Gen. Jarosław Szymczyk: Na dziś nie widzę powodu, żeby składać wniosek o dymisję
- Podkreślę, to była tuba zużytego granatnika, zasłonięte końcówki, nie jest do rozpoznania, czy jest to broń uzbrojona czy nie - powiedział komendant główny policji gen. Jarosław Szymczyk tłumacząc, że nie widzi na dziś powodu, by składać wniosek o dymisję. - Choć życie nauczyło mnie, by opierać się na faktach i dowodach, to w tej sprawie mam duże wątpliwości, czy była to czyjaś pomyłka - dodał.
Nie milknął echa eksplozji w Komendzie Głównej Policji. Wybuchł granatnik, który gen. Jarosław Szymczyk otrzymał od ukraińskich służb podczas ostatniej wizyty w tym kraju. W rozmowie z "Rzeczpospolitą" policjant ujawnił kulisy sprawy.
Jak granatnik został przewieziony przez polską granicę?
Gen. Szymczyk powiedział, że podczas wizyty doszło do wymiany prezentów między stronami. Zastępca szefa Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, gen. Dmytro Bondar, przekazał mu "tubę po zużytym granatniku", która "była zaślepiona dwoma elementami ze styropianu".
"Generał Bondar wysłał po ten granatnik jednego ze swoich ludzi, i z tego co zrozumiałem, wysłał go do swojego pokoju. Stamtąd został przyniesiony" - wyjaśnił Szymczyk. Dodał, że strona ukraińska zapewniła, że urządzenie nie zawiera materiałów wybuchowych i jest to "złom".
ZOBACZ: Komorowski: Gen. Szymczyk, wwożąc do Polski granatnik, złamał przepisy prawa międzynarodowego
Szef polskiej policji poinformował, że prezent podróżował w aucie jednego z członków delegacji, a podczas całej trasy do polski samochód cały czas był pod nadzorem.
Gen. Szymczyk przyznał, że nie zgłosił prezentu podczas przekraczania polskiej granicy, bo w jego świadomości "to nie było uzbrojenie, tylko dwie zużyte, puste tuby po granatnikach". Celnicy również nie zajrzeli do bagażnika, gdyż - jak wyjaśnił policjant - podróżował na paszporcie dyplomatyczny.
Kulisy wybuchu w Komendzie Głównej Policji
Już w Polsce kierowca generała miał wnieść prezenty do budynku komendy. "Kiedy przyjechałem 14 grudnia rano do pracy, leżały na zapleczu, przy gabinecie, płasko na podłodze, utrudniając przejście. Zdjąłem płaszcz i chciałem je przestawić. Złapałem tubę granatnika w dolnej części, lekko się pochyliłem i podniosłem ją do pionu. Kiedy ją postawiłem, to nastąpiła potężna eksplozja. Mnie ogłuszyło, słyszałem jeden wielki pisk i świst w uszach. W podłogę poszedł jeden element, a w górę wystrzelił drugi, dlatego są zniszczone dwie kondygnacje – podłoga i sufit, w jednej linii pionowej" - powiedział "Rz" gen. Szymczyk.
Dopytywany, czy nie zorientował się, że granatnik może być uzbrojony, policjant odparł, że miał pierwszy raz w rękach tego typu broń. "Podkreślę, to była tuba zużytego granatnika, zasłonięte końcówki, nie jest do rozpoznania, czy jest to broń uzbrojona, czy nie. Ja nie byłem w stanie tego rozpoznać, oparłem się na zapewnieniach i deklaracjach szefów najważniejszych służb odpowiadających za bezpieczeństwo wewnętrzne w Ukrainie. Czuję się ofiarą, a nie sprawcą" - stwierdził policjant.
Podkreślił również, że w tym momencie nie widzi powodu, by złożyć wniosek o dymisję.
Gen. Szymczyk: Mam duże wątpliwości, czy była to czyjaś pomyłka
Gen. Szymczyk poinformował, że strona polska nie otrzymała na razie wyjaśnień od strony ukraińskiej w związku ze zdarzeniem. Dodał, że wierzy, że generałowie ukraińskich służb Bodnar i Kruk nie mieli nic wspólnego ze zdarzeniem, chociaż "ich milczenie dziwi".
ZOBACZ: "Gość Wydarzeń". Szef policji Jarosław Szymczyk mówił o napadzie na konwojenta w Warszawie
"Strona ukraińska i to na szczeblu rządowym do wyjaśnienia sprawy wyznaczyła SBU, a więc służbę specjalną, co też wiele mówi. Choć życie nauczyło mnie, by opierać się na faktach i dowodach, to w tej sprawie mam duże wątpliwości, czy była to czyjaś pomyłka" - powiedział gen. Szymczyk i przypomniał, że po wybuchu wojny wielokrotnie krytykował Rosję, jest też m.in. członkiem międzynarodowego zespołu śledczego w zakresie zbrodni ludobójstwa dokonywanego przez żołnierzy rosyjskich w Ukrainie.
"Jest wiele powodów, dla których ktoś mógł chcieć albo zdyskredytować mnie, albo zrobić mi krzywdę, lub zniszczyć relacje służb polsko-ukraińskich" - dodał.
Czytaj więcej