Wojna w Ukrainie. Wiceminister: 35 tys. obiektów zniszczonych od początku inwazji. 702 krytyczne
Według brytyjskiego wywiadu ataki na ukraińską infrastrukturę krytyczną, to najprawdopodobniej wynik realizacji przez Rosję koncepcji strategicznej operacji niszczenia celów strategicznych - podała "Ukraińska Prawda". Wiceminister spraw wewnętrznych Ukrainy Jewhen Jenin podał, że od początku wojny ostrzały zniszczyły ponad 35 tys. obiektów, z czego 702 to infrastruktura krytyczna.
Od początku rosyjskiej inwazji w Ukrainie zarejestrowanych zostało prawie 30 tys. ostrzałów, podczas których zniszczonych zostało ponad 35 tys. obiektów - poinformował wiceminister spraw wewnętrznych Ukrainy Jewhen Jenin.
ZOBACZ: Ukraina. Kijów zareagował na słowa Orbana. "Węgry patologicznie lekceważą nasz kraj"
"Trafione zostały 702 obiekty infrastruktury krytycznej - mówimy o gazociągach, podstacjach energetycznych, mostach i innych obiektach" - cytuje Jenina portal "Ukraińska Prawda".
Koncepcja niszczenia celów krytycznych
Rosja przeprowadza od października regularne masowe ataki rakietowe na obiekty energetyczne w Ukrainie. 23 listopada taki atak spowodował, że duża część kraju została na jakiś czas pozbawiona prądu. W większości regionów nadal trwają planowane przerwy w dostawie prądu.
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Wołodymyr Zełenski: 9 mln osób pozostaje bez prądu
Strona ukraińska nie podała, jakie obiekty zostały zaatakowane, zasłaniając się względami bezpieczeństwa.
Według brytyjskiego wywiadu ataki na ukraińską infrastrukturę krytyczną, to najprawdopodobniej wynik realizacji przez Rosję koncepcji strategicznej operacji niszczenia celów krytycznych, co jest kluczowym elementem przyjętej przez w ostatnich latach przez Kreml doktryny wojskowej.
Ukraiński wolontariusz: Wojna to głęboka trauma
Ukraiński wolontariusz Marian Prysiażniuk mówił na antenie Polsat News, że Rosjanie wciąż chętnie ostrzeliwują m.in. Kijów, ze względu na to, że są tam m.in. ulokowane liczne obiekty strategiczne.
- Przez ostatnie dwa miesiące byłem w Iziumie, Chersoniu i Łymaniu - powiedział na antenie Polsat News Marian Prysiażniuk, ukraiński wolontariusz polskiego pochodzenia. - Tam nie ma życia. Ludzie wyjechali, ale niektóre rodziny zostały. Nie ma szans na normalną egzystencję - powiedział Prysiażniuk. - Najgorszym miejscem teraz jest Bachmut. Ale chyba Rosjanie nic nie mogą tam zdobyć - dodał.
ZOBACZ: Ukraina. Namawiała męża, by gwałcił Ukrainki. Olga Bykowska poszukiwana przez SBU
Jak powiedział, trudno jest spędzić dwa tygodnie w Polsce bez skojarzeń dotyczących wojny.
- Byłem u kolegi, zobaczyłem jakieś spodnie. Od razu pierwsza myśl, że to czyjeś nogi, bo tyle widziałem martwych ludzi i oderwanych części ciała. Nie da się o tym zapomnieć, to jest głęboka trauma - mówił.
Jak dodał wkrótce wraca do Ukrainy. - Nie walczę, ale pomagam wojsku. Razem z Polakami kupujemy niezbędny sprzęt obronny - dodał. Wymienił m.in. kamizelki kuloodporne. - Mieszkam w Kijowie, Polacy dostarczają to do Kijowa, a ja zabieram dalej na południe - powiedział wolontariusz w armii ukraińskiej.
WIDEO - Wolontariusz z Ukrainy o sytuacji w Kijowie
Czytaj więcej