Słupsk: Zwinęli drogę między miastem a gminą. "Góra się kłóci, a mieszkańcy cierpią"
Gmina Słupsk zwinęła miastu nową drogę położoną na ulicy Inwestycyjnej. Inwestycja okazała się jednak sporna między gminą a samorządem, dlatego wróciła do stanu sprzed remontu. Materiał "Wydarzeń".
Mieszkańcy Słupska spoglądają z niedowierzaniem. Nie o takim prezencie marzyli na koniec roku.
- Byłam w szoku. Przyszłam po tygodniu, patrzę - tej drogi nie ma - mówi Agata, mieszkanka miasta.
Dwustumetrowa droga łączyła ulice Gdyńską z Inwestycyjną i co istotne - łączyła gminę Słupsk z miastem Słupsk.
- To jest sytuacja bez precedensu. Nie słyszałem jeszcze o sytuacji, żeby ktoś chyba trochę na złość zwinął drogę - twierdzi Łukasz Kobus, sekretarz miasta Słupsk.
"Samorządu wiejskiego nie stać, żeby utrzymywać nawierzchnię"
Drogę zwinęła gmina Słupsk, która sama wcześniej ją wybudowała. Tłumaczy to rachunkiem.
- Samorządu wiejskiego nie stać na to, żeby w takim przypadku utrzymywać nawierzchnię kilkuset metrów kwadratowych tylko dlatego, żeby była terenem dla pieszych - tłumaczy Adam Jaśkiewicz, zastępca wójta gminy Słupsk.
WIDEO: Spór o drogę. Materiał "Wydarzeń"
Gdy w maju gmina kładła drogę, dzień później miasto postawiło barierki tłumacząc, że nowa droga łączy się ze starą, jeszcze niewyremontowaną. Nieoficjalnie chodziło o wzmożony ruch i hałas.
- W momencie, gdy ulica Gdyńska będzie po remoncie, wówczas będziemy mogli rozmawiać o puszczeniu tamtędy ruchu - mówi Łukasz Kobus.
"Góra się kłóci, a mieszkańcy cierpią"
Droga stała się więc ślepa. - To odkupcie od nas, będzie prościej. Nie stać nas na to, żeby utrzymywać kawałek drogi donikąd - podkreśla Adam Jaśkiewicz.
Jedni drugim zarzucają złośliwe działanie. Droga z płyt kosztowała gminę ok. 300 tysięcy złotych.
- Góra się kłóci, a mieszkańcy cierpią - mówi mieszkanka Słupska.
Od stycznia miasto przejmuje ten teren, nie będzie już należeć do gminy.
ZOBACZ: Dzierzgoń. Z dnia na dzień zamknięto zabytkowy wiadukt. Wojewoda chce remontu, weto konserwatora
- Nie da się nie zauważyć, że jest ta koincydencja czasowa - twierdzi Łukasz Kobus.
Po drodze zostały lampy i kanalizacja. Gmina rozważa, czy lamp też nie zabrać.
- Zabieram swoje zabawki i idę do domu. Tak to jest u nas - mówi Tomasz, mieszkaniec Słupska.
A po zabawie zostaje pusta piaskownica. W Słupsku dosłownie.