ode mnie telefonu – mówi Marta Wojciechowska.
Nie pierwsza taka sytuacja
Mężczyzna, który sprzedawał samochód, dalej pracuje w branży, prowadzi kolejny komis. Umówiliśmy się z nim pod pozorem oglądania jednego z wystawionych na handel aut.
ZOBACZ: Słupsk: Tragiczny wypadek młodych ludzi. Kierowca uciekał przed policją
Państwo przyjeżdżacie tutaj i myślicie, że będziecie mieli fajny materiał, ale to nie zawsze jest tak, że kupujący ma racje. Czasami może się zdarzyć taka sytuacja, błąd w sztuce można powiedzieć. Tak jak u dziennikarza, też może się zdarzyć, że zaraz ktoś pana pozwie i straci pan pracę – groził reporterowi właściciel komisu.
To nie pierwsza tego typu sytuacja, w jaką zamieszany jest ten handlarz. Kilka lat wcześniej sprzedał niepełnosprawnej kobiecie samochód, który przestał działać po przejechaniu niecałych 150 kilometrów.
- Ledwo wyjechaliśmy za bramę i auto przestało działać. Nie chciał oddać pieniędzy, mówił, że to nasza wina, że kierowca nie umiał jechać. Później wziął od nas ten samochód pod pozorem naprawy i sprzedał kolejnej osobie. My pieniędzy nigdy nie zobaczyliśmy z powrotem, mimo że wygraliśmy w sądzie, teraz komornik to z niego ściąga – opowiada Marta Kur.
ZOBACZ: Australia: Niszczycielskie powodzie, część miejscowości odcięta od świata
Państwo Wojciechowscy również skierowali sprawę do sądu. W pierwszej instancji wygrali, sąd nakazał handlarzowi sfinansowanie naprawy. Ten odwołał się jednak od wyroku i wygrał.
- Sąd w uzasadnieniu napisał, że skoro kupiliśmy używany samochód, to tak jakbyśmy sami sobie byli winni, że z autem wszystko się może stać. Sędzinę może stać, żeby iść do salonu sobie kupić nowe auto, ale Polacy przecież w większości kupują używane. To co, można ich oszukiwać? - mówi Przemysław Wojciechowski.
Więcej w programie "Państwo w Państwie" w materiale Przemysława Siudy.
Czytaj więcej